[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lizzie, że Mac ostatnio przesiaduje do pózna w pracy. Lizzie
zdumiała się na jej widok, ale nie mrugnąwszy okiem, uściskała ją
mocno i udzieliła wsparcia.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Tego właśnie Bridget potrzebowała. Zawsze odważnie
stawała do walki, ale tym razem stawka była wyjątkowa. W końcu
szło o jej życie. Musiała wzbudzić w sobie wiele wiary, żeby
zacząć działać. Na posterunku przywitał ją i poznał jeden z zastęp-
ców Maca.
- Szef jest u siebie w biurze. Może pani się uda na niego
wpłynąć. Jest zły jak osa.
Bridget podeszła do drzwi jego biura i delikatnie zapukała.
- O co chodzi? - zawołał Mac tubalnym głosem. Bridget nie
ulękła się. Przecież nigdy się go nie bała.
Otworzyła drzwi, uśmiechnęła się i odezwała jak gdyby
nigdy nic:
- Już tak pózno, a ty jeszcze pracujesz?
Mac gwałtownym ruchem podniósł głowę znad biurka. Na
jego twarzy malowało się zaskoczenie, ale wyraz oczu miał
nieprzenikniony, poza jednym krótkim błyskiem nadziei.
Momentalnie jednak opanował się i opuścił wzrok na papiery, nad
którymi pracował.
- Jeżeli przyjechałaś tu w sprawie dziecka twojej ciotki, to
wydaje mi się, że wiem, gdzie je możesz znalezć.
- Nie, nie po to tu jestem, Mac. Ciocia Finola nie potrzebuje i
nie chce mojej pomocy. Zrezygnowałam z poszukiwań. Wpisała
swoje nazwisko do bazy danych dotyczących adopcji. Jeśli córka
pona
ous
l
a
d
an
sc
zechce ją odnalezć, będzie mogła to zrobić bez trudu.
Mac pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym zmienił temat
rozmowy.
- Znalezliśmy twój samochód w jeziorze jakieś dwa
kilometry od miejsca, gdzie wyłowiliśmy poprzednie.
Zatrzymaliśmy też winowajców.
- Brawo, Mac. Wiedziałam, że ich znajdziesz.
- Nie było tam twojego bagażu. Jeszcze nie wiem, co z nim
zrobili.
- Nieważne.
Mac podniósł wreszcie na nią oczy i utkwił wzrok w
srebrnym naszyjniku, który jej podarował i który stale nosiła.
- Tak myślałem - chrząknął. - Więc dlaczego tu przyjechałaś?
Bridget uśmiechnęła się i podeszła do niego. Wglądała
pięknie i elegancko, mimo że miała na sobie tylko markowe dżinsy
i bawełnianą koszulkę, którą jej podarował, z dużymi inicjałami
BSHW, czyli Biuro Szeryfa Hrabstwa Winchester.
Taak... pomyślał Mac, wciąż mając się przed nią na
baczności.
Z dużej torby na zakupy wyciągnęła białą papierową torebkę
z monstrualnymi hamburgerami z zajazdu u Chucka. Po jednym
dla każdego... Mac nie mógł powstrzymać uśmiechu na ich widok.
- Nie tylko po to, żebyś miał co zjeść. Przyjechałam głównie
pona
ous
l
a
d
an
sc
dlatego, że chcę złożyć zawiadomienie o zaginięciu pewnej
kobiety. Podejrzewam, że zaginęła niejaka Bridget Elliott -
oświadczyła, sadowiąc się na blacie biurka.
- Czyżby?
- Cóż, zaginęła w każdym razie ta jej część, która była
cyniczna i bezwzględna. I jestem pewna, że nie zostanie nigdy
odnaleziona. Przepadła na dobre.
- Co jeszcze powinienem umieścić w tym raporcie?
- Wydaje mi się, że Bridget Elliott wciąż chce napisać
książkę.
A więc próżne były moje nadzieje, pomyślał z bólem Mac.
Ona się nie zmieniła. Wciąż chce napisać tę podłą książkę.
- To będzie książka dla dzieci. Odniosłam wrażenie, że
Bridget uwielbiała czytać dzieciom w antykwariacie. Przyszło jej
więc do głowy, że może znalazła swoje prawdziwe powołanie:
pisanie książek dla dzieci. I tylko to zamierza pisać. Mac, Jane i
Bridget Elliott to ta sama osoba. Nie przeczę, że jestem bogata i że
przez całe życie korzystałam z przywilejów, których większość lu-
dzi nawet nie potrafi sobie wyobrazić. Ale się zmieniłam. Mój
pobyt tutaj, z tobą, otworzył mi oczy i serce na coś o wiele
ważniejszego. Jedyną rzeczą, której teraz pragnę, jest twoja miłość,
jeśli zgodzisz się jeszcze mnie przyjąć.
Mac wstał, wyszedł zza biurka i stanął przed nią. Oparł się o
pona
ous
l
a
d
an
sc
blat obydwiema rękami tak, że znalezli się bardzo blisko siebie.
- Chcesz powiedzieć, że jesteś gotowa zrezygnować z
podróży do Europy, markowych ciuchów i stylu życia, o którym
większość kobiet może tylko marzyć?
Bridget oplotła rękami jego szyję i skinęła głową.
- Po to, by żyć z tobą, budzić się przy tobie, jezdzić na Daisy
po twoim ranczu i jeść niezrównane hamburgery, szeryfie Riggs?
No jasne! Mac nie wierzył własnym uszom. Musiał się jeszcze
upewnić. Z bijącym sercem zapytał:
- Jesteś pewna?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]