[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostro zarysowany na tle jasnego wnętrza, stał
człowiek.
- Brać go żywcem. Resztę zabić! - zanim krzyk
Temu-china zdążył przebrzemieć, wojownicy
skoczyli do przodu.
Jason przypadkowo znalazł się najbliżej
postaci stojącej w drzwiach, lecz mimo to
zdawało się, że wszyscy inni zdążyli go
wyprzedzić.
Mężczyzna rzucił się w tył z ochrypłym
okrzykiem, ale trzech koczowników
uniemożliwiło mu ucieczkę, przytrzymując
drzwi, a jego samego przewracając na plecy.
Wszyscy czterej znalezli się na ziemi. Nagle
znieruchomieli. Jason, który właśnie zsunął
się z moropa, szybko zorientował się,
dlaczego. W drzwiach pojawiło się pięciu
mężczyzn, trzymających napięte łuki.
Dwaj z nich klęczeli, reszta stała. W
powietrzu rozległ się brzęk zwolnionych cięciw
i świst strzał. Strzelali dwu, może
trzykrotnie. Jason dopadł ich, gdy przerwali
ogień i rzucili się do środka. Znalazł się tuż
za nimi, lecz walka była już skończona.
Pomieszczenie przypominające trochę stodołę,
oświetlone jedną świecą było po brzegi
wypełnione śmiercią. Powywracane stoły,
krzesła, martwi i walczący tworzyli jedno
kłębowisko. Jakiś siwowłosy mężczyzna ze
Planeta Zmierci III
- 119 -
strzałą w piersi jęcząc wił się na podłodze.
%7łołnierz pochylił się nad nim i uderzeniem
topora rozpłatał mu krtań. Rozległ się trzask
pękającego drewna i wojownicy atakujący
budynek od tym, wdarli się do środka. Ucieczka
była niemożliwa.
Przy życiu został już tylko jeden obrońca -
ten, który poprzednio stał w drzwiach. Wciąż
jeszcze walczył. Był to wysoki mężczyzna,
który osłaniał się wielkim drągiem. Mogli go
łatwo zabić - wystarczyłaby jedna strzała -
ale nomadowie chcieli wziąć go żywcem.
Jeden z nich siedział już na podłodze,
trzymając się za nogę, drugi natomiast został
rozbrojony na oczach Jasona; jego miecz
pofrunął w kąt. Człowiek z nizin był
nieosiągalny od przodu, a za sobą miał ścianę.
Jason mógł pomóc. Rozejrzał się dookoła i
spostrzegł oparty o ścianę stojak z rolniczymi
narzędziami. Stała wśród nich łopata z długim
trzonkiem. "Ta będzie dobra" - pomyślał.
Chwycił jaw obie ręce i silnie uderzył
środkiem styliska w kolano. Wygięła się, ale
nie pękła.
- Ja go wezmę - krzyknął, rzucając się do
walki. Spóznił się o ułamek sekundy. Drąg
spadł na ramię koczownika, wytrącając mu miecz
i łamiąc kości.
Jason zajął jego miejsce i zamachnął się
łopatą, celując w nogi przeciwnika. Ten szybko
opuścił koniec drąga, by skontrować uderzenie.
Gdy drzewce zderzyły się, Jason wykorzystał
siłę ciosu, by odwrócić kierunek ruchu i
zataczając koło końcem styliska, usiłował
trafić w szyję mężczyzny. Temu znów udało się
odeprzeć cios, ale czyniąc to musiał zrobić
krok naprzód. Odwrócił się od ściany. Ahankk,
który wszedł razem z Jasonem, trafił go
Planeta Zmierci III
- 120 -
obuchem w głowę. Nieprzytomny mężczyzna osunął
się na podłogę. Jason odrzucił łopatę
i podniósł leżący drąg.
Broń miała ze dwa metry długości i była
wykonana z mocnego elastycznego drewna,
okutego żelaznymi pierścieniami.
- Co to jest? - spytał Temuchin, przyglądając
się zakończeniu walki.
- Kij. Prosta, ale skuteczna broń.
- A ty potrafisz jej używać? Mówiłeś, że nic
nie wiesz o nizinach.
Jego twarz była pozbawiona wyrazu, ale oczy
płonęły wewnętrznym ogniem. Jason zdał sobie
sprawę, że jeśli nie znajdzie zadawalającego
wyjaśnienia, dołączy do ciał spoczywających na
ziemi.
- I nadal nic nie wiem, a władać tą bronią
nauczyłem się będąc jeszcze dzieckiem. Każdy w
moim plemieniu umie się nią posługiwać.
Pominął przy tym okoliczność, że chodzi mu nie
o Pyrrusan, lecz o rolniczą społeczność na
Pogorstorsaand, daleko na drugim końcu
galaktyki, gdzie się wychował. Przy sztywnym
podziale klasowych, prawdziwą broń nosili
tylko żołnierze i arystokracja. Nie można
jednak zabronić człowiekowi mieszkającemu w
lesie noszenia kija. Drągi były więc w
powszechnym użyciu i Jason zupełnie niezle
władał niegdyś tą nieskomplikowaną bronią.
Temuchin odwrócił się. Na razie zadowoliła go
ta odpowiedz. Jason na próbę zakręcił drągiem.
Był dobrze wyważony.
Koczownicy sprawnie plądrowali budynek, który
okazał się czymś w rodzaju farmy. %7ływy
inwentarz, trzymany pod tym samym dachem,
został również wyrżnięty. Kiedy Temuchin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]