[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wa Szczepanowskiego, poprzez kardynała Oleśnickiego, Skargę, św. Andrzeja Bobolę,
Skorupkę, papieży: Piusa IX, XI i XII, kard. Hlonda i Sapiehę, którego określił mianem
większego szpiega niż Hlond.
Utożsamianie z Kościołem było przecież obustronne. Toteż udręka miewała szcze-
gólny charakter, gdy zdawało się kapłan został opuszczony przez wszystkich,
nawet przez zwierzchników, którym wierności dochował w więzieniu. Po zawarciu
Porozumienia z Kościołem w 1950 roku komuniści poczęli żądać od biskupów bez-
skutecznie kar kanonicznych dla więzionych księży-bandytów . Owi bandyci to
przecież, najczęściej, żołnierze Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych okresu
okupacji, którzy składali religijną przysięgę wierności legalnym władzom polskim na
uchodzstwie, zaś katolicy dodatkowo z powołaniem się na Królową Korony Polskiej
i mękę Chrystusa. Duchowni, którzy mieliby zwalczać bandy byli nierzadko ich
własnymi kapelanami, zaś po wojnie nie chcieli odmawiać pomocy duszpasterskiej
najbardziej potrzebującym, bo znajdującym się stale na granicy życia i śmierci par-
tyzantom. Torturowany ksiądz Zator-Przytocki, któremu śledczy pokazał Trybunę
Ludu z tekstem Porozumienia , nie chciał mu uwierzyć, sądząc, że to kolejny chwyt,
mający osłabić jego wolę.
Istotny wyróżnik sytuacji więzionych duchownych in minus, to ich status społecz-
ny. Ksiądz, obdarzony w swoim środowisku, zwłaszcza wiejskim, tradycyjnie wyso-
kim autorytetem, zdarzało się, że nie wytrzymywał gwałtownej zmiany warunków
otoczenia i atmosfery. Z wysokiego szczebla drabiny społecznej spadał do pozycji
pariasa, pozbawionego częstokroć elementarnych praw ludzkich.
Księży na spacerze nietrudno było rozpoznać spodnie zawsze mieli krótkie, naj-
częściej do łydek. Wystawały gołe nogi lub kalesony. Spodnie najczęściej się nie dopinały
i zawiązane były kawałkami sznurka: od guzika do dziurki w spodniach. Marynarki
najczęściej również nie dopinały się. Rękawy do łokci. Robili z nich pośmiewisko na całe
więzienie wspominał Bogumił Studziński.
W końcu traciły te okoliczności uwięzienia znaczenie, gdy przychodziło zmierzyć
się z brutalną siłą, gdy nadchodziła śmierć. Ksiądz Józef Fudali oskarżony o zor-
ganizowanie bandy szpiegowskiej zeznawał jako świadek na procesie kurii kra-
kowskiej : mówił niewyraznie, bo w śledztwie oprawcy wybili mu zęby. Jako jedyny
z duchownych odwołał zeznania, więc sędzia zwrócił mu uwagę, że przed śledczy-
mi przyznał się do winy. Ksiądz zaczął strasznie krzyczeć, że bili go żelaznym prę-
tem po głowie, kopali, miażdżyli przyrodzenie. W śledztwie stracił zupełnie zdrowie
i posiwiał. Dostał trzynaście lat więzienia. Zmarł półtora roku pózniej. Ksiądz Piotr
Oborski z diecezji kieleckiej, oskarżony o udział w młodzieżowej Armii Podziem-
nej otrzymał dożywocie. Podczas rozprawy, gdy sędzia zapytał, czy przyznaje się do
Nie lękaj się...
51
winy, odpowiedział: Nie przyznaję się, na co dowodem jest moje ciało , po czym
zdjął część ubrania i pokazał obrażenia, jakie powstały w wyniku tortur. Osadzono
go pisał ksiądz Przytocki na Montelupich w Krakowie. Przez sześć miesięcy był
trzymany w norze bez okien, pod schodami, przez którą przechodziły nieszczelne rury
kanalizacyjne. Wilgoć zalewała ściany i posadzkę. Jedynymi towarzyszami jego niedoli
były szczury. Ta gnojownia miała ks. Oborskiego skruszyć. [...] W Rawiczu już w dniu
przyjazdu spec oświadczył mu: Oborski, wy macie krzyżyk w waszych aktach . Przy-
szłość pokazała, co ten krzyżyk miał oznaczać. Jego droga więzienna aż do zgonu usła-
na była samymi krzyżami w postaci najbardziej wyrafinowanych szykan. [...] Naczelnik
więzienia skazał ks. Oborskiego na 14 dni Kanady . [...] Do niej to wrzucono nago na
14 dni ks. Oborskiego. Otrzymywał tam przez dwa dni tylko chleb i wodę, a co trzeci
dzień normalne posiłki. Podczas podawania posiłków niemal regułą było bicie. Pierw-
szą Kanadę przetrzymał. Twardy. Trzeba mu zaaplikować drugą powiedział spec.
[...] Z tej po niedługim czasie wywleczono go nieprzytomnego. Chorował przez jakiś
czas w celi, wreszcie zabrano go z celi do szpitala, gdzie po kilku dniach zakończył życie.
Te kilka obrazów pozwala inaczej spojrzeć na osobę księdza-żołnierza, konspi-
ratora czy działacza politycznego w więziennym pasiaku. Po śmierci na warszaw-
skim Mokotowie księdza Zygmunta Kaczyńskiego, ministra oświecenia publicznego
w rządzie RP na uchodzstwie, prymas Wyszyński napisał: Zwłoki dostarczono [& ]
w pace, bez ubrania, z głową osłoniętą papierem [& ]. Ks. Kaczyński umarł rzekomo
nagle, ku niespodziance władz więziennych. [& ] Ciało dostarczyli funkcjonariusze
Bezpieczeństwa; w liczbie 20; byli dość surowi i przykro traktowali zebranych księży
i rodzinę. Jeden Prałat wycofał się i opuścił nabożeństwo. Ciało ubrano w sutannę
i ornat; było bardzo pokrojone na sek-
cji zwłok. [& ] Zgon tego człowieka, tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]