[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczyma oparła się o ławkę strzelnicy i zamiast wężowej, opinającej
ją sukni miała na sobie długie, zimowe palto z wyleniałym
futrzanym kołnierzem. Nie była już piękna jak przedtem.
Dobrze, żeś przyszła powiedział Iivari do Helmi i chodził
po trocinach, strojąc błazeńskie miny. Kilku innych
mężczyzn śmiało się. Byli to starsi ludzie o wysuszonych
gębach i wąskich ubraniach. Nic nie znaczący mężczyzni.
Najbliższej wiosny zostaniesz moją narzeczoną i wezmę cię z
sobą. Pojedziemy wokół fińskiej ziemi i za granicę do
Porvoo.
Helmi w sztywnych, z zagiętymi czubkami trzewikach i
wymiętej kapocie ześliznęła się na deski. Zrobiła jedno okrążenie i
jeszcze jedno, a potem mężczyzni zaczęli rozbierać podłogę, i
Helmi odsunęła się. Stała jakiś czas, patrząc na tancerkę, a ta
objęła głowę rękoma i westchnęła. Helmi westchnęła również.
Dobrze rozumiała smutek kobiety: taka mała, zmarszczona gęba i
maleńkie ręce. Zdaniem dziewczynki wszystko, co małe, nie miało
żadnej wartości. Ilość ciała upiększa człowieka.
Adorator Helmi, Iivari, zuchowaty i rzutki młodzieniec, podał
tancerce butelkę. Opróżniła ją duszkiem i twarz jej ożywiła się
nieco, ale gdy Iivari poklepał ją, znów zmar-
40
kotniała. Widać coś sobie przypomniała. Matka Helmi też
wspominając płakała.
Każ wyjść tej małej powiedziała nagle i odwró
ciła sit; plecami do nich obojga. Może mieć wszy.
Ty sama masz! warknęła Helmi, i wszyscy to usły-
i. Tancerka zaśmiała się, zakrztusiła i usiłowała obe
trzeć twarz, a Helmi poszła sobie i zapomniała o weso
łym miasteczku" i odejściu lata.
Zaraz za namiotem, na wzgórzu, było chmielowe pole Punttich.
Rozciągało się dumnie aż ku nizinie pełnej krzyżaków do suszenia
chmielu i ogromnych, poszarzałych olch. Hyło to 'wspaniałe tło
wesołego miasteczka". Krajobraz ten nie zmieniał się od wieków,
od czasu kiedy rodzina Punttich za maleńki skrawek ziemi
zapłaciła słoną cenę. Matka któregoś praprapradziadka Punttich
posadziła chmiel na osłonecznionym wzgórzu, i już dziesiątki lat
wywożono go do Sztokholmu, a teraz kupowała apteka, płacąc za
kilogram parę pennii. Historia pola chmielowego jest jednak
dłuższa. Swego czasu wybudowano na nim miejscowy areszt.
Bójki odbywały się w każdym domu z okazji pogrzebów i wesel, i
gdzieś trzeba było ludzi uspokajać. Ale gdy właściciel Puntti stał
się wielkim panem, areszt zaczął mu zawadzać, stał za blisko jego
granic, niemalże na podwórku.
Wypędził więc samotnie siedzącą babę podejrzaną o podpalenie,
a całe zabudowanie zamienił na saunę. Władze oczywiście
szemrały, ale Puntti byli zawsze bogaci i zafundowali świeczniki
do kościoła. W rzeczywistości chcieli sprawdzić, ile też mogą
ścierpieć organa sprawiedliwości. I tak kąpali się w saunie
wszyscy w każdą sobotę, a nieraz i w środku tygodnia. Kiedy
powięzienna sauna spłonęła z nadmiaru ciepła, przezorna
gospodyni PunMi ogrodziła to miejsce i kazała posiać chmiel.
Chmiel rósł i rozprzestrzeniał się, a granica własności Punttich
znów przesunęła się nieco na zachód. Tak upór przezwyciężył
ugory.
Dziś Helmi Virtanen ze wściekłością wpadła na chmie-lowisko.
Za pózno rozgniewało ją to, co się zdarzyło. W gęstwinie
ogromnych tyczek nawet wiatru nie było sły-
41
chać. Gęsty chmiel oplatał tyczki i pochyłe sztachety. Ogromne
szyszki, wielkie jak gęsie jaja i lekkie jak westchnienie, chyliły się
w zadumie ku ziemi. Roznosił się zapach kwasu i świeżej,
rozgrzanej smoły.
Helmi przymknęła oczy i biegła przed siebie po wysokiej trawie.
Na małej polance znalazła wyschnięte czerwone jagody głogu i
wzięła je do ust. Kiedy szperała, zawsze coś znalazła. Jak dorosła
umiała to wykorzystać. Powlokła się dalej. Czarna czapka wśród
chmielu przypominała hełm żołnierza. Znów znalazła jakąś
gałązkę i rozsądnie objadła ją z jagód. Gorący jesienny dzień na
chmielowisku Punttich wypełniał gwar zwijającego się przed
odjazdem wesołego miasteczka". Ale Helmi nie poświęcała tym
sprawom żadnej uwagi. Nawet zapach fabryki celulozy nie
przypominał jej niczego, co już minęło.
Kiedy zmęczona jadła jagody, zobaczyła nagle obcą kobietę w
zaroślach. Była strasznie chuda i wysoka jak drzewo. Ciągnęła za
sobą ogromnie długi worek. Helmi nie widziała w życiu tak
wielkiej kobiety. W dodatku biały płaszcz obcej był tak związany,
że wydawała się jeszcze wyższa. Kobieta rozglądała się na
wszystkie strony. Jej krótkowzroczne oczy wyglądały puste jak
głęboka jama.
Zdarza się nieraz, że człowiek robi niechcący coś głupiego.
Helmi przestraszyła się, że kobieta może ją zauważyć. Mimo wali
zerwała się i wrzasnęła: hu, hu, ho, ho! Chciała może sprawdzić,
czy straszna mara słyszy, czy też nie.
Tak, słyszała i nawet zobaczyła coś pustymi oczyma.
Wynoś się stąd! Smarkula, kradnie chmiel! Ruszaj mi stąd!
Fabryczny bachorze! I nie waż się nigdy w życiu tu przychodzić,
zapamiętaj to sobie!
Cóż, Helmi była przyzwyczajona i do czegoś gorszego. Kobieta
tylko strasznie wyglądała, a jej głos, podobnie jak szyszki chmielu,
niegroznie unosił się nad głową Helmi. Nie działało to
wstrząsająco na czarną czapeczkę. Helmi skoczyła do zagajnika,
stąd na łąkę, a z łąki przez rów na drugą łąkę.
42
Wierzyła teraz święcie, że widziała diabła. Ujrzała diabła,
którym matka zawsze ją straszyła: Jak nie będziesz cicho spać,
przyjdzie diabeł i zabierze ciebie". Jak spojrzysz do studni, diabeł
zakrzywi pazury i wciągnie cię do płonącego jeziora". Jak
będziesz ruszać miejsce w którym siusiasz, diabeł podsmaży je
rozpalonym żelazem". Tak. Wiadomości Helmi o diable były
różnorodne. Rzeczywiście, znała diabła lepiej niż ktokolwiek inny.
Był to jej jedyny towarzysz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]