Indeks IndeksJames Follett Earthsearch 02 EarthsearchChmury i łzy James Ngugi (Ngugi wa Thiong'o)Flemming, Ian James Bond 07 Goldfinger By Ian FlemingJames White SG 07 Code Blue EmergencyJames Alan Gardner [League Of Peoples 04] HuntedRedfield James Dwunaste wtajemniczenie Godzina decyzjiJames P. Hogan Life Maker 1 Code of the LifemakerJames Axler Deathlands 019 Deep Empire0458. DUO James Julia Życie modelkiJames Axler Deathlands 040 Nightmare Passage
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    khtar...
    Nagle Hana zaczęła gwałtownie dyszeć, jakby nie miała czym oddychać, a po
    chwili łzy popłynęły jej po policzkach.
    - Myś... myśleliście, że kilka tygodni po zaręczynach mogłabym zdradzić Latifa,
    zhańbić was, narazić przyszłość mojej siostry! Uwierzyliście obcemu człowiekowi za-
    miast własnej córce! Poświęciliście mnie dla Fatimy, chociaż ja nic złego nie zrobiłam!
    Powiedz, tato, dlaczego? Dlaczego uwierzyłeś Mukhtarowi?
    Ten popatrzył córce w oczy i oznajmił smutno:
    - Masz wielkie serce, nuur il-'en. Wiedzieliśmy, że kiedy je komuś ofiarujesz, to na
    zawsze. Ale nie kochałaś Latifa. Darzyłaś go sympatią, ale nie kochałaś. Zgodziłaś się go
    poślubić, żeby wszystkich zadowolić. Potem zjawił się Mukhtar; był dziesięć lat młod-
    szy, przystojny, czarujący. Z początku nie uwierzyliśmy, ale sprawialiście wrażenie ta-
    kich zaprzyjaznionych, ciągle z sobą rozmawialiście, a Latif potwierdził, że nigdy go nie
    kochałaś.
    R
    L
    T
    Hana zastygła bez ruchu, słysząc słowa prawdy. Tak, nie kochała Latifa, ale po-
    nieważ tego od niej oczekiwano, gotowa była go poślubić. I tak, z początku towarzystwo
    Mukhtara sprawiało jej przyjemność, zanim zobaczyła, co się kryje pod jego ujmującą
    powierzchownością. Właśnie ta ujmująca powierzchowność ją zmyliła.
    Ojciec powiedział coś jeszcze: Masz wielkie serce; kiedy je komuś ofiarujesz, to na
    zawsze.
    Nogi miała jak z waty, ale silne męskie ręce obejmowały ją w pasie. Obróciła się
    twarzą do Alima; nie mogła przestać płakać. Odkąd go poznała, tłumiła w sobie emocje,
    ale teraz... Tak, oddała mu serce. Do końca życia będzie kochała mężczyznę, z którym
    nie może być.
    - Panie, sprawiacie wrażenie, jakby ciebie i naszą córkę łączyła bliska więz - za-
    uważyła cicho matka Hany.
    Alim poczuł na sobie spojrzenie Amal al-Sud. Właściwie cała rodzina mierzyła go
    wzrokiem.
    Hana drgnęła, jakby chciała się uwolnić od jego objęć, ale jej nie puścił.
    - Owszem, łączy - przyznał.
    - Wiele razem przeszliście - rzekł z namysłem Khalid - ale my, panie...
    - Jesteśmy prostymi ludzmi - dokończył ojciec. - I zależy nam na szczęściu Hany.
    - Mnie też - odparł Alim. - Dzięki niej ja również jestem szczęśliwy. - Uśmiechnął
    się do Malika al-Suda. - Już prosiłem ją o rękę.
    - Nie prosiłeś, tylko oznajmiłeś, że się ze mną ożenisz.
    - To prawda. I ożenię się. Ale najpierw ona musi przyjąć moje oświadczyny.
    R
    L
    T
    ROZDZIAA DWUNASTY
    - Nie możesz jej poślubić, panie - sprzeciwił się Malik al-Sud uprzejmie, acz sta-
    nowczo. Tę stanowczość, pomyślał Alim, Hana odziedziczyła po ojcu. - Naród nie zaak-
    ceptuje jej jako twojej żony.
    - To samo mu mówię. - Hana przyznała ojcu rację.
    - Znacie się zaledwie kilka tygodni - wtrąciła matka. - To za krótko, aby mieć pew-
    ność, czy decyzja, którą się chce podjąć, jest słuszna.
    Brat i siostry pokiwali głową na znak zgody. W sześciu parach oczu Alim zobaczył
    brak wiary. Najbardziej jednak zabolało go spojrzenie Hany.
    - Jeśli ty w nas nie wierzysz, Sahar Thurayya... Trudno, ja wierzę za nas oboje. I
    ożenię się z tobą.
    Pochyliwszy się, pocałował ją w usta, po czym uśmiechnął się do jej ojca.
    - Pana córka jest wspaniałą kobietą. Zasługuje na to, żeby być królową. Jeżeli nie
    zgodzi się wyjść za mnie, naród będzie musiał pogodzić się z myślą, że moim następcą
    zostanie Harun. Bo ja żadnej innej kobiety nie poślubię.
    Nastała cisza. Hana uwolniła się z jego objęć.
    - To bez sensu, Alim. Myślisz, że mnie kochasz, ale... Poza tym mówiłam ci, jakie-
    go mężczyznę pragnę poślubić...
    - Kiedy ofiarujesz komuś swoje serce, to na zawsze - powtórzył z naciskiem słowa
    Malika al-Suda. - Ofiarowałaś je mnie. Powiedziałaś, że mnie kochasz.
    - To było, zanim tu przyjechaliśmy. - Wskazała ręką na otaczające ich bogactwo,
    którego on nawet nie dostrzegał. - Dorastałam w domu wielkości tego pokoju. Kiedy
    chciałam gdzieś dotrzeć, jechałam autobusem lub pociągiem. Pod wieloma względami
    jestem bardziej Australijką niż Arabką. Tu nawet nie chodzi o to, czy naród mnie zaak-
    ceptuje czy nie. Ja... darzę cię autentycznym uczuciem, ale nie chcę takiego życia!
    Popatrzył jej w oczy. Widział, że Hana mówi prawdę. W tym momencie coś w nim
    umarło.
    - Nie żartujesz...
    Usłyszał, jak drzwi zamykają się za jej rodziną.
    R
    L
    T
    - Pięć lat spędziłam w glinianych chatach i obozach dla uchodzców, pomagałam
    ludziom, którzy nie mieli żadnego dobytku. Twój dom... - Potrząsnęła głową, płacząc. -
    Nie mogę być kimś, kim nie jestem. Nie umiałabym tak żyć, kiedy inni... kiedy ci, któ-
    rych kocham...
    Gdy jechali tu dzisiaj, nie zastanawiał się nad tym, jak na luksus, w którym się wy-
    chował, zareaguje kobieta, która od pięciu lat ratowała ludzi umierających z głodu. Przez
    całą drogę myślał o swoim bracie, o rodzicach Hany, o tym, jak ją przekonać, że są sobie
    przeznaczeni. Dla niego powrót do domu oznaczał pogodzenie się ze śmiercią Fadiego.
    Wiedział, jaka go czeka przyszłość, nie był jedynie pewien, kiedy Hana zgodzi się go po-
    ślubić.
    Teraz zobaczył pałac jej oczami: złote dekoracje na ścianach, warte tysiące i setki
    tysięcy dolarów rzezby, obrazy i bibeloty. Przypomniał sobie miliony wydane na samo-
    chód wyścigowy. Na każdym kroku otaczało go bogactwo. Wszystko to było możliwe
    dzięki ropie, która zamieniła jego biedny kraj w potęgę finansową.
    Potem pomyślał o mieszkańcach Shellah-Akbar, którzy narażali życie, aby on mógł
    przeżyć, o ludziach przerazliwie chudych z braku jedzenia i ciężko pracujących od świtu
    do nocy. A także o Hanie ukrytej za burką i jej ogromnym poświęceniu.
    Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co robić.
    - Najlepiej będzie, jeśli zamieszkam w domu siostry - powiedziała, przerywając je-
    go rozmyślania.
    - Znów uciekasz. - Zacisnął zęby. - Możesz udać się gdziekolwiek zechcesz, mo-
    żesz postąpić szlachetnie i wrócić do życia, które porzuciłaś. Ale to nie jest rozwiązanie.
    - Wiem - szepnęła, opuszczając wzrok.
    Zmusił ją, aby ponownie spojrzała mu w twarz.
    - Przybędzie mi teraz obowiązków, ale wciąż jestem tym samym mężczyzną, z któ-
    rym jechałaś ciężarówką po pustyni. Owszem, żyję w luksusie, ale bycie przywódcą to
    naprawdę ciężka praca. Nie zamierzam leżeć do góry brzuchem...
    - Wiem, Alim. Jesteś dobrym człowiekiem.
    Zabrzmiało to jak pożegnanie.
    R
    L
    T
    - Byłoby mi znacznie łatwiej, gdybym miał przy sobie kogoś, komu mogę ufać.
    Kobietę, która wie, jak żyją prości ludzie i zna ich potrzeby. Kobietę, która przypomina-
    łaby mi o tym, co ważne i nie pozwalała stać się arogantem. - Pocałował ją w usta. - Mo-
    żesz pójść łatwą drogą albo trudną. Możesz pojechać do jakiejś wioski i samodzielnie
    uratować kilka istnień ludzkich lub przyjąć wyzwanie, zostać ze mną i z moją pomocą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •