Indeks IndeksJack L. Chalker QM 3 Ninety Trillion FaustsClive Staples Lewis Opowieści z Narnii 05 Podróż Wędrowca Do Świtu2009 84. Weselne dzwony 2. McPhee Margaret Opowieść przemytnikaJack Vance Alastor 933 MaruneJack McKinney RoboTech 10 InvNajpiękniejsze opowieści 20 Zbłąkane serca Sandemo MargitJack L. Chalker Downtiming the Night SJack Vance The Many Worlds of Magnus RJack Whyte The Singing SwordJack Kerouac On the Road
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Chińczykami i w jedenastu trzydziestodrugich - Anglikami i Amerykanami.
    Bardzo możliwe, że Ah Czun zrezygnowałby z małżeństwa, gdyby
    przewidział, co za niezwykłe potomstwo zrodzi się z tego związku. Było
    ono niezwykłe pod wieloma względami. Po pierwsze - pod względem
    liczebności. Urodziło się bowiem piętnaścioro dzieci, synów i córek, z
    przewagą córek. Najpierw przyszło na świat trzech chłopców, a potem już
    bez przerwy rodziły się same dziewczynki, okrągły tuzin. Mieszanina ras
    dała świetne wyniki. Okazała się nie tylko płodną, ale i całe potomstwo
    wydała zdrowe i bez zarzutu. Najbardziej jednak zadziwiała uroda dzieci
    Ah Czuna.
    Wszystkie córki były pięknościami, eteryczne i delikatne. Zaokrąglone
    kształty mamy Ah Czun złagodziły kanciastość figury papy Ah Czuna.
    Córki więc cechowała gibkość pozbawiona wybujałości i krągłe kształty
    bez otyłości. Z każdego rysu, z każdej twarzy przebijało zamglone odbicie
    Azji, stuszowane i wygładzone przez starą Anglię, Nową Anglię i
    południową Europę. Ktoś niewtajemniczony nie domyśliłby się, że w ich
    żyłach przeważa krew chińska, ale poinformowany, natychmiast odkryłby
    charakterystyczne chińskie rysy.
    Z urody córki Ah Czuna były czymś całkiem nowym, zjawiskiem nie
    spotykanym. Podobne do siebie, i tylko do siebie, różniły się jednocześnie
    krańcowo. Trudno było wziąć jedną za drugą. A jednak niebieskooka i
    jasnowłosa Maud przypominała Henriettę, brunetkę o oliwkowej cerze,
    tęsknym spojrzeniu wielkich, ciemnych oczu, o kruczoczarnych włosach.
    Ten wspólny rys godzący wszystkie różnice był wkładem Ah Czuna. To on
    dał fundament, na który naniesiono kontury pomieszanych ras. On dał
    drobnokościsty chiński szkielet, wokół którego narosło subtelne i
    delikatne saksońskie, latyńskie i polinezyjskie ciało.
    Pani Ah Czun miała własne zapatrywania, które Ah Czun szanował, ale
    którym nie dawał posłuchu, jeśli zagrażały jego filozoficznemu spokojowi.
    Pani Ah Czun od urodzenia żyła na sposób europejski. Proszę bardzo; Ah
    Czun zbudował jej europejską rezydencję. Pózniej, kiedy synowie i córki
    tak podrośli, że ich rada coś znaczyła, wybudował bungalow, obszerny, dość
    bezsensowny dom, równie prosty jak wspaniały. Z upływem czasu wyrosła
    też górska siedziba na Tantalusie, w której rodzina mogła się chronić, gdy
    z południa wiał  niezdrowy wiatr . Na Waikiki Ah Czun wystawił
    nadmorską willę na rozległym terenie tak szczęśliwie wybranym, że
    pózniej, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych budując fortyfikacje chciał
    ją zburzyć, musiał wypłacić mu ogromne odszkodowanie. W tych wszystkich
    domach nie brakło pokojów bilardowych, palarni i licznych apartamentów
    gościnnych, bo niezwykłe potomstwo Ah Czuna lubowało się w szumnym
    życiu towarzyskim. Umeblowanie było wyszukanie proste. Dzięki
    wykształconym gustom dzieci Ah Czuna wydawano olbrzymie sumy bez
    fałszywej okazałości.
    Na wykształcenie dzieci Ah Czun nie skąpił pieniędzy.  Co tam koszty -
    mówił ongiś Parkinsonowi, kiedy ten nadbaluch nie rozumiał, po co
    pakować pieniądze w i podnosić jej morskie kwalifikacje. - Pan
    prowadzi szkuner, ja płacę . Tak samo było z synami i z córkami. Oni mieli
    się kształcić, on płacił. Harold, pierworodny, ukończył Harvard i Oxford;
    Albert i Karol skończyli te same wydziały w Yale. A córki, od najstarszej do
    najmłodszej, przygotowywały się najpierw w seminarium Mills w
    Kalifornii, a potem przechodziły do Vassar*, do Wellesley* albo do Bryn
    Mawr*. [Wyższe zakłady naukowe dla kobiet w Stanach Zjednoczonych.] Te,
    które chciały, uzupełniły wykształcenie w Europie. W ten sposób dzieci Ah
    Czuna wracały ze wszystkich części świata, by mu sugerować i radzić, jak
    ma upiększyć prostą wspaniałość swojej rezydencji. Ah Czun zaś wolał
    rozkoszny blask wschodniego przepychu. Ale był filozofem i dobrze
    widział, że gust dzieci zgadzał się z wymaganiami Zachodu.
    Oczywiście jego dzieci nie były znane jako dzieci Ah Czuna. Nazwisko
    przeszło tę samą ewolucję, co i on - od zwykłego kulisa do multimilionera.
    Mama Ah Czun pisała się już A Czun, ale jej mądrzejsze potomstwo
    opuściło apostrof i podpisywało się Aczun. Ah Czun nie oponował. Taka czy
    inna pisownia nazwiska nie zakłócała mu filozoficznego spokoju i wygody.
    Poza tym nie był dumny. Ale kiedy dzieci sięgnęły w swych wymaganiach aż
    tak wysoko, że zażądały, by wdział krochmaloną koszulę, sztywny
    kołnierzyk i żakiet, zagroziły tym jego wygodzie i spokojowi. Ah Czun nie
    chciał żadnej z tych rzeczy. Wolał długie, powiewne chińskie ubiory i ani
    prośbą, ani grozbą nie dał się od nich odwieść. Dzieci próbowały i
    jednego, i drugiego, ale szczególnie grozba sromotnie zawiodła. Nie
    darmo byli w Ameryce. Poznali znaczenie bojkotu stosowanego przez
    zorganizowanych robotników, toteż nagle Ah Czun, ich ojciec, spotkał się z
    bojkotem we własnym domu. Mama A Czun buntowała i popierała dzieci.
    Jednakże Ah Czun, choć laik w sprawach zachodniej kultury, doskonale
    znał się na zachodnich warunkach pracy. Sam nie byle jaki pracodawca,
    wiedział, jak sobie poradzić z taktyką robotników. Niezwłocznie zastosował
    lokaut wobec buntowniczego potomstwa i zbłąkanej żony. Rozpuścił liczną
    służbę, zamknął stajnie i domy, a sam przeniósł się do hotelu Royal,
    którego był zresztą głównym akcjonariuszem. Rodzina w popłochu
    odwiedzała przyjaciół, on zaś spokojnie prowadził dalej rozległe interesy,
    palił długą fajeczkę z miniaturową srebrną główką i rozmyślał nad swoim
    niezwykłym potomstwem.
    Ten problem zresztą nie mącił mu spokoju. W głębi swej
    filozoficznej duszy wiedział, że gdy zagadnienie dojrzeje -
    potrafi je rozwiązać. Tymczasem dał Aczunom nauczkę, że choć
    ustępliwy, jest jednak panem ich losu. Rodzina wytrzymała
    tydzień, a potem wszyscy wraz z Ah Czunem i liczną służbą
    powrócili do bungalowu. Pózniej nikt już się nie buntował,
    gdy Ah Czun wchodził do swego przepysznego salonu w
    niebieskim jedwabnym chałacie, miękkich pantoflach i w
    czarnej jedwabnej czapeczce zakończonej czerwonym
    guziczkiem; albo kiedy na obszernych werandach już w
    palarni, w towarzystwie oficerów i cywilów palących
    papierosy i cygara, pociągał dym z długiej fajeczki ze srebrną główką.
    Ah Czun był na wyjątkowych prawach w Honolulu. Choć nie udzielał się
    towarzysko, wszędzie chętnie go by widziano. Odwiedzał tylko chińskich
    kupców w mieście, poza tym nigdzie nie bywał. Jednakże przyjmował u siebie
    i zawsze był główną osobą w rodzinie i pierwszą przy stole. Sam, z
    urodzenia chiński chłop, prezydował w atmosferze takiej kultury i
    wyrafinowania, jakiej nie znalazłoby się na całych Hawajach.
    Nie było też człowieka, któremu duma przeszkodziłaby wejść w
    progi Ah Czuna i skorzystać z jego gościnności. Po pierwsze,
    nic nie można było zarzucić jego domowi. Po drugie, Ah Czun
    był potęgą. I wreszcie, był wzorem cnót i uczciwym
    businessmanem. Pomijając fakt, że uczciwość w interesach w
    ogóle stała w Honolulu wyżej niż na kontynencie, Ah Czun
    zaćmił wszystkich miejscowych kupców swoją drobiazgową i
    niezachwianą prawością. Jego obietnica, już przysłowiowa, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •