Indeks IndeksZeydler Zborowski Zygmunt Ewa wzywa 07... Dziewczyna w męskiej koszulceCabot_Meg_ _Top_modelka_02_ _Nie_chce_byc_dziewczyna_z_wybieguCarter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 2 Tylko mi nie wierzCykl Pan Samochodzik (54) Stara ksić™ga Arkadiusz NiemirskiMaciej Kazimierz Sarbiewski De perfectaC Carter Lin & De Camp Spraque Conan korsarzAlan Dean Foster Splinter of the Mind's EyeLoius L'Amour Last of the BreedAsa tom 1Comte, Auguste The Positive Philosophy of Auguste Comte
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    oczyma oparła się o ławkę strzelnicy i zamiast wężowej, opinającej
    ją sukni miała na sobie długie, zimowe palto z wyleniałym
    futrzanym kołnierzem. Nie była już piękna jak przedtem.
     Dobrze, żeś przyszła  powiedział Iivari do Helmi i chodził
    po trocinach, strojąc błazeńskie miny. Kilku innych
    mężczyzn śmiało się. Byli to starsi ludzie o wysuszonych
    gębach i wąskich ubraniach. Nic nie znaczący mężczyzni.
     Najbliższej wiosny zostaniesz moją narzeczoną i wezmę cię z
    sobą. Pojedziemy wokół fińskiej ziemi i za granicę do
    Porvoo.
    Helmi w sztywnych, z zagiętymi czubkami trzewikach i
    wymiętej kapocie ześliznęła się na deski. Zrobiła jedno okrążenie i
    jeszcze jedno, a potem mężczyzni zaczęli rozbierać podłogę, i
    Helmi odsunęła się. Stała jakiś czas, patrząc na tancerkę, a ta
    objęła głowę rękoma i westchnęła. Helmi westchnęła również.
    Dobrze rozumiała smutek kobiety: taka mała, zmarszczona gęba i
    maleńkie ręce. Zdaniem dziewczynki wszystko, co małe, nie miało
    żadnej wartości. Ilość ciała upiększa człowieka.
    Adorator Helmi, Iivari, zuchowaty i rzutki młodzieniec, podał
    tancerce butelkę. Opróżniła ją duszkiem i twarz jej ożywiła się
    nieco, ale gdy Iivari poklepał ją, znów zmar-
    40
    kotniała. Widać coś sobie przypomniała. Matka Helmi też
    wspominając płakała.
     Każ wyjść tej małej  powiedziała nagle i odwró
    ciła sit; plecami do nich obojga.  Może mieć wszy.
     Ty sama masz!  warknęła Helmi, i wszyscy to usły-
    i. Tancerka zaśmiała się, zakrztusiła i usiłowała obe
    trzeć twarz, a Helmi poszła sobie i zapomniała o  weso
    łym miasteczku" i odejściu lata.
    Zaraz za namiotem, na wzgórzu, było chmielowe pole Punttich.
    Rozciągało się dumnie aż ku nizinie pełnej krzyżaków do suszenia
    chmielu i ogromnych, poszarzałych olch. Hyło to 'wspaniałe tło
     wesołego miasteczka". Krajobraz ten nie zmieniał się od wieków,
    od czasu kiedy rodzina Punttich za maleńki skrawek ziemi
    zapłaciła słoną cenę. Matka któregoś praprapradziadka Punttich
    posadziła chmiel na osłonecznionym wzgórzu, i już dziesiątki lat
    wywożono go do Sztokholmu, a teraz kupowała apteka, płacąc za
    kilogram parę pennii. Historia pola chmielowego jest jednak
    dłuższa. Swego czasu wybudowano na nim miejscowy areszt.
    Bójki odbywały się w każdym domu z okazji pogrzebów i wesel, i
    gdzieś trzeba było ludzi uspokajać. Ale gdy właściciel Puntti stał
    się wielkim panem, areszt zaczął mu zawadzać, stał za blisko jego
    granic, niemalże na podwórku.
    Wypędził więc samotnie siedzącą babę podejrzaną o podpalenie,
    a całe zabudowanie zamienił na saunę. Władze oczywiście
    szemrały, ale Puntti byli zawsze bogaci i zafundowali świeczniki
    do kościoła. W rzeczywistości chcieli sprawdzić, ile też mogą
    ścierpieć organa sprawiedliwości. I tak kąpali się w saunie
    wszyscy w każdą sobotę, a nieraz i w środku tygodnia. Kiedy
    powięzienna sauna spłonęła z nadmiaru ciepła, przezorna
    gospodyni PunMi ogrodziła to miejsce i kazała posiać chmiel.
    Chmiel rósł i rozprzestrzeniał się, a granica własności Punttich
    znów przesunęła się nieco na zachód. Tak upór przezwyciężył
    ugory.
    Dziś Helmi Virtanen ze wściekłością wpadła na chmie-lowisko.
    Za pózno rozgniewało ją to, co się zdarzyło. W gęstwinie
    ogromnych tyczek nawet wiatru nie było sły-
    41
    chać. Gęsty chmiel oplatał tyczki i pochyłe sztachety. Ogromne
    szyszki, wielkie jak gęsie jaja i lekkie jak westchnienie, chyliły się
    w zadumie ku ziemi. Roznosił się zapach kwasu i świeżej,
    rozgrzanej smoły.
    Helmi przymknęła oczy i biegła przed siebie po wysokiej trawie.
    Na małej polance znalazła wyschnięte czerwone jagody głogu i
    wzięła je do ust. Kiedy szperała, zawsze coś znalazła. Jak dorosła
    umiała to wykorzystać. Powlokła się dalej. Czarna czapka wśród
    chmielu przypominała hełm żołnierza. Znów znalazła jakąś
    gałązkę i rozsądnie objadła ją z jagód. Gorący jesienny dzień na
    chmielowisku Punttich wypełniał gwar zwijającego się przed
    odjazdem  wesołego miasteczka". Ale Helmi nie poświęcała tym
    sprawom żadnej uwagi. Nawet zapach fabryki celulozy nie
    przypominał jej niczego, co już minęło.
    Kiedy zmęczona jadła jagody, zobaczyła nagle obcą kobietę w
    zaroślach. Była strasznie chuda i wysoka jak drzewo. Ciągnęła za
    sobą ogromnie długi worek. Helmi nie widziała w życiu tak
    wielkiej kobiety. W dodatku biały płaszcz obcej był tak związany,
    że wydawała się jeszcze wyższa. Kobieta rozglądała się na
    wszystkie strony. Jej krótkowzroczne oczy wyglądały puste jak
    głęboka jama.
    Zdarza się nieraz, że człowiek robi niechcący coś głupiego.
    Helmi przestraszyła się, że kobieta może ją zauważyć. Mimo wali
    zerwała się i wrzasnęła: hu, hu, ho, ho! Chciała może sprawdzić,
    czy straszna mara słyszy, czy też nie.
    Tak, słyszała i nawet zobaczyła coś pustymi oczyma.
     Wynoś się stąd! Smarkula, kradnie chmiel! Ruszaj mi stąd!
    Fabryczny bachorze! I nie waż się nigdy w życiu tu przychodzić,
    zapamiętaj to sobie!
    Cóż, Helmi była przyzwyczajona i do czegoś gorszego. Kobieta
    tylko strasznie wyglądała, a jej głos, podobnie jak szyszki chmielu,
    niegroznie unosił się nad głową Helmi. Nie działało to
    wstrząsająco na czarną czapeczkę. Helmi skoczyła do zagajnika,
    stąd na łąkę, a z łąki przez rów na drugą łąkę.
    42
    Wierzyła teraz święcie, że widziała diabła. Ujrzała diabła,
    którym matka zawsze ją straszyła:  Jak nie będziesz cicho spać,
    przyjdzie diabeł i zabierze ciebie".  Jak spojrzysz do studni, diabeł
    zakrzywi pazury i wciągnie cię do płonącego jeziora".  Jak
    będziesz ruszać miejsce w którym siusiasz, diabeł podsmaży je
    rozpalonym żelazem". Tak. Wiadomości Helmi o diable były
    różnorodne. Rzeczywiście, znała diabła lepiej niż ktokolwiek inny.
    Był to jej jedyny towarzysz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •