[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzymać sobie jej wynagrodzenie. Ona nie potrzebuje pańskich pieniędzy, bo jeśli
człowiek w pańskim wieku jest aż tak bogaty, to znaczy, że maczał palce w
brudnych interesach.
- A może pańska córka chciałaby się sama wypowiedzieć w swoim imieniu? - Raul
spojrzał na nią. - Czy zgadzasz się z ojcem, Mario?
Cóż chciał, żeby powiedziała? %7łe nie zgadza się? %7łe ojciec jest chory i szalony po
całym życiu spędzonym w samotności, biedzie i rozgoryczeniu, bo nie potrafił zyskać
uznania w świecie sztuki...
- Jak powiedział ojciec, nie jesteś tutaj chętnie widziany, Raul. Proszę, przekaż moje
przeprosiny pannie Dysart. Nie jestem jej już teraz potrzebna... jeśli w ogóle
kiedykolwiek byłam. Czuję jednak wiele wdzięczności za jej życzliwość.
Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę.
- Rozumiem - powiedział spokojnie. - W takim razie adios.
Odwrócił się i odszedł tą samą drogą.
- Dobrze, że się go pozbyliśmy! - Ojciec z gniewnym chrząknięciem wszedł do
prymitywnej szopy, będącej ich domem.
Maria patrzyła przez łzy, jak Raul odchodzi z jej życia.
Próbowała utrwalić w pamięci zarys jego głowy, wyprostowaną sylwetkę, szerokie
ramiona i lekki swobodny krok. Wkrótce straci go z oczu i nie zobaczy więcej.
Bardziej niż czegokolwiek na świecie pragnęła pobiec za nim i zapewnić, że nie
wierzy w żadne z oskarżeń ojca. Jednak, czy warto wyjaśniać, że miała obowiązek
być lojalna przede wszystkim wobec człowieka, który ją wychował i dbał o nią?
- Och, Raul, kocham cię - powiedziała głośno, czując, że jej serce i duszę przeszywa
ból. Utraciła szczęście przebywania blisko niego.
Następnego dnia, kiedy ojciec odbywał sjestę, Maria napisała ukradkiem list do
panny Dysart:
Droga Panno Dysart!
Jestem bardzo zmartwiona, że zdrowie ojca nie pozwała mi wrócić na Cozumel, by
pożegnać się z Panią i podziękować za to, że była mi Pani zawsze tak życzliwa.
Zwiedzanie miast Majów oraz Miridy pozostanie dla mnie niezapomnianym
przeżyciem. Jestem szczerze wdzięczna, że stworzyła mi Pani tę możliwość. Mam
nadzieję, że Pani podróż powrotna do Anglii będzie przyjemna.
Szczerze oddana i przywiązana Maria
Czytając to, co napisała, zastanawiała się, czy słowo przywiązana" nie brzmi zbyt
poufale, ale nie mogła go przekreślić, więc musiało tak zostać. Wiedziała, że nie
warto wysyłać listu na Cozumel, gdyż może minąć się z wyjeżdżającą panną Dysart.
Lepiej wysłać go do nowego kompleksu wypoczynkowego na nazwisko Raula.
Okazało się zresztą, że jeden z synów Rosalby był zatrudniony w ośrodku i mógł
przekazać kopertę następnego dnia.
Po załatwieniu tej sprawy Maria wróciła do domu. Nie wątpiła już, że jej ojciec był
poważnie chory. Wydawało się, że niknie w oczach. Podejrzewała, że ma bóle i
próbuje je stłumić za pomocą alkoholu. Pragnęła się dowiedzieć, co mu dolega, ale
bała się spytać, by nie wywołać nowego wybuchu wściekłości.
Być może konieczna była operacja, a nie miał na nią pieniędzy. Wiedziała, że zabiegi
lekarskie są w Meksyku bardzo drogie i że biedacy często umierają na choroby,
które w Stanach są całkowicie uleczalne. Lecz i tam, jak mówił ojciec, leczenie
szpitalne i lekarstwa kosztują majątek, jeśli się nie ma ubezpieczenia. Była pewna,
że ojciec nie jest ubezpieczony. Artyści przecież zawsze żyli z dnia na dzień, zależąc
od dobrej woli mecenasów. Raul mógłby zostać jego sponsorem, gdyby ojciec był
skłonniejszy do uległości. Nie uznawał jednak kompromisów, gdy chodziło o zasady.
Podziwiała go za to, ale zdrowy rozsądek mówił jej, że nie wolno przedkładać zasad
nad żywych ludzi, tak jak on to uczynił, stając między matką a jej rodziną.
Człowiek, pragnący wszystko poświęcić sztuce, powinien się dobrze zastanowić, czy
może brać na siebie odpowiedzialność za żonę i dziecko.
Tego wieczoru prawie nie tknął jedzenia, które mu przygotowała.
- Nie jestem głodny. Nie przesadzaj. Nigdy nie jadam dużo, kiedy odpoczywam. Za
kilka dni wrócę do pracy i apetyt mi się poprawi.
Istotnie następnego dnia zdawało się, że ojciec odzyskał sporo energii. Zdecydował
się namalować jej portret. Rozstawił sztalugi i upozował córkę. Maria zaczęła już
podejrzewać, że być może padła ofiarą własnej wyobrazni. W miarę upływu czasu to
ona, choć siedziała bez ruchu, opadła z sił, a nie ojciec, pracujący niezmordowanie
nad portretem. Zaniepokoiła się znowu, gdy spostrzegła, że zapał twórczy
podtrzymywał następną butelką tequili. Popołudnie dłużyło się w nieskończoność,
ale w końcu ojciec wydał pomruk satysfakcji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]