Indeks IndeksClive Staples Lewis Opowieści z Narnii 05 Podróż Wędrowca Do Świtu2009 84. Weselne dzwony 2. McPhee Margaret Opowieść przemytnikaFeliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieżyC.S.Lewis Opowieści z Narnii 4 Srebrne KrzesłoBaker Linda Dragonlance Zaginione opowieści t 2Jack London Opowieści Mórz PoCartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłości612. Wallington Vivienne Najpiękniejsza suknia ślubnaNET Framework 20 Zaawansowane programowanie0122. Cross Melinda Muzyka serca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - A więc zamierzasz zasiąść na tronie Norwegii? W takim razie wiele nas łączy, bo
    mnie nęci korona Szwecji.
    Magnus wpatrywał się przez chwilę zdumiony w swego rozmówcę i naraz zrozumiał,
    że ma przed sobą Stena Sture.
    - Ciekaw jestem - powiedział Szwed z uśmiechem - który z nas pierwszy osiągnie
    wytyczony cel. Co prawda, ja zacząłem realizować swój wcześniej... Masz zbroję?
    - Nie, tylko konia.
    Sten Sture skinął na stojącego w pobliżu mężczyznę.
    - Postaraj się o pełne uzbrojenie dla pana Magnusa. To szlachcic, z pewnością dobrze
    włada bronią. - A potem podał dłoń Magnusowi. - Do zobaczenia, młody kogucie. Miejmy
    nadzieją, że następnym razem spotkamy się jako królowie. I dobrzy sąsiedzi.
    - %7łyczyłbym sobie tego samego! Dziękuję za wszystko!
    ROZDZIAA VIII
    I tak nadszedł dziewiętnasty dzień stycznia 1520 roku. Ranek był chłodny i szary,
    kiedy Magnus żegnał się z Marią i Endrem. Nie spadł ani jeden płatek śniegu, nawet tej
    pomocy poskąpiły Szwedom niebiosa...
    Endre patrzył ze smutkiem na przyjaciela.
    - Dlaczego nie mogę jechać z tobą? A jeśli zostaniesz ranny? Będziesz mnie
    potrzebować...
    Magnus, który znów był dumnym i odważnym szlachcicem, potrząsnął głową.
    - Ufam, że zatroszczysz się o Marię i odwieziesz ją do brata, gdybym nie wrócił. Jeśli
    wziąłbym cię z sobą, moglibyśmy zginąć obaj, a ona zostałaby całkiem sama. Ja mam
    większą wprawę we władaniu mieczem niż ty. Ale nie martw się, wrócę. Ja, a nie von Litzen!
    Czekajcie tu na mnie albo na wiadomość ode mnie, gdyby coś... no, rozumiecie.
    Maria spoglądała na przyjaciela z niemym podziwem. Błyszcząca zbroja leżała na nim
    jak ulał, brązowe włosy okalały twarz. Pod pachą trzymał hełm. Stalowe oczy pałały
    niezwykłym żarem, ale gdzieś na ich dnie czaiła się powaga. Wydawał się taki męski, że
    miłość Marii, która ostatnimi czasy trochę przygasła, rozpaliła się na nowo.
    - Szkoda tylko, że nie mam tarczy należącej do rodu Maarów, ozdobionej czarnym
    łbem kuny - żałował Magnus. - A teraz, przyjacielu, zostaw nas na chwilę samych.
    Endre bez słowa opuścił izbę.
    Serce Marii biło jak szalone, gdy Magnus delikatnie wziął ją w ramiona i przyciągnął
    do siebie. Przytulił policzek do jej włosów i tak stali nieporuszeni przez dłuższą chwilę.
    Obejmowanie chłodnego pancerza wydało się naraz dziewczynie mało romantyczne, więc
    zarzuciła ukochanemu ręce na szyję. A Magnus pochylił się i dotknął ustami jej warg.
    Teraz! myślała Maria pełna oczekiwania. Zaraz ogarnie mnie znów to cudowne
    uczucie, które sprawi, że świat wokół przestanie istnieć...
    Ale co to? Zwiat nie zniknął. Nadal widzi ściany z drewnianych bali, rzezbioną
    narożną szafkę, okno...
    Coś jest nie tak, zaniepokoiła się. Przecież pamiętała dokładnie, jak było...
    Magnus wypuścił księżniczkę z objęć i spojrzał na nią zdziwiony, jakby zobaczył ją
    po raz pierwszy.
    - Nie wiedziałem, że potrafisz tak całować - rzekł. - Kiedy wrócę...
    Skinęła pośpiesznie głową.
    - Uważaj na siebie, Magnusie! Nie próbuj sam wybić wszystkich żołnierzy króla
    Christiana!
    - Poradzę sobie jakoś - uśmiechnął się.
    Na twarzy Marii malowało się lekkie rozczarowanie. W ten pocałunek włożyła całe
    swoje uczucie...
    Szwedzka armia stała gotowa do walki.
    Raz jeszcze pospólstwo zgromadziło się wokół chorągwi Sturego. Lud wiązał z jego
    imieniem nadzieję na pełne chwały zwycięstwo nad Duńczykami.
    Jezioro Äsunden, skute lodem i przykryte warstwÄ… Å›niegu, trwaÅ‚o pogrążone w ciszy.
    Magnus obserwował z daleka wodza, który cwałując na szarym koniu od oddziału do
    oddziału podnosił na duchu żołnierzy i dodawał im odwagi.
    Muszę jeszcze kiedyś z nim porozmawiać, pomyślał Magnus rozgoryczony. Wydaje
    mi się, że on mógłby mi pomóc. Choćby nadać mi wyższy tytuł, bym miał większy posłuch
    wśród ludzi!
    W oddali błysnęła szwedzka chorągiew. Tu i ówdzie powiewały na wietrze proporce,
    co oznaczało, że w bitwie biorą udział znane, potężne rody.
    Ale główną siłę i podporę armii Stena Sture także w tej bitwie stanowili chłopi.
    Szwedzi trwali w oczekiwaniu.
    Mały dobosz stał w pobliżu głównego sztandaru i czekał na sygnał. Nie przestawał
    oblizywać ust, aż spierzchły mu na mrozie i popękały do krwi. Dłonie posiniały mu z zimna.
    Nie odważył się jednak założyć rękawic, bo przecież musiał być gotowy.
    Na pewno wszyscy w domu byli z niego dumni. Wszak to on na rozkaz wodza Stena
    Sture miał swym bębnieniem dać sygnał żołnierzom i poderwać do boju tę potężną armię.
    Oczywiście było wielu dorosłych wojskowych doboszy, jednak to jego werbel miał rozpocząć
    bitwę. Chłopiec nie spuszczał wzroku z wodza, bacznie obserwując również przeciwległy
    brzeg.
    Pojedyncze płatki zawirowały w powietrzu, ale one z pewnością nie mogły zamoczyć
    Duńczykom prochu...
    Magnus kręcił się nerwowo na koniu. Do oddziałów szwedzkich dotarła już
    wiadomość, że wróg nadciąga. Muszę znalezć von Litzena, powtarzał w myślach. To moje
    zadanie. Muszę się pilnować, nie dać się porwać gorączce walki. Muszę się opanować,
    myśleć chłodno. Najważniejsze, bym znalazł von Litzena, reszta nie ma znaczenia.
    Nagle w szwedzkich szeregach rozległ się głuchy pomruk. Przeciwległy brzeg ożył i
    wojska przeciwnika ruszyły naprzód.
    Magnusa przeszły ciarki, poczuł, że pocą mu się ręce. Potężna armia wytoczyła się
    szeroką ławą na lód.
    - Jezu, zmiłuj się! - szepnął ktoś obok.
    Na zamarzniÄ™tej tafli jeziora Äsunden pojawiaÅ‚y siÄ™ coraz to nowe oddziaÅ‚y,
    pokrywając szczelnie całą jego białą powierzchnię. Głuche dudnienie werbli rozbrzmiewało
    coraz silniej, potęgując grozę. Ciężkie armaty zostały wycelowane, a wiatr unosił nad skutą
    lodem płaszczyzną odgłosy komend.
    Mały dobosz zacisnął dłonie na pałeczkach, ale zaraz przypomniał sobie, że powinno
    się je trzymać swobodnie, więc zawstydzony zwolnił uścisk. Och, mamo, jeśli nie wrócę,
    pomyślał, zaopiekuj się moim psiakiem!
    Dlaczego czekamy? denerwował się Magnus. Niecierpliwość sprawiała, że z trudem
    znosił tę pełną napięcia ciszę. Chciał, by już się zaczęło! Pragnął już ruszyć w stronę jeziora.
    Na myśl o bitwie wypełniała go radość. Uspokój się, Magnusie, powtarzał sobie w myślach.
    Nie pozwól, by drzemiące w tobie mroczne siły wzięły górę. Pamiętaj o swym powołaniu!
    Będziesz kiedyś królem Norwegii, nie jest twoim przeznaczeniem umrzeć tu na lodzie
    Äsunden.
    Uśmiechnął się do siebie. Sten Sture, który także marzył o zdobyciu tronu, miał chyba
    rację, mówiąc o swej przewadze.
    Rzucił spojrzenie do tyłu. Szwedzka armia, która przed chwilą sprawiała wrażenie
    imponującej siły, wydawała mu się teraz - w porównaniu ze zbliżającą się ku nim potęgą
    wojska przeciwnika - katastrofalnie niewielką garstką. Magnusa oblał zimny pot.
    Ciekawe, jak blisko tamci podejdÄ…?
    Wtedy wielki wódz podniósł dłoń. Mały dobosz drgnął, uderzył w bęben i po kilku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •