[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- zgodziła się Bonnie.
- Mnie ju\ nawet jeden przychodzi na myśl mruknęła
Meredith pod nosem.
Tyler wytrzeszczył oczy. Pod brudem i krwią jego zwy-
kle ogorzała twarz zbladła.
- Blefujecie.
- Idz po siekierę, Matt polecił Stefano. - Meredith,
zdejmij mu but.
Kiedy spróbowała to zrobić, Tyler zaczął wierzgać, usi-
łując trafić ją w twarz. Matt unieruchomił go chwytem za-
paśniczym.
- Tyler, nie pogarszaj sprawy.
Stopa obna\ona przez Meredith była wielka, a jej po-
deszwa tak samo spocona jak dłoń Tylera. Palce stóp po-
rastały gęste włosy. Meredith a\ skóra cierpła ad tego wi-
doku.
- Miejmy ju\ to za sobą powiedziała.
- Kpicie sobie ze mnie! - ryknął Tyler i zaczął się szar-
pać, więc Bonnie musiała podejść, złapać go za drugą nogę
i na niej usiąść. - Nie mo\ecie tego zrobić! Nie mo\ecie!
- Przytrzymajcie go mocno polecił Stefano.
Rozciągnęli Tylera na ziemi. Matt ramieniem unie-
ruchamiał mu głowę, dziewczyny usiadły ka\da na jednej no-
dze. Pilnując, \eby Tyler wszystko widział, Stefano uło\ył
na krawędzi nagrobka kij gruby na mniej więcej pięć centy-
metrów. Uniósł siekierkę, a potem jednym uderzeniem prze-
ciął kij na pół.
- Wystarczająco ostra ocenił. - Meredith, podwiń mu
nogawkę. A potem podwią\ nogę powy\ej kostki tą linką, jak
najmocniej, niech to będzie opaska uciskowa. Inaczej się
wykrwawi.
- Nie mo\ecie tego zrobić! - wrzeszczał Tyler. Nie mo-
\ecie tego zroooobić!
- Wrzeszcz sobie, ile chcesz, Tyler. Nikt cię tu nie usły-
szy, prawda? - powiedział Stefano.
- Nie jesteś lepszy ode mnie! - Tyler darł się, pryskając
wkoło śliną. - Te\ zabijasz!
- Doskonale wiem, kim jestem. Wierz mi, Tyler. Wiem
to. Wszyscy gotowi? Dobrze. Przytrzymajcie go, bo kiedy to
zrobię, podskoczy.
Krzyki Tylera stały się niezrozumiałe. Matt trzymał go
w taki sposób, \eby widział, jak Stefano klęka i przymierza
się do ciosu, unosząc ostrze siekiery nad kostką nogi.
- Teraz powiedział Stefano, unosząc siekierę.
- Nie! Nie! Powiem wam! Powiem! - wrzasnął Tyler.
Stefano spojrzał na niego.
- Za pózno stwierdził i uniósł siekierę.
Siekiera uderzyła w kamienna podłogę, posypały się
iskry. Zdawało się, \e dopiero po paru minutach do Tylera
dotarło, \e ostrze nie dotknęło jego stopy. Przestał wrzesz-
czeć, \eby nabrać oddechu, dopiero kiedy zaczął się krztu-
sić, a potem spojrzał na Stefano oszalałym wzrokiem.
- Zacznij mówić poradził Stefano chłodnym i pozba-
wionym współczucia tonem.
Z gardła Tylera wydobywały się ciche jęki, usta miał
zaślinione.
- Ja nie wiem, jak on się nazywa wysapał. - Ale wyglą-
da, jak powiedziałeś. I masz rację, jest wampirem! Widziałem
go, jak wykrwawił \ywcem dorosłego jelenia. Okłamał mnie
- dodał Tyler skamlącym tonem. - Powiedział mi, \e będę
silniejszy ni\ wszyscy, taki silny jak on. Powiedział, \e będę
mógł mieć ka\dą dziewczynę, której zapragnę i to tak, jak
będę chciał. Bydlak mnie okłamał.
- Obiecał ci, \e będziesz mógł zabijać i \e ci to ujdzie na
sucho podsunął Stefano.
- Tamtego wieczoru oświadczył, \e mogę załatwić
Caroline. Zasłu\yła sobie, kiedy mnie rzuciła. Chciałem ją
zmusić, \eby błagała o \ycie, ale jakoś udało jej się wydostać
z domu. Powiedział, \e mogę załatwić Caroline i Vickie. On
chciał dla siebie tylko Bonnie i Meredith.
- Ale właśnie próbowałeś zabić Meredith.
- To było wtedy. A teraz sprawy wyglądają inaczej, głup-
ku. Powiedział, \e mogę.
- Dlaczego? - Meredith spytała Stefano przyciszonym
tonem.
- Mo\e dlatego, \e swoją rolę ju\ odegrałyście spro-
wadziłyście mnie tutaj. - A potem zwrócił się do Tylera: -
No dobra, poka\ nam, \e będziesz współpracował. Powiedz,
jak mo\emy dorwać tego faceta.
- Dorwać go?! Powariowaliście! - Tyler wybuchł szy-
derczym śmiechem, a Matt zacisnął ramię na jego szyi.
- Hej, duś mnie, ile chcesz, taka jest prawda. On mi po-
wiedział, \e jest jednym ze Starszych, jednym z Pierwszych,
cokolwiek to znaczy. Powiedział, \e przemiana ludzi
w wampiry z czasów piramid. Powiedział, \e zawarł pakt
z diabłem. Mo\na mu przebić serce drewnianym kołkiem,
a jemu to nic nie zaszkodzi. Nie da się go zabić. - Zaczął się
śmiać jak szalony.
- Gdzie on się ukrywa, Tyler? - drą\ył Stefano. - Ka\dy
wampir potrzebuje miejsca do spania. Gdzie to jest?
- Zabiłby mnie, gdybym wam powiedział. Człowieku,
on by mnie zjadł. Bo\e, gdybym wam powiedział, co zrobił
temu jeleniowi, zanim on zdechł... - Zmiech Tylera zaczął
przechodzić w coś w rodzaju szlochu.
- No to lepiej byłoby, gdybyś pomógł nam go znalezć,
zanim on ciebie dopadnie, nieprawda\? Jaki jest jego słaby
punkt? Przed czym nie mo\e się bronić?
- Bo\e, ten biedny jeleń... - bełkotał Tyler.
- A co z Sue?? Nad nią te\ płakałeś? - spytał Stefano
ostro. Podniósł siekierę. - Moim zdaniem marnujesz nasz
czas.
- Nie! Nie! Powiem wam. Powiem wam coś. Posłu-
chajcie, jest jakiś rodzaj drewna, którym mo\na mu zrobić
krzywdę: nie zabić, ale zranić. Przyznał to, ale nie wyjawił
mi, co to za drewno. Przysięgam wam, \e to prawda!
- To nie wystarczy, Tyler! - stwierdził Stefano.
- Na litość boską... Powiem wam, gdzie on jest dziś
wieczorem. Jeśli dostaniecie się tam szybko, to mo\e zdą\y-
cie go powstrzymać!
- Co masz na myśli? Gdzie on jest? Mów szybko,
Tyler!
- Wybierał się do Vickie, dobra? Powiedział, \e dziś
wieczorem ka\dy z nas wezmie sobie po jednej. Tym wam
pomogę, prawda? Jeśli się pośpieszycie, to mo\e zdą-
\ycie!
Stefano zamarł, a Meredith serce zaczęło walić jak mło-
tem. Vickie. Nawet nie pomyśleli na ataku na Vickie.
- Damon jej pilnuje powiedział Matt. - Prawda,
Stefano? Prawda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]