[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie w lustrze.
Na zakupy wybrały się po zakończeniu rozmów z Parkerem.
Emily było wszystko jedno dokąd, byle znalezć się jak najdalej
od prawników. Nora była tego samego zdania.
- Po co ci nowa suknia? Masz kolejnÄ… randkÄ™ z McCabe'em?
- Nie randkę. Chciałam zaprosić go na kolację. W końcu
woził mnie po całym mieście. Niedługo przecież wrócimy do
domu i nie zobaczymy się więcej. Planowałam zaprosić go na
jutro.
- Wyglądasz na przejętą.
- KolacjÄ…?
- Nie, powrotem do domu.
Emily z trudem zdobyła się na uśmiech.
- Tęsknię za domem. I za ogrodem.
- Wiesz, że możemy tu zostać. Byłybyśmy bliżej naszej no
wej firmy. I Garretta McCabe'a.
- Właśnie dlatego nie chcę zostać.
- Czemu? Spędzacie razem tyle czasu. Może coś by z tego
w końcu wyniknęło.
- Jesteśmy przyjaciółmi - odpowiedziała Emily. - Garrett
wie, że wracam, ja wiem, że on nie ma zamiaru żyć w trwałym
związku. W końcu jesteśmy dorośli.
- I dlatego masz minę małej dziewczynki, która właśnie upu
ściła lizaka do piaskownicy?
Emily westchnęła.
- Omal się dziś nie pokłóciliśmy i sama nie wiem dlaczego.
Wiem tylko, że riasza rozmowa bardzo przypominała moje dys
kusje z Erikiem.
- Kiedy tak mówisz, to zaczynam mieć dość tego McCabe'a.
- Nie złość się. Jestem pewna, że to się wyjaśni i wszystko
znów się ułoży.
- W życiu nie słyszałam, żebyś używała równie pewnego
tonu.
- Cieszę się, że mi to mówisz. Ja też mam wrażenie, że się tu
zmieniłam. Czuję więcej wiary we własne siły. Wierzę, że pora
dzę sobie z przeciwnościami. Choć Garrett ocenia mnie chyba
inaczej. Wydaje mu się, że musi się mną opiekować, jakbym do
trzech nie potrafiła zliczyć.
- Nie narzekałabym na twoim miejscu. Nie trafiłaś na najgor
szego opiekuna.
- Ale nie chcę, żeby traktował mnie jak niedorajdę tylko
dlatego, że jestem kobietą. Od tego właśnie staram się uwolnić.
Wbił sobie do głowy, że nie powinnyśmy podpisywać umowy
z Parkerem, dopóki jej nie zobaczy. A cóż on może znalezć
w niej takiego, co przegapiłby nasz prawnik?
- Może ma nadmiernie rozwinięte ego - zasugerowała Nora.
- Nie sądzę. Poznałam go już trochę. Odniosłam wrażenie, że
coÅ› przede mnÄ… ukrywa.
- Mnie też się wydaje, że chyba niezle się poznaliście.
Emily uśmiechnęła się.
- Dobrze się czuję w jego towarzystwie. Mogę być sobą.
Twierdzi, że lubi mnie taką, jaka jestem. Nie pamiętam, żeby mi
to ktoś wczes'niej powiedział. I dlatego myślę o tym, żeby z nim
pójść do łóżka. - Te ostatnie słowa mruknęła niewyraznie, ale
Nora ich nie przegapiła.
- Co takiego?
- Nic, nic.
- Proszę cię, powtórz, co powiedziałaś. Choćby po to, żebym
się nie bała, że słyszę głosy albo popadam w demencję.
- Myślałam o tym, żeby uwieść Garretta McCabe'a - wyjaś
niła Emily.
- Pomysł nie jest zły - podchwyciła z ożywieniem Nora.
- Tylko dlaczego akurat jego?
- Właśnie z tych powodów, o których przed chwilą mówi
łam. Dobrze się z nim czuję i myślę, że jeżeli już mam iść z kimś
do łóżka, to właśnie z nim. Poza tym on tu zostanie, a ja wrócę do
Rhode Island. W ten sposób unikniemy niezręcznej sytuacji.
Oboje jesteśmy dorośli. Uznałam, że warto spróbować z jakimś
mężczyzną, zanim umrę. Nie chcę, żeby Erie był jedynym męż
czyzną w moim życiu.
- Bardzo logiczne - skomentowała Nora.
- Przecież to ty namawiałaś mnie, żebym się rozwijała. Pora,
żebym poszła wreszcie za twoją radą.
- Prawdę mówiąc, myślałam raczej o jakimś kursie. Nie
chciałabym się czuć odpowiedzialna za twoje nieoczekiwane
decyzje.
- Nie sądzę, żeby były gdzieś kursy seksu dla samotnych
kobiet.
Nora złapała przyjaciółkę za ramię i pociągnęła ją za sobą do
najbliższego baru.
- Jak zamierzasz się do tego zabrać? - spytała, gdy usiadły
przy kawie.
- Miałam nadzieję, że mi to właśnie powiesz.
- Ja? Może tego nie zauważyłaś, ale nie snuje się za mną
korowód kochanków gotowych na jedno skinienie wskoczyć ze
mną do łóżka;
- Ale byłaś mężatką.
- Ty też.
Emily podniosła serwetkę i zmięła ją w palcach.
- Nigdy nie uwiodłam mojego męża. Nie wiedziałam, jak się
do tego zabrać. No i nie miałam po temu sposobności. Ale ty
musiałaś wykazywać więcej inicjatywy. Więc może byś mi coś
o tym powiedziała.
Nora zachichotała.
- No wiesz. Różnie z tym bywa... - zaczęła, ale zaraz urwała
zakłopotana. - Może lepiej powiedz mi, jak sobie to wyobrażasz
i wtedy powiem ci, co o tym myślę.
- Dobrze. Po pierwsze chciałabym przygotować romantycz
ną kolację. Garrett ma jutro jakieś spotkanie w redakcji, więc
mogłabym w tym czasie pojechać do niego do domu i wszystko
urządzić. Kiedy wróci, będę na niego czekała i...
- I co? - dopytywała się przyjaciółka.
- Zjemy kolacjÄ™.
- A potem?
- No właśnie. Zjemy kolację, a potem... to zrobimy. Chyba
wezmę ze sobą butelkę wina. Parę kieliszków wina powinno
ułatwić... sprawę.
- To jest coś - stwierdziła z uznaniem Nora. - Może nie do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]