Indeks IndeksŒwiety Mikołaj Ruchome obrazki Kozłowska UrszulaBlacksmith Blacksmith Knife TutorialKuchnia polska według Pięciu PrzemianRobert Katee Szczesliwa zamianaRedfield James Dwunaste wtajemniczenie Godzina decyzjiCharlotte Boyett Compo Winds Through Time (pdf)0122. Cross Melinda Muzyka sercaKurtz, Katherine Kelson 2 King's JusticeBozena_Nemcova Babicka_od_edulikFamily Connections Val Brown
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Jasne.
    - Do diabła, Sabrino! Nie pomagasz.
    - Nie chcę pomagać. Mam ochotę skopać Loganowi tyłek.
    - Ach, na litość boską!
    Caro bezsilnie opadła na siedzenie taksówki.
    - To nie jest ten typ, Dev. Zaufaj mi. Jest miły, po uszy w tobie zakochany, szczery i...
    - Wiem - powiedziała słabo Devon. - Po prostu dajcie mi chwilę.
    Dały jej jedną chwilę, drugą i trzecią, ale to nie pomagało. Ból, jaki rozsadzał jej piersi, nie mijał. Gdy
    znalazły się na hali koncertowej, skorzystały z szatni i stanęły tuż przed olbrzymimi
    dwuskrzydłowymi drzwiami. Zbliżała się pora koncertu i zapraszano na salę.
    Devon zwróciła się do przyjaciółek, ostrożnie dobierając słowa.
    - Cal już zapłacił za bilety. Czekają przy kasie. Odebrały bilety i wmieszały się w tłum na korytarzach.
    Przy każdej loży stał lokaj, który zapraszał do środka.
    - Ty i Caro idzcie. Ja zaczekam na Cala tutaj.
    - Nie ma mowy! - zaprotestowała z wypiekami na twarzy Sabrina. - Zaczekamy na ciebie. Poza tym
    może on nie przyjdzie.
    - Proszę - powiedziała Devon z naciskiem. Sabrina wy-
    152
    Merline Lovelace
    glądała, jakby miała zacząć gryzć, lecz Caro wzięła ją pod ramię i skierowała do loży.
    Chwilę potem światła przygasły i z hali koncertowej uszu Devon dobiegł anielski sopran
    wyśpiewujący jedną z najpiękniejszych arii Mozarta z  Czarodziejskiego fletu". Devon zdawało się,
    że ściska jej się serce i wszystkie jej uczucia i nadzieje, jakie były związane z tym magicznym
    miastem, uderzają w nią z podwójną siłą.
    Słuchała tej wspaniałej muzyki, w swoim ukochanym mieście, do którego miłością chciała się
    podzielić z Calem, i wszystko nabrało sensu. Ból zniknął. Wątpliwości minęły. Devon nie
    potrzebowała, by Caroline jej przypominała, że Cal nigdy by nie zrobił czegoś takiego jak Blake. Po
    prostu szok na widok Cala i tej długonogiej blondynki nie pozwolił jej jasno ujrzeć rzeczywistości. I
    wywołał duchy z przeszłości.
    Ale wystarczyło, by Devon przypomniała sobie cud, jaki się wydarzył w Oberndorf wczorajszego
    wieczoru. Przypomniała sobie wyraz zachwytu i wzruszenia, jaki widniał na jego twarzy, gdy usłyszał
    dzisiaj po południu rozbrzmiewające dzwony. Przypomniała sobie, że to Cal zadzwonił do jej
    przyjaciółek, by jej podarować niezapomniane święta.
    Cal dał jej więcej radości i miłości niż ktokolwiek w jej życiu. Miała pewność, że nie myliła się co do
    niego. Jej uczucie nie było pomyłką. I wiedziała, że Cal przyjdzie.
    - Devon!
    Zwięta w Salzburgu
    153
    Obróciła się gwałtownie i zobaczyła, że Cal ściąga płaszcz i podchodzi do niej szybkim krokiem. Na
    jego twarzy malowało się zniecierpliwienie i żal.
    - Przepraszam, że się spózniłem. Cholerne korki zatrzymały mnie na moście. Czemu nie weszłaś?
    - Czekałam na ciebie.
    - Jest zbyt pózno, żeby wejść do loży?
    - Nie. - Uśmiechając się idiotycznie, położyła mu ręce na ramionach. - Ale lepiej się pospieszmy, jeśli
    chcemy wysłuchać kolejnej arii od początku.
    - Zaczekaj. Nie chcesz wiedzieć, po co Alexis przyleciała do Salzburga?
    - Nie dzisiaj wieczór.
    - Jesteś pewna? To dotyczy ciebie i... Uciszyła go, kładąc mu dłoń na ustach.
    - Nie dzisiaj, Cal. Jest Boże Narodzenie. Mam tutaj muzykę, przyjaciół i wspaniałą kolację. I ty jesteś
    ze mną. To wszystko, czego potrzebuję i na czym mi zależy. Reszta może poczekać do jutra.
    - Nie - powiedział poważnie, po czym zdjął z ramion jej ręce i chwycił jej dłonie. - Jeśli chodzi o te
    niedzielne poranki z gazetą.
    Serce zaczęło jej walić jak młotem.
    - Na swój niewydarzony sposób chciałem ci powiedzieć, że cię kocham.
    - Cieszę się, że to wyjaśniłeś. - Czuła, jak wypełnia ją wielka i głęboka radość. - Bo ja też cię kocham.
    154
    Merline Lovelace
    Cal objął ją i mocno do siebie przytulił, a potem przy akompaniamencie muzyki Mozarta zatonęli w
    pocałunku.
    Gdy wreszcie wypuścił ją z ramion, nie mogła złapać tchu.
    - Wiesz, że wrócimy do Salzburga na nasz miesiąc miodowy, prawda?
    - Zajmę się organizacją - obiecała, śmiejąc się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •