Indeks IndeksClive Staples Lewis Opowieści z Narnii 05 Podróż Wędrowca Do Świtu2009 84. Weselne dzwony 2. McPhee Margaret Opowieść przemytnikaNajpiękniejsze opowieści 20 Zbłąkane serca Sandemo MargitFeliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieżyC.S.Lewis Opowieści z Narnii 4 Srebrne KrzesłoJack London Opowieści Mórz PoCalling on Dragons Patricia C. WredeAnthony, Piers Dragon's GoldBuechting_Linda_(Jamison_Kelly)_ _Tatuś_na_zamowienie0059. Cajio Linda Noce w białym atłasie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zwielokrotnionej produkcji, ale...
    Narran również wstał, a jego żółtawozielona cera powlokła się ciemnym rumieńcem. -
    Nie zrobiłem...
    - Dość tego. - Anel uciszyła gniewne głosy ich obojga jednym cichym słowem. Kiedy
    oboje się uspokoili, powiedziała do Narrana: - Czy masz dowody na potwierdzenie swego
    zarzutu?
    - Znam szczegóły jego postępków. Kiedy już o nich usłyszysz, pewien jestem, że
    zgodzisz się co do tego, że winien jest zarazem zdrady i herezji.
    Enna zacisnęła pięść na gładkim pergaminie zaścielającym jej stół. - Herezji,
    Narranie? Chyba się mylisz!
    - Herezji - powtórzył stanowczo Narran.
    Anel westchnęła. - Zatem musimy wysłuchać tych szczegółów. Jeśli masz rację,
    poślemy po Igraine a. - Rzuciła Ennie pocieszające spojrzenie. - Będzie miał okazję, by się
    wytłumaczyć.
    - Lord Teragrym nie może cię teraz przyjąć.
    Młody ogr w tunice ze smoczym herbem rodu Teragryma usiłował wypchnąć Jyrbiana
    z niewielkiej, prywatnej poczekalni. Otoczenie było przytulne i bogate, szare kamienne ściany
    pokrywały pyszne kobierce, a w palenisku trzaskał mały wesoły ogień, którego błyski
    odbijały się w marmurach kominka. Przy ogniu znajdował się stołek, na którym Teragrym
    zasiadał w komnacie audiencji. Wydawało się, że od tamtej chwili minęły miesiące, a nie
    zaledwie cztery tygodnie.
    Jyrbian otrzepał brudną tunikę i musnął krwawe plamy na rękawach, żałując, że nie
    poświęcił chwili na przebranie się przed złożeniem raportu Teragrymowi. Im bardziej jednak
    w drodze powrotnej drużyna zbliżała się do Takaru, tym większą odczuwał potrzebę
    pośpiechu. Zbyt wiele osób wiedziało, co się dzieje, a Teragrym nie nagrodzi go za nowinę,
    którą może usłyszeć w jadalni.
    - Czy powiedziałeś mu, w jak ważnej sprawie muszę się z nim widzieć? - zapytał ogra,
    wyrywając się z jego rąk. - Czy powiadomiłeś go, że przed chwilą wróciłem z Kal-Theraxian,
    gdzie zostaliśmy napadnięci przez bandę zbiegłych niewolników?
    Nie dając się zbyć tak łatwo, młodszy ogr uśmiechnął się uprzejmie, skłonił i
    ponownie chwycił Jyrbiana za łokieć.
    - Ależ oczywiście. Jednak w tej chwili lord jest bardzo zajęty. Może jutro...
    Okazując widoczny brak manier, Jyrbian jednym haustem wypił kielich wina, który w
    drodze do komnaty Teragryma wziął od niewolnika na korytarzu. Delikatny, słodki płyn
    przyniósł ukojenie jego wyschniętemu gardłu i skołatanym nerwom.
    - Zdaję sobie sprawę, że lord jest zajęty, jednakże muszę przekazać nowiny, które
    przyniosłem. Informacje o gubernatorze Igraine...
    - Nie dzisiaj. - Uprzejmy ton ogra znikł, zastąpiony przez kamienny chłód. - O tym
    lord Teragrym słyszał już dziś wystarczająco dużo.
    - Co chcesz przez to powiedzieć?
    - Nie słyszałeś? Rada właśnie wydała nakaz zatrzymania gubernatora. Został
    oskarżony o herezję.
    Jyrbian był tak osłupiały, że pozwolił się wypchnąć za drzwi. Khallayne czekała na
    korytarzu. W przeciwieństwie do niego wykąpała się, zmieniła ubranie i wyszczotkowała
    swoje długie, czarne włosy. Miała na sobie jedwabną tunikę i haftowaną kamizelę.
    Uśmiechnęła się uprzejmie, jakby go ledwo znała, po czym pozwoliła, by służący
    Teragryma wpuścił ją do środka.
    Jyrbian kipiał z nieopanowanej wściekłości. Wyobrażał już sobie, jak Everlyn
    wyślizguje mu się z rąk. Zawiodły go nadzieje na otrzymanie posiadłości. Rzucił kieliszkiem
    w ścianę naprzeciw drzwi Teragryma. Okruchy posypały się na podłogę.
    Wewnątrz komnaty Khallayne zatrzymała się i uśmiechnęła, słysząc brzęk tłuczonego
    szkła.
    - Co to było? - spytał służący Teragryma.
    - Przypuszczalnie Jyrbian dał ujście swej frustracji.
    Teragrym nie kazał jej czekać długo.
    Kiedy wszedł, Khallayne położyła w błagalnym geście otwarte dłonie na podłodze
    wewnętrzną stroną do góry i nisko się skłoniła. Dopiero kiedy padł na nią cień lorda, powoli
    wyprostowała się.
    Teragrym siedział przed nią na stołku.
    - Panie...
    - Przybyłaś z Kal-Theraxian - przerwał jej.
    Zawahała się i zająknęła. Przez całą powrotną drogę powtarzała sobie w myślach, co
    mu powie. Nigdy tak bardzo nie pragnęła jego nauki. Nigdy jeszcze tak bardzo nie
    potrzebowała jego wsparcia.
    Powtarzała w myślach słowa, które znała na pamięć, zanim jeszcze ujrzała
    kościanobiałe wstęgi na miejskich bramach, barwy żałoby po Powierniczce.
    Teraz ledwo mogła je wykrztusić: - T... tak. By... byłam w Kal-Theraxian. - Z trudem
    odzyskała panowanie nad sobą. - Kilku znajomych pojechało tam z wizytą, a ja się
    przyłączyłam. Przykro mi, czcigodny panie. Czy powinnam była cię o tym powiadomić?
    - Powiedz mi, co tam widziałaś.
    - Co widziałam? Nie rozumiem. Widzieliśmy posiadłość i kopalnie. Gubernator
    Igraine...
    - Nie nadużywaj mojej cierpliwości! - warknął Teragrym. - Jestem pewien, że wiesz,
    co mam na myśli. Jak się zachowywał Igraine? Czy byłaś świadkiem czegoś, co można było
    uznać za zdradę? - Zawahał się, przeciągając ostatnie słowo, jakby spodziewając się, że
    wciągnie ją w pułapkę.
    - Zdradę... - Głos ugrzązł jej w gardle i ucichł w jej przyspieszonym oddechu. -
    Czcigodny panie, ja... - Przed oczami stanął jej Igraine mówiący w ciemności:  Być może
    któregoś dnia będziesz mogła mi pomóc . Jednak jeśli skłamie Teragrymowi, a łgarstwo to
    zostanie wykryte...
    -Ja...
    - Więc zauważyłaś jakieś zdradzieckie postępowanie czy nie?
    - Czcigodny panie, zechciej mi wybaczyć. Zaskoczyłeś mnie tak mocnym słowem.
    Widzieliśmy... ja widziałam Igraine a i jego majątek. Poznałam jego rodzinę. Pokazał nam
    swoje nowe metody zwiększania dochodów z pracy niewolników.
    - A czy te metody nie sprawiały wrażenia zdradzieckich?
    Dokonała wyboru. Musiała stanąć po stronie Igraine a. Zaczerpnęła głęboko tchu. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •