Indeks IndeksGiovanni Guareschi [Don Camillo 01] The Little World of Don Camillo (pdf)Dusan Fabian Rytual 01 RytualMull Brandon Baśniobór 01 BaśniobórGreg Bear Darwin 01 Darwin's RadioAmsbary, Jonathan [Cyberblood Chronicles 01] Cyberblood [pdf]Cassandra Pierce [Darkisle 01] Heirs to Darkisle [Siren Classic] (pdf)Star Wars Black Fleet Crisis 01 Before the Storm Michael P Kube McDowellDebra White Smith [Lone Star Intrigue 01] Texas Heat (pdf)(1)Annette Meyers [Olivia Brown 01] Free Love (retail) (pdf)Bree_Despain_ _Into_the_Dark_01_ _The_Shadow_Prince_(www_dodane_pl)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • raju.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Szedł za nią nasłuchując. Gnębiła go myśl, że fort został już wzięty szturmem; że hordy
    dzikich pędzą już drogą do Velitrium, pijane żądzą krwi i mordu. Spadną na bezbronnych jak
    stado wygłodniałych wilków.
    Wreszcie zobaczyli przed sobą następną chatę. Kobieta zamierzała krzyknąć ostrzegawczo,
    ale Balthus nie pozwolił jej na to. Podszedł do drzwi i załomotał. Odpowiedział mu kobiecy
    głos. Powtórzył ostrzeżenie i niebawem z chaty wyskoczyli mieszkańcy: staruszka, dwie
    kobiety i czwórka dzieci. Tak jak poprzednio, ich mężowie dzień wcześniej udali się po sól,
    nie podejrzewając wcale niebezpieczeństwa. Jedna z kobiet była oszołomiona, druga zaś
    bliska histerii. Jedynie staruszka, dzielna weteranka pogranicza, uciszyła ją ostro; pomogła
    mu wyprowadzić dwa konie z komórki przy budynku i wsadzić na nie dzieciaki. Balthus
    nalegał, żeby sama wsiadła na konia, ale ona tylko potrząsnęła głową i kazała jechać jednej z
    młodych kobiet.
     Jest w ciąży  mruknęła.  Ja mogę iść, a jeżeli będzie trzeba, to i walczyć.
    Gdy ruszali jedna z kobiet powiedziała:
     Tuż przed zmrokiem przejeżdżała tędy młoda para; radziliśmy im, żeby spędzili noc w
    naszej chacie, ale chcieli dotrzeć jeszcze dziś do fortu. Czy& ?
     Spotkali Piktów  odparł krótko Balthus i dziewczyna jęknęła ze zgrozą.
    Ledwo oddalili się trochę od chaty, gdy gdzieś z tyłu rozległo się przeciągłe, odrażające
    wycie.
     Wilki!  wykrzyknęła jedna z kobiet.
     Pomalowane i z toporami w dłoniach  mruknął Balthus.  Dalej! Obudzcie
    wszystkich wzdłuż drogi i zabierzcie ze sobą. Będę was osłaniał.
    Stara kobieta bez słowa popędziła swoje podopieczne. Gdy znikali w ciemnościach
    Balthus dostrzegł jeszcze białe owale dziecięcych twarzy, spoglądające na niego z końskiego
    grzbietu. Przypomniał sobie swoją rodzinę w Tauranie i na chwilę ogarnęła go bolesna
    tęsknota. Ogarnięty słabością usiadł z jękiem na drodze. Muskularnym ramieniem objął
    potężny kark Siekacza; poczuł na twarzy wilgotne dotknięcie psiego jęzora.
    Podniósł głowę i uśmiechnął się z wysiłkiem.
     Chodz, stary  powiedział wstając.  Mamy coś do zrobienia.
    Nagle zobaczył czerwony blask ognia wśród drzew. Piktowie podpalili chatę osadnika.
    Balthus wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jakże pieniłby się Zogar Sag gdyby wiedział, że jego
    wojownicy dali upust swym niszczycielskim instynktom. Auna ostrzeże innych. Mieszkańcy
    dalej leżących chat zbudzą się i będą gotowi kiedy dotrą do nich pierwsi uciekinierzy. Jednak
    wciąż trapiły go niewesołe myśli. Kobiety poruszały się zbyt wolno, podążając pieszo lub na
    objuczonych koniach. Zanim przejdą milę, szybkonodzy Piktowie dogonią ich  chyba że&
    Zajął pozycję za stertą kloców drewna leżących przy trakcie. Auna pożaru oświetlała drogą
    z zachodu i kiedy Piktowie nadciągnęli zobaczył ich pierwszy; czarne, ruchliwe sylwetki na
    tle różowej poświaty. Napiął łuk, wypuścił strzałę i jedna z figurek upadła. Reszta wtopiła się
    w las po obu stronach drogi. Pies skomlił cicho, ogarnięty żądzą mordu. Między drzewami na
    poboczu szlaku pojawił się czarny cień skradającego się wojownika. Siekacz wyskoczył z
    ukrycia i długim susem wpadł w gąszcz. Krzaki zatrzęsły się gwałtownie i po chwili pies
    wrócił do Balthusa  z zakrwawionym pyskiem.
    Piktowie nie wychodzili już na drogę. Balthus obawiał się, że przekradają się lasem.
    Słysząc szmer z lewej, wypuścił strzałę na oślep. Zaklął pod nosem, słysząc jak pocisk wbija
    się w pień, lecz Siekacz pomknął jak duch i za moment powietrze przeszył wrzask agonii.
    Pies wrócił natychmiast i otarł się przyjaznie o ramię przyczajonego Aquilończyka. Krew z
    długiej rany na boku zlepiła mu sierść, ale Piktowie wycofali się.
    Wojownicy kryjący się w krzakach domyślili się widocznie jaki los spotkał ich towarzysza
    i zdecydowali, że otwarty atak będzie lepszy niż narażanie się na spotkanie z niewidzialną
    bestią. Może domyślali się, że za kłodami kryje się tylko jeden człowiek; w każdym razie całą
    gromadą wypadli z gęstwiny i pomknęli ku Balthusowi. Trzech padło przeszytych strzałami i
    pozostali dwaj zawahali się. Jeden zawrócił i uciekł drogą, lecz drugi przeskoczył stertę
    drzewa i  błyskając białymi zębami i białkami oczu  zamachnął się toporem. Balthus
    zerwał się na równe nogi, ale potknął się ó jeden z bali. To uratowało mu życie. Spadające
    ostrze musnęło mu włosy i Pikt, straciwszy równowagę, potoczył się po ziemi. Zanim zdołał
    się podnieść, Siekacz rozszarpał mu gardło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •