[ Pobierz całość w formacie PDF ]
między nami...
Jack przerwała Cindy nie tutaj i nie teraz.
Ale chodzi tylko o rozmowę, parę minut. To mi się chyba należy.
Zachwiał się i straciłby równowagę, ale przytrzymał się poręczy.
Cindy zawahała się, widząc bowiem Jacka, zaczęła żałować, że nie
ułożyła spraw inaczej.
Czy ja wiem, chyba możemy porozmawiać, ale raczej nie teraz.
Szczerze mówiąc, jeszcze niczego nie postanowiłam...
Przeciwnie, postanowiła zaprzeczyła Gina z całą mocą. Zapomnij o
wszystkim, Jack. Ona odchodzi. Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale Cindy
jest lepiej bez ciebie, więc pozwól jej odejść.
Cindy skarciła przyjaciółkę wzrokiem. Jackowi było wstyd, że robi z
siebie widowisko.
Niech i tak będzie wzruszył ramionami i zaczął schodzić z werandy.
Cindy zmieszała się, nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. W ostatniej
chwili zatrzymała go.
Masz rację powiedziała trzeba porozmawiać. Wezmę tylko
kluczyki do auta. Pogadamy w domu.
Spojrzał najpierw na Ginę, potem obrócił się w stronę Cindy.
Jesteś pewna? spytał.
Nie odwzajemniła spojrzenia, kiwnęła tylko głową, że tak.
Jedz pierwszy powiedziała ja za tobą.
Nie ma głębszej przepaści niż ta, która dzieli wspólne łóżko. Można
zgasić światło, zamknąć oczy, a przepaść nie znika, świadcząc o konflikcie
dzielącym dwoje ludzi.
Między Jackiem i Cindy taka przepaść jęła się rysować już w drodze do
domu, gdy jechali każde swoim autem. Zaparkowali osobno, osobno też
weszli do mieszkania. Przepaść pogłębiła się, gdy rozbierali się bez słowa. A
potem każde z nich wtuliło się w swoją poduszkę na szerokim,
dwuosobowym materacu, i pośrodku rozwarła się prawdziwa otchłań, czy
jak kto woli wyrósł mur większy niż berliński. Jack zdawał sobie sprawę,
że trzeba porozmawiać, ale po alkoholu nie miał do siebie zaufania, bał się,
że może coś palnąć. Toteż na wszelki wypadek zgasił natychmiast światło,
mruknął dobranoc" i udawał, że śpi, choć w rzeczywistości męczył się
jeszcze parę dobrych godzin, nim wreszcie udało mu się zdrzemnąć.
Cindy nie nagabywała go, choć też nie mogła zasnąć. Wspominała czas,
kiedy Jack zaproponował, żeby się do niego przeniosła. Było to prawie
dziesięć miesięcy temu. Zasłonił jej oczy rękami i wprowadził do sypialni, a
gdy odsłonił, zobaczyła mnóstwo żółtych kokardek przymocowanych do
szuflad w komodzie. W ten sposób oznaczył puste szuflady. Dla ciebie, na
twoje rzeczy" powiedział. Widziała je teraz oczami wyobrazni: kokardki,
żółte wstążki, koronki, a tuż przed zaśnięciem stanął jej przed oczami
jeszcze jeden obraz: wspaniale udekorowanej sali, w której właśnie zaczyna
się przyjęcie. Sala jest ogromna, przyjęcie wytworne, setki eleganckich
gości, a jej zależy tylko na Jacku. Rozgląda się, woła żadnej odpowiedzi.
Jack szepnęła trzy godziny pózniej, gdy ciepłe promienie słońca
padły jej na twarz. Obudziła się na dzwięk własnego głosu. Skuliła się po
swojej stronie łóżka. Jack rzuciła głośniej, przez ramię musimy
porozmawiać.
Co, co jest? Jack przetarł oczy i obrócił się w jej stronę, zerkając na
budzik. Była siódma rano. Zaraz wrócę. Próbował wstać, ale opadł z
powrotem na łóżko. o rany! jęknął, czując wszystkie skutki nadużycia
alkoholu. Czaszka mu pękała i gdyby mu ktoś w tej chwili poradził, że
ratunkiem może być amputacja skołatanej głowy, zgodziłby się bez
namysłu. Znów jęknął z rezygnacją I na wszelki wypadek nie zmieniał już
pozycji. Przepraszam rzekł przez ramię. Przepraszam cię za wczoraj.
Cindy też usiadła. Wahała się, czy przejść na drugą stronę muru, czy nie.
Wszystko zrobiło się jakieś dziwne. Mieszkali razem od dziesięciu miesięcy
i raptem speszyła się widząc Jacka tylko w spodenkach. Poczuła jeszcze
większe zażenowanie, gdy zobaczyła, że sama ma na sobie tylko za duży
bawełniany podkoszulek.
Mnie też jest przykro. Przesunęła się nieśmiało na jego stronę.
Usiadła obok, ale nie za blisko, zadbała o dystans. Ale nie chodzi o to
ciągnęła. Musimy porozmawiać. Dużo ostatnio myślałam.
O czym?
Zaproponowano mi reportaż zdjęcia do folderu zamówionego przez
włoskie przedstawicielstwo handlowe. Wyjazd do Włoch odparła lekko
obrażonym tonem.
Odetchnął. Uśmiechnął się nawet. Nic groznego.
Fantastycznie, cudownie chwycił ją za rękę. Marzyłaś o czymś
takim. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Bo... bo trzeba natychmiast jechać... na trzy, może cztery miesiące.
Jakoś to przeżyjemy wzruszył ramionami.
Właśnie Cindy wolała nie patrzeć na niego tego nie jestem pewna.
Co chcesz przez to powiedzieć? Jack spoważniał.
%7łe coś się miedzy nami popsuło westchnęła. A tak naprawdę to nie
chodzi o nas, ale o ciebie. Coś cię gryzie, coś w sobie skrywasz i tłumisz.
Jack też odwrócił wzrok. Cindy miała rację. Problem tkwił w nim.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]