Indeks IndeksJames Follett Earthsearch 02 EarthsearchChmury i łzy James Ngugi (Ngugi wa Thiong'o)Flemming, Ian James Bond 07 Goldfinger By Ian FlemingJames White SG 07 Code Blue EmergencyJames Alan Gardner [League Of Peoples 04] HuntedRedfield James Dwunaste wtajemniczenie Godzina decyzjiJames P. Hogan Life Maker 1 Code of the LifemakerJames Axler Deathlands 019 Deep Empire0458. DUO James Julia Życie modelkiJames Axler Deathlands 040 Nightmare Passage
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    między nami...
     Jack  przerwała Cindy  nie tutaj i nie teraz.
     Ale chodzi tylko o rozmowę, parę minut. To mi się chyba należy. 
    Zachwiał się i straciłby równowagę, ale przytrzymał się poręczy.
    Cindy zawahała się, widząc bowiem Jacka, zaczęła żałować, że nie
    ułożyła spraw inaczej.
     Czy ja wiem, chyba możemy porozmawiać, ale raczej nie teraz.
    Szczerze mówiąc, jeszcze niczego nie postanowiłam...
     Przeciwnie, postanowiła  zaprzeczyła Gina z całą mocą.  Zapomnij o
    wszystkim, Jack. Ona odchodzi. Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale Cindy
    jest lepiej bez ciebie, więc pozwól jej odejść.
    Cindy skarciła przyjaciółkę wzrokiem. Jackowi było wstyd, że robi z
    siebie widowisko.
     Niech i tak będzie  wzruszył ramionami i zaczął schodzić z werandy.
    Cindy zmieszała się, nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. W ostatniej
    chwili zatrzymała go.
     Masz rację  powiedziała  trzeba porozmawiać. Wezmę tylko
    kluczyki do auta. Pogadamy w domu.
    Spojrzał najpierw na Ginę, potem obrócił się w stronę Cindy.
     Jesteś pewna?  spytał.
    Nie odwzajemniła spojrzenia, kiwnęła tylko głową, że tak.
     Jedz pierwszy  powiedziała  ja za tobą.
    Nie ma głębszej przepaści niż ta, która dzieli wspólne łóżko. Można
    zgasić światło, zamknąć oczy, a przepaść nie znika, świadcząc o konflikcie
    dzielącym dwoje ludzi.
    Między Jackiem i Cindy taka przepaść jęła się rysować już w drodze do
    domu, gdy jechali każde swoim autem. Zaparkowali osobno, osobno też
    weszli do mieszkania. Przepaść pogłębiła się, gdy rozbierali się bez słowa. A
    potem każde z nich wtuliło się w swoją poduszkę na szerokim,
    dwuosobowym materacu, i pośrodku rozwarła się prawdziwa otchłań, czy 
    jak kto woli  wyrósł mur większy niż berliński. Jack zdawał sobie sprawę,
    że trzeba porozmawiać, ale po alkoholu nie miał do siebie zaufania, bał się,
    że może coś palnąć. Toteż na wszelki wypadek zgasił natychmiast światło,
    mruknął  dobranoc" i udawał, że śpi, choć w rzeczywistości męczył się
    jeszcze parę dobrych godzin, nim wreszcie udało mu się zdrzemnąć.
    Cindy nie nagabywała go, choć też nie mogła zasnąć. Wspominała czas,
    kiedy Jack zaproponował, żeby się do niego przeniosła. Było to prawie
    dziesięć miesięcy temu. Zasłonił jej oczy rękami i wprowadził do sypialni, a
    gdy odsłonił, zobaczyła mnóstwo żółtych kokardek przymocowanych do
    szuflad w komodzie. W ten sposób oznaczył puste szuflady.  Dla ciebie, na
    twoje rzeczy"  powiedział. Widziała je teraz oczami wyobrazni: kokardki,
    żółte wstążki, koronki, a tuż przed zaśnięciem stanął jej przed oczami
    jeszcze jeden obraz: wspaniale udekorowanej sali, w której właśnie zaczyna
    się przyjęcie. Sala jest ogromna, przyjęcie wytworne, setki eleganckich
    gości, a jej zależy tylko na Jacku. Rozgląda się, woła  żadnej odpowiedzi.
     Jack  szepnęła trzy godziny pózniej, gdy ciepłe promienie słońca
    padły jej na twarz. Obudziła się na dzwięk własnego głosu. Skuliła się po
    swojej stronie łóżka.  Jack  rzuciła głośniej, przez ramię  musimy
    porozmawiać.
     Co, co jest?  Jack przetarł oczy i obrócił się w jej stronę, zerkając na
    budzik. Była siódma rano.  Zaraz wrócę.  Próbował wstać, ale opadł z
    powrotem na łóżko.  o rany!  jęknął, czując wszystkie skutki nadużycia
    alkoholu. Czaszka mu pękała i gdyby mu ktoś w tej chwili poradził, że
    ratunkiem może być amputacja skołatanej głowy, zgodziłby się bez
    namysłu. Znów jęknął z rezygnacją I na wszelki wypadek nie zmieniał już
    pozycji.  Przepraszam  rzekł przez ramię.  Przepraszam cię za wczoraj.
    Cindy też usiadła. Wahała się, czy przejść na drugą stronę muru, czy nie.
    Wszystko zrobiło się jakieś dziwne. Mieszkali razem od dziesięciu miesięcy
    i raptem speszyła się widząc Jacka tylko w spodenkach. Poczuła jeszcze
    większe zażenowanie, gdy zobaczyła, że sama ma na sobie tylko za duży
    bawełniany podkoszulek.
     Mnie też jest przykro.  Przesunęła się nieśmiało na jego stronę.
    Usiadła obok, ale nie za blisko, zadbała o dystans.  Ale nie chodzi o to 
    ciągnęła.  Musimy porozmawiać. Dużo ostatnio myślałam.
     O czym?
     Zaproponowano mi reportaż  zdjęcia do folderu zamówionego przez
    włoskie przedstawicielstwo handlowe. Wyjazd do Włoch  odparła lekko
    obrażonym tonem.
    Odetchnął. Uśmiechnął się nawet. Nic groznego.
     Fantastycznie, cudownie  chwycił ją za rękę.  Marzyłaś o czymś
    takim. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
     Bo... bo trzeba natychmiast jechać... na trzy, może cztery miesiące.
     Jakoś to przeżyjemy  wzruszył ramionami.
     Właśnie  Cindy wolała nie patrzeć na niego  tego nie jestem pewna.
     Co chcesz przez to powiedzieć?  Jack spoważniał.
     %7łe coś się miedzy nami popsuło  westchnęła.  A tak naprawdę to nie
    chodzi o nas, ale o ciebie. Coś cię gryzie, coś w sobie skrywasz i tłumisz.
    Jack też odwrócił wzrok. Cindy miała rację. Problem tkwił w nim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •