[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do diabła! Cooper sięgnął po następne ciastko. Ona jest mężatką?
Bo co? warknął Sam.
O! Ciasteczko zatrzymało się w pół drogi do ust Coopera. Nie strzelaj do mnie. Tak
tylko pytałem.
Przepraszam. Sam pohamował się.
Jest już zajęta, tak?
Odczep się Cooper, dobrze?
Dobrze. Umilkli. Minęło wiele długich minut, nim Cooper odezwał się znowu. Po
co tu jesteśmy, skoro Jeremiasz nie umiera?
Nie chciał powiedzieć. Dopóki nie przyjedziemy wszyscy. Wiesz coś o Jakeu?
Rozmawiałem z nim, kiedy dostaliśmy wiadomość o Jeremiaszu. Powiedział, że
przyjedzie, kiedy tylko będzie mógł. Ale wcześniej musiał jeszcze coś załatwić.
W Hiszpanii?
Cooper wzruszył ramionami.
Znasz Jake a. Wciąż jezdzi na rajdy po całym świecie.
Przez okna zaglądała noc. Wiatr szeptał za oknami. Stary dom był cichy, jeśli nie liczyć
zwykłych trzasków i skrzypnięć.
Dobrze znów cię widzieć powiedział Sam.
I ciebie też. To nie powinno trwać tak długo. Brakowało mi was.
Mnie też.
Znów zapadła cisza. Słychać było tylko tykanie zegara. Jak bicie serca. W końcu Cooper
odstawił na stół niedopite piwo.
Lepiej już pojadę powiedział.
Jesteś pewien, że nie chcesz tu zostać?
Tak. Cieszę się, że cię widzę. I Jeremiasza. Ale w tym domu wspomnienia są
wyjątkowo bolesne.
Trudno było nie zgodzić się z tym.
Poza tym ciągnął, sięgając po wiszący na oparciu krzesła długi, czarny płaszcz mam
dużo pracy. Gdybym tu został, nigdy bym jej nie wykonał.
Sam pokiwał głową i ruszył za Cooperem do drzwi.
Nie mogę uwierzyć, że wynająłeś dom Hollisów powiedział. Ludzie tutaj wciąż
wierzą, że jest nawiedzony.
Cooper zastygł z ręką na klamce samochodu. Uśmiechnął się szeroko.
Jak myślisz, dlaczego go wynająłem? Znasz lepsze miejsce na lato dla autora horrorów?
Masz rację.
Do zobaczenia jutro.
Sam pokiwał głową i uniósł rękę na pożegnanie, Obserwował przez moment odjeżdżający
samochód.
Kiedy ucichł warkot silnika i słychać było tylko szelest liści, Sam spojrzał na dom
Maggie. Zwieciło się tam światło tylko w jednym oknie... w jej sypialni.
Zapragnął pójść do Maggie. Poczuć ją w ramionach. Zamknąć w objęciach. Ale nie
przypuszczał, żeby jej się to spodobało. Wcisnął więc ręce do kieszeni i stał nieruchomo,
wpatrzony w jasne okno jej sypialni.
Wyobrażał ją sobie w łóżku, pod kołdrą w kwiatki. Zastanawiał się, o czym myślała. Co
czuła.
Czy czuła się tak wypalona jak on?
Czy była samotna?
Czy też dziecko, które rosło w jej łonie, wystarczało, by zapełnić jej cały świat?
ROZDZIAA DWUNASTY
W ciągu kilku następnych dni Jeremiasz odmłodniał jakieś dziesięć lat. Uśmiechał się
szeroko, oczy radośnie mu lśniły. Zmiał się często i głośno.
Sam przyglądał mu się i czuł wyrzuty sumienia. Z egoistycznych pobudek odsunął się na
tak długo! Nie zdawał sobie sprawy, że w ten sposób karał także innych. Nie tylko omijał
szerokim łukiem ranczo i dziadka. Uciekając przed swoimi upiorami krążył po świecie, nie
myśląc o tym, że także rodziców zostawiał samotnych.
Teraz było już za pózno, aby to naprawić. Nie da się cofnąć czasu. Rodzice zginęli pięć
lat temu w wypadku awionetki. Pozostali trzej synowie dziadka także już nie żyli. Zginęli w
wypadkach. Jakby nad Lonerganami ciążyła klątwa. Jego rodziną byli tylko dziadek i kuzyni.
Sam coraz bardziej uświadamiał sobie, jak bardzo byli dla niego ważni. Jak ważne było
dla niego życie.
A wszystko z powodu Maggie.
Potrząsnął głową. Zciągnął robocze rękawice, wsunął je do tylnej kieszeni dżinsów i
ściągnął koszulkę.
Poranne słońce mocno prażyło i pot spływał mu po plecach.
Było mu dobrze.
Dobrze było zatrzymać się w biegu.
Dobrze było pracować w miejscu, które wciąż znaczyło tak wiele w jego sercu.
Rozejrzał się po podwórzu, po ciągnących się polach i łąkach. Rzucił przepoconą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]