[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwielokrotnionej produkcji, ale...
Narran również wstał, a jego żółtawozielona cera powlokła się ciemnym rumieńcem. -
Nie zrobiłem...
- Dość tego. - Anel uciszyła gniewne głosy ich obojga jednym cichym słowem. Kiedy
oboje się uspokoili, powiedziała do Narrana: - Czy masz dowody na potwierdzenie swego
zarzutu?
- Znam szczegóły jego postępków. Kiedy już o nich usłyszysz, pewien jestem, że
zgodzisz się co do tego, że winien jest zarazem zdrady i herezji.
Enna zacisnęła pięść na gładkim pergaminie zaścielającym jej stół. - Herezji,
Narranie? Chyba się mylisz!
- Herezji - powtórzył stanowczo Narran.
Anel westchnęła. - Zatem musimy wysłuchać tych szczegółów. Jeśli masz rację,
poślemy po Igraine a. - Rzuciła Ennie pocieszające spojrzenie. - Będzie miał okazję, by się
wytłumaczyć.
- Lord Teragrym nie może cię teraz przyjąć.
Młody ogr w tunice ze smoczym herbem rodu Teragryma usiłował wypchnąć Jyrbiana
z niewielkiej, prywatnej poczekalni. Otoczenie było przytulne i bogate, szare kamienne ściany
pokrywały pyszne kobierce, a w palenisku trzaskał mały wesoły ogień, którego błyski
odbijały się w marmurach kominka. Przy ogniu znajdował się stołek, na którym Teragrym
zasiadał w komnacie audiencji. Wydawało się, że od tamtej chwili minęły miesiące, a nie
zaledwie cztery tygodnie.
Jyrbian otrzepał brudną tunikę i musnął krwawe plamy na rękawach, żałując, że nie
poświęcił chwili na przebranie się przed złożeniem raportu Teragrymowi. Im bardziej jednak
w drodze powrotnej drużyna zbliżała się do Takaru, tym większą odczuwał potrzebę
pośpiechu. Zbyt wiele osób wiedziało, co się dzieje, a Teragrym nie nagrodzi go za nowinę,
którą może usłyszeć w jadalni.
- Czy powiedziałeś mu, w jak ważnej sprawie muszę się z nim widzieć? - zapytał ogra,
wyrywając się z jego rąk. - Czy powiadomiłeś go, że przed chwilą wróciłem z Kal-Theraxian,
gdzie zostaliśmy napadnięci przez bandę zbiegłych niewolników?
Nie dając się zbyć tak łatwo, młodszy ogr uśmiechnął się uprzejmie, skłonił i
ponownie chwycił Jyrbiana za łokieć.
- Ależ oczywiście. Jednak w tej chwili lord jest bardzo zajęty. Może jutro...
Okazując widoczny brak manier, Jyrbian jednym haustem wypił kielich wina, który w
drodze do komnaty Teragryma wziął od niewolnika na korytarzu. Delikatny, słodki płyn
przyniósł ukojenie jego wyschniętemu gardłu i skołatanym nerwom.
- Zdaję sobie sprawę, że lord jest zajęty, jednakże muszę przekazać nowiny, które
przyniosłem. Informacje o gubernatorze Igraine...
- Nie dzisiaj. - Uprzejmy ton ogra znikł, zastąpiony przez kamienny chłód. - O tym
lord Teragrym słyszał już dziś wystarczająco dużo.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie słyszałeś? Rada właśnie wydała nakaz zatrzymania gubernatora. Został
oskarżony o herezję.
Jyrbian był tak osłupiały, że pozwolił się wypchnąć za drzwi. Khallayne czekała na
korytarzu. W przeciwieństwie do niego wykąpała się, zmieniła ubranie i wyszczotkowała
swoje długie, czarne włosy. Miała na sobie jedwabną tunikę i haftowaną kamizelę.
Uśmiechnęła się uprzejmie, jakby go ledwo znała, po czym pozwoliła, by służący
Teragryma wpuścił ją do środka.
Jyrbian kipiał z nieopanowanej wściekłości. Wyobrażał już sobie, jak Everlyn
wyślizguje mu się z rąk. Zawiodły go nadzieje na otrzymanie posiadłości. Rzucił kieliszkiem
w ścianę naprzeciw drzwi Teragryma. Okruchy posypały się na podłogę.
Wewnątrz komnaty Khallayne zatrzymała się i uśmiechnęła, słysząc brzęk tłuczonego
szkła.
- Co to było? - spytał służący Teragryma.
- Przypuszczalnie Jyrbian dał ujście swej frustracji.
Teragrym nie kazał jej czekać długo.
Kiedy wszedł, Khallayne położyła w błagalnym geście otwarte dłonie na podłodze
wewnętrzną stroną do góry i nisko się skłoniła. Dopiero kiedy padł na nią cień lorda, powoli
wyprostowała się.
Teragrym siedział przed nią na stołku.
- Panie...
- Przybyłaś z Kal-Theraxian - przerwał jej.
Zawahała się i zająknęła. Przez całą powrotną drogę powtarzała sobie w myślach, co
mu powie. Nigdy tak bardzo nie pragnęła jego nauki. Nigdy jeszcze tak bardzo nie
potrzebowała jego wsparcia.
Powtarzała w myślach słowa, które znała na pamięć, zanim jeszcze ujrzała
kościanobiałe wstęgi na miejskich bramach, barwy żałoby po Powierniczce.
Teraz ledwo mogła je wykrztusić: - T... tak. By... byłam w Kal-Theraxian. - Z trudem
odzyskała panowanie nad sobą. - Kilku znajomych pojechało tam z wizytą, a ja się
przyłączyłam. Przykro mi, czcigodny panie. Czy powinnam była cię o tym powiadomić?
- Powiedz mi, co tam widziałaś.
- Co widziałam? Nie rozumiem. Widzieliśmy posiadłość i kopalnie. Gubernator
Igraine...
- Nie nadużywaj mojej cierpliwości! - warknął Teragrym. - Jestem pewien, że wiesz,
co mam na myśli. Jak się zachowywał Igraine? Czy byłaś świadkiem czegoś, co można było
uznać za zdradę? - Zawahał się, przeciągając ostatnie słowo, jakby spodziewając się, że
wciągnie ją w pułapkę.
- Zdradę... - Głos ugrzązł jej w gardle i ucichł w jej przyspieszonym oddechu. -
Czcigodny panie, ja... - Przed oczami stanął jej Igraine mówiący w ciemności: Być może
któregoś dnia będziesz mogła mi pomóc . Jednak jeśli skłamie Teragrymowi, a łgarstwo to
zostanie wykryte...
-Ja...
- Więc zauważyłaś jakieś zdradzieckie postępowanie czy nie?
- Czcigodny panie, zechciej mi wybaczyć. Zaskoczyłeś mnie tak mocnym słowem.
Widzieliśmy... ja widziałam Igraine a i jego majątek. Poznałam jego rodzinę. Pokazał nam
swoje nowe metody zwiększania dochodów z pracy niewolników.
- A czy te metody nie sprawiały wrażenia zdradzieckich?
Dokonała wyboru. Musiała stanąć po stronie Igraine a. Zaczerpnęła głęboko tchu. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]