[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydawało. Drgnęła, gdyż nagle zrobiło się chłodno, i podeszła do
fortepianu. Palce dotknęły klawiszy i wszystko inne przestało być ważne.
Grała w tonacji moll, coraz głośniej, coraz szybciej, jak gdyby chciała
zagłuszyć ten głos, wciąż brzęczący w jej głowie.
Zamknęła oczy, wyciągnęła przed siebie ręce i napięła je z całej siły.
Z zaciśniętymi ustami, napiętymi mięśniami karku poruszała się przy
fortepianie w takt granej kompozycji. Dopiero gdy zaprotestowały
zmęczone mięśnie, Madeline rozluzniła ręce i szybko przebiegła palcami
po klawiaturze.
- W porządku. Wystarczy.
Dłonie dziewczyny zawisły nad klawiaturą. Czuła,że Elias stoi tuż za
jej prawym ramieniem. Nie wiedziała, że do niej podszedł.
43
RS
- Masz. - Przed nieprzytomnymi oczyma Madeline pojawiła się jakaś
kartka. - Zagraj to.
Drgnęła, słysząc rozkazujący ton w jego głosie, a jej szare oczy
pociemniały. Ręce wciąż trzymała nad klawiaturą.
- Oddychaj.
Podskoczyła, gdy poczuła jego ciężkie ręce po obu stronach szyi.
- Powiedziałem, oddychaj.
Pomyślała nierozsądnie, że już nigdy więcej nie odetchnie, wyłącznie
na złość Eliasowi, jednak chwilę pózniej desperacko wciągnęła powietrze.
Ciało zadecydowało za nią. Płuca dziewczyny napełniały się i opróżniały,
a palce Eliasa zaczęły delikatnie głaskać napięte mięśnie jej karku.
- Nie rób tego. - Zrzuciła jego dłonie, ale natychmiast powróciły.
- Cicho. Uspokój się i rozluznij. - Głos mężczyzny był niski,
relaksujący, nie było w nim nawet cienia wrogości. Madeline zaczęła się
zastanawiać, czy aby na pewno się nie pomyliła.
Czuła, że napięcie powoli ustępuje, ramiona rozluzniają się. Lekko
dotknęła palcami klawiszy.
- Bardzo dobrze. - Elias nagle cofnął dłonie. - O wiele lepiej. A teraz
graj.
Niemal bezmyślnie skoncentrowała się na kartce papieru i zaczęła
grać. Kiedy dotarła do końca, nagle pojawiła się następna kartka, potem
następna i jeszcze jedna. Madeline wciąż grała, a jej twarz ściągnięta była
smutkiem. W pewnej chwili przestała słyszeć muzykę. Niemalże stała się
muzyką. Ponura tęskna melodia była pieśnią jej własnego serca. Zagrała
44
RS
ostatni cichy akord, jakby nie dokończony. Jednak nie było już więcej
kartek, nie było już więcej nut. Dzwięk wibrował w powietrzu, a Madeline
położyła bezwładne ręce na kolanach.
Poczuła delikatny ucisk na podbródku. Odwróciła głowę i ujrzała, że
Elias siedzi obok niej i trzyma jej brodę w dłoni. Wpatrywał się w nią z
napięciem.
- Czy to do filmu? - zapytała cicho.
- Tytułowy utwór. - Skinął głową. - Napisałem go tego wieczoru,
kiedy się poznaliśmy.
Zacisnęła usta i próbowała zwalczyć nagłą falę gorąca. Grała jego
muzykę, czuła ją, czuła rozpacz, która kazała mu napisać ten utwór. Była
tak blisko niego, wkroczyła w jego prywatny świat. To uczucie było
dojmujące i... przerażające.
On także tak to odbierał, czuł radość i przerażenie zarazem. Widziała
to w jego oczach, wyczuwała w delikatnym drżeniu palców, które zsunęły
się z jej brody w kierunku szyi i jeszcze niżej. Niejasno zdawała sobie
sprawę, że jego ręka znajduje się prawie na jej piersiach i gdzieś w głowie
usłyszała ostrzeżenie: cofnij się, Madeline, cofnij się, ciągle jeszcze jest
czas. Jednak zielone oczy Eliasa zdawały się obiecywać wiosnę i ponowne
narodzenie, a pierś dziewczyny rozgrzała się pod jego dłonią niczym
ziemia pod wpływem porannego słońca. Wszystko, co nastąpiło,
wydawało się naturalne i nieuniknione. Należała przecież do Eliasa
Shepherda, odkąd po raz pierwszy zagrała jego muzykę, a on na pewno
również należał do niej. Instynktownie przykryła dłonią jego rękę i
przycisnęła ją mocniej do piersi. Przez chwilę miała wrażenie, że za tymi
nieruchomymi oczyma i zaciśniętymi ustami kryje się uśmiech,
45
RS
przeznaczony specjalnie dla niej. Jednak nagle Elias wyrwał rękę, wstał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]