[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bała się biegnących cicho głuchoniemych, których spotykała na
korytarzach. Ciągle widziała złowieszcze cienie. Każdy chodził tu w
filcowym obuwiu, boso lub w bamboszach haftowanych klejnotami. Bała się
zostawać sama. Mihri była też czasami u kresu wytrzymałości. W tym pałacu,
pełnym intryg, niebezpieczeństwo czaiło się wszędzie, nieznane, ukryte,
niespodziewane. Któż mógł wiedzieć na pewno, czy sok z fiołków i cukru nie
zawiera trucizny, czy bogato zdobiony klejnotami sztylet nie uderzy
znienacka przechodzącej w ciemnym i ciasnym korytarzyku. Ayk kawy mógł
być ostatnim, śliczna, lekka chusteczka rywalki mogła kryć fiolkę ze
śmiertelnym jadem. Jeden, jedyny mężczyzna dla tylu kobiet! Jedna
faworytka, a tyle zazdrosnych oczu, tyle serc zżeranych nienawiścią.
Pewnego wieczoru, kiedy Mihri, chyba po raz setny, pokazywała jej swoje
diamenty, rubiny, szafiry, cudownie rozświetlone wpadającymi przez okno
promieniami słońca, usłyszała jej cichy szept:
- Wkrótce musimy zaplanować twoją ucieczkę.
- Dlaczego? - zapytała cichutko zaniepokojona Yamina.
- Zostawać tu dłużej byłoby bardzo niebezpieczne.
- Ale dlaczego, dlaczego Mihri?
Czy obraziła sułtana? Nigdy go zresztą nie widziała. - Dobrze natomiast
wiedziała, że wystarczyło czyjeś jedno słowo, a los pensjonariuszki" był
przypieczętowany. Pewna stara już odaliska, której sułtan nigdy nie obdarzył
nawet spojrzeniem, znajdowała szczególną przyjemność w opowiadaniu
Yaminie, że na przykład poprzedni sułtan kiedyś w przypływie nudy kazał
zburzyć dokładnie cały harem.
- Chciał nowych twarzy - szeptała obleśnie starucha.
Pochodziła z Persji i cały czas od przybycia Yaminy starała się ją straszyć.
- Jak zostały zabite? - spytała Yamina,, rozumiejąc, że w tym miejscu
wypada zadać pytanie.
- Jak zawsze. Nogi związane, zapakowane do worków i wrzucone do
Bosforu. Mówią - dorzuciła zniżając szept - że pewien nurek widział je
kiedyś. Stały na dnie prosto w swoich workach, a woda falowała pomiędzy
nimi. Martwe, jeszcze się poruszały.
Yamina zadrżała, uderzona ponurą intonacją głosu opowiadającej. Dla tych
zgorzkniałych, rozleniwionych kobiet jedyną przyjemnością było roztaczanie
wokół nienawiści, którą czuły wobec szczęśliwszych rywalek. Czy jakaś
podła dusza mogła o niej donieść sułtanowi?
Spojrzała pytająco na Mihri.
- Mogę się mylić, ale odnoszę wrażenie, że Jego Ekscelencja Kizlar aga
interesuje się tobą.
- Wielki Eunuch! - krzyknęła Yamina. - Co chcesz przez to powiedzieć?
Dlaczego, skąd to zainteresowanie moją osobą?
- To jest gorsze! Daleko gorsze! - odpowiedziała Mihri.
Nachyliła się do ucha Yaminy i szepnęła:
- On ma zamiar poprosić sułtana, aby dał mu ciebie do jego prywatnego
haremu.
- Nie rozumiem!
- To jest taka mała próżność eunuchów - wyjaśniła ikbal. - Bardzo lubią
zachowywać się tak, jakby byli jeszcze mężczyznami. Posiadanie własnych
kobiet pochlebia ich próżności i chęci władzy. Kizlar aga ma duży własny
harem. Chodzą słuchy, że jest okrutny, że jego pejcz ze skóry hipopotama jest
w ciągłym użyciu i że jego niewolnice są karane z powodu najmniejszego
przekroczenia, albo i bez powodu.
- To niemożliwe!
- Ale to jest prawda! On ciebie chce nie dla urody, ale dlatego, że sądzi, iż
jesteś moją siostrą.
- Ja... ja nie rozumiem - szepnęła Yamina.
- Według niego mam zbyt duży wpływ na jego pana. Czasami eunuchowie
obawiają się bardzo wpływu kobiet. I aby mieć środek presji na mnie,
spiskuje, żeby wziąć ciebie do swojego haremu.
Yaminie chciało się jednocześnie wyć i płakać,, tak ją to przeraziło.
Opanowała się jednak i zachowała zimną krew. Nie ujawniła swojej
śmiertelnej trwogi ani przed Mihri, ani przed nikim innym.
- Pomyślę jeszcze, co należy uczynić - podjęła Mihri. - Znam go, on będzie
długo czekał, przewlekał sprawę! Ale rozsądek nakazuje, żeby w miejscu
takim jak to być przygotowanym na wszystko. Niespodzianki mogą okazać
się fatalne w skutkach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]