Indeks IndeksDaley Brian Gwiezdne Wojny Przygody Hana Solo 02 Zemsta Hana SoloLE Modesitt Ecolitan 02 The Ecolitian EnigmaJames Follett Earthsearch 02 Earthsearch2==02==Niezapomniane romanse Lee Miranda NIEZAPOMNIANY POCAŁUNEKCartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłościGordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)Ava March [Convincing 02] Convincing Leopold [Loose Id MM] (pdf)Brian Daley Coramonde 02 The Starfollowers of Coramonde v4.1 (htm)Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik HornblowerWybieram Ciebie 01 McAdams Molly
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    własnymi reakcjami.
     Dopiero co wróciłeś, kochany, i trochę obco tu się
    czujesz.
     Czuję się trochę nieswojo, ale nie obco.
     Nieswojo? Przy mnie?
     Nie, to nie chodzi o ciebie.
     Przy ojcu?
     Jak mógłbym czuć się nieswojo przy ojcu?  zaprote-
    stował ostro.
     Zastanawiasz się pewnie, dlaczego cię tu wezwał?
     Jestem pewien, że nie chodziło mu o Galta. To
    wszystko, co wiem.
     Doktor Gillespie poprosił ojca, żeby cię tu ściągnął.
    Powiedział, żeby zatrzymać cię tu kilka dni  poinformowała
    matka.
    Jimmy wstał i przeszedł się po pokoju.
     Dzwonił do was wieczorem?  zapytał.
     Tak. Powiedział, że nie pracujecie już razem.
    116
     To prawda. Mówiłem już ojcu. Z tobą chciałem po-
    rozmawiać jutro. Nie dałem sobie rady.
     Czujesz się przegrany, Jimmy?
     Nie jestem przegrany. Jeszcze nie  zaprzeczył. 
    Jestem dobrym lekarzem. Pojmuję w lot sprawy, które dla
    wielu innych są niejasne. Mogę być niezłym lekarzem, ale to
    mi nie wystarcza. Jestem ambitny i osiągnę ideał, jaki sobie
    wymarzyłem. Nie byłem dość dobry dla Gillespiego, ale i tak
    zostanę diagnostą. On nie ma sobie równego. Praca z nim to
    szczyt moich marzeń, ale jeśli to niemożliwe, zacznę trochę
    wolniej i spróbuję na nowo.
     Myślę, że to okrutny człowiek.
    Stanął za krzesłem matki i pogładził ją po włosach.
     Nie mów tak  powiedział.  Jest twardy, ale spra-
    wiedliwy. Jest najwybitniejszym człowiekiem  dodał 
    jakiego kiedykolwiek poznałem.
     Ty zawsze mówisz, co myślisz  westchnęła.  Jest
    wielkim człowiekiem, nie jest okrutny, a ty nie jesteś dla nie-
    go dość dobry.
     Trudno mi to przechodzi przez gardło  przyznał. 
    Ale to prawda.
    Głos mu zamarł. Spróbował się uśmiechnąć.
     A ta dziewczyna, synku  zaczęła znowu matka. 
    Trochę mnie to niepokoi. Naprawdę chciałabym, aby stało
    się coś, co otworzy ci oczy.
     Zrobię wszystko, co zechcesz  zapewnił.  Ale czy
    nie jesteś za bardzo tajemnicza?
     To już nawet własna matka jest tajemnicza dla mło-
    dego doktora Kildare'a  powiedziała ze łzami w oczach. 
    Chcę, żebyś poszedł na zabawę. Powiedz Beatrice, że zarę-
    czyłeś się z inną i przekonaj się, czy naprawdę będzie zado-
    wolona.
     Powinienem to zrobić?
     Tak sądzę.
     Wobec tego pójdę  szepnął.
    Wyszedł posłusznie z domu i już wkrótce ujrzał oświetlo-
    ne okna klubu. Sala taneczna znajdowała się na piętrze. Mi-
    nął szatnię i kilka niewielkich pomieszczeń, gdzie hałaśliwe
    wyrostki paliły ze śmiechem papierosy, puszczały w obieg
    kolejne flaszki i rozglądały się co chwilę na boki, by przekonać
    117
    się, czy aby na pewno wszyscy widzą ich zuchwalstwo.
    Zapłacił dolara za bilet i wszedł.
    Z krokwi sufitu zwisały barwne serpentyny, obłoki dymu z
    kilku palonych potajemnie papierosów unosiły się ku przy-
    ćmionym lampom. Pod ścianami siedzieli starsi i kobiety,
    mężczyzni krążyli po sali. Wszyscy czuli się tu jak u siebie w
    domu, od czasu do czasu padał jakiś żart.
    Beatrice Raymond siedziała wraz z młodym Galtem. Pod-
    szedł prosto do nich. Harry wyraznie się zmieszał.
     Cześć, Jimmy  powiedział.  Beatrice miała ochotę
    trochę potańczyć.
    Kildare zaśmiał się i usiadł z drugiej strony dziewczyny.
    Harry Galt wymamrotał jakieś niezrozumiałe usprawiedli-
    wienie i zniknął.
     O co chodzi?  zapytał Kildare.  Zachowuje się,
    jakbyś była moją własnością.
     Przyzwyczaił się, że jest tylko kimś w rodzaju opieku-
    na  odrzekła Beatrice.
     Gniewasz się na mnie?
     Za co?  zapytała.
     Byliśmy zaręczeni  powiedział.  Potem wyjecha-
    łem i nie dałem znaku życia jak ostatnia świnia. Teraz rozu-
    miem, jak musiałaś się czuć.
     Jesteś tego pewien?  zapytała.
     Najzupełniej  potwierdził.
     A więc w końcu i ty się zakochałeś?
    Miała na sobie różową sukienkę z rozkloszowaną spódni-
    cą. Patrzyła wciąż w dół, strzepywała niewidzialne pyłki ze
    spódnicy i uśmiechała się smutno. Jej niezrozumiałe zacho-
    wanie zaniepokoiło Kildare'a.
     Tak  przyznał.  Oświadczyłem się pewnej dziew-
    czynie.
    Beatrice zaczęła pieczołowicie układać fałdy spódnicy i
    unosić je lekko w górę.
     Powiedz coś  poprosił Kildare.  Nie chcesz chyba
    powiedzieć, że zupełnie nie interesują cię moje zwierzenia 
    dodał po chwili.  Zawsze byliśmy przyjaciółmi, prawda?
    Pamiętasz, jak przezywałem cię chudzielcem?
    118
    Skinęła głową, wciąż milcząc i nie podnosząc wzroku.
     To zaczyna być irytujące  powiedział Kildare. 
    Słuchaj, Chudzielec, odezwij się, co?
    Podniosła gwałtownie głowę, patrząc gdzieś przed siebie.
     Już dawno przestałam być chudzielcem.
     Chyba tak  przyznał Kildare.  Ale mogłabyś być
    dla mnie trochę milsza.
     Dla ciebie mogę wszystko  wyznała Beatrice.
     Może zatańczymy?
     Nie, dziękuję. Obiecałam ten taniec Harry'emu. O,
    właśnie jest. Harry, to nasz taniec, pamiętasz?
    Wstała i odpłynęła w ramionach spłoszonego Galta. Gdy
    odwróciła się, ujrzał na jej twarzy nienaturalny uśmiech,
    kontrastujący z załzawionymi oczyma.
    Wrócił do domu i cicho wślizgnął się do kuchni. Matka
    wciąż szyła. Położyła palec na ustach i wskazała na drzwi.
     Zpi?  zapytał, odwzajemniając uśmiech.
     Zpi i chrapie. Skończyła się już zabawa? Spotkałeś
    Beatrice?
     Tak.
     Co powiedziała?
     Nie przejęła się zbytnio.
     Nie przejęła się?  krzyknęła pani Kildare. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •