Indeks IndeksGiovanni Guareschi [Don Camillo 01] The Little World of Don Camillo (pdf)Dusan Fabian Rytual 01 RytualMull Brandon Baśniobór 01 BaśniobórGreg Bear Darwin 01 Darwin's RadioAmsbary, Jonathan [Cyberblood Chronicles 01] Cyberblood [pdf]Antologia Barbarzyńcy [Rebis] 01 Barbarzyńcy_ Tom 1 (1991)Cassandra Pierce [Darkisle 01] Heirs to Darkisle [Siren Classic] (pdf)Star Wars Black Fleet Crisis 01 Before the Storm Michael P Kube McDowellDebra White Smith [Lone Star Intrigue 01] Texas Heat (pdf)(1)Annette Meyers [Olivia Brown 01] Free Love (retail) (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    dokąd go ciągnie. W Karolinie Północnej jest mnóstwo plaż,
    ale w czasach swej młodości durnej i chmurnej pewnie zjechał
    całe wybrzeże. Ja jako cheerleaderka poznałam chyba
    wszystkie plaże na południowym wschodzie, od Karoliny
    Północnej aż do Florida Keys i na wybrzeżu Zatoki
    Meksykańskiej.
    Młody Latynos przyniósł nam karty i poczekał, aż
    zamówimy drinki. Wyatt dla siebie wziął piwo, a dla mnie
    mrożoną margaritę Cuervo Gold. Nie wiedziałam, co to takiego
    94
    to Cuervo Gold, ale nic mnie to nie obchodziło. Założyłam, że
    to jakiś niezwykły gatunek, ale może to była najzwyczajniej
    sza pod słońcem tequila.
    Kieliszek, w którym ją podano, był ogromny jak waza.
    Oczywiście nie była to waza, ale i nie nazwałabym tego
    naczynia  kieliszkiem . Bardziej przypominało gigantyczną
    szklaną misę na cieniutkiej nóżce.
    - Ho, ho - powiedział Wyatt.
    Zignorowałam go i złapałam kieliszek obiema rękami, bo
    jedną bym go nie udzwignęła. Wielka misa była pokryta
    szronem, a jej brzeg posypano solą. Na krawędzi zatknięto dwa
    plasterki limonki, a do środka włożono plastikową,
    jaskrawoczerwoną rurkę ułatwiającą picie.
    - Lepiej zamówmy coś do jedzenia - zaproponował Wyatt.
    Zaczęłam ssać rurkę i wciągnęłam do ust ogromny haust
    margarity. Posmak tequili nie był zbyt mocny, i całe szczęście,
    bo zanim doszłabym do połowy, pewnie zwaliłabym się pod
    stół.
    - Mam ochotę na burrito. Z wołowiną.
    Zabawnie było patrzeć, jak mi się przygląda, składając
    zamówienie. Upiłam przez słomkę kolejny potężny łyk.
    - Jeżeli się upijesz, zacznę robić ci zdjęcia - ostrzegł mnie.
    - Wielkie dzięki. Już mi mówiono, że upijam się z wielkim
    wdziękiem. - Nie była to prawda, ale on nie musiał o tym wie-
    dzieć. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej się nie upiłam, co
    pewnie oznaczało, że moje przeżycia w college'u nie należą do
    normalnych. Ciągle latałam na jakieś treningi, uprawiałam
    gimnastykę albo wypadało mi coś niespodziewanego, na
    przykład egzamin - a żadne z tych zajęć nie byłoby
    przyjemnym doświadczeniem, gdybym była na kacu, więc po
    prostu przestawałam pić, zanim zdążyłam się upić.
    Kelner przyniósł koszyk gorących solonych tortilli i dwie
    miseczki salsy, ostrej i łagodnej. Dosoliłam połowę tortilli i
    umoczyłam jedną w ostrym sosie, który był pyszny i
    95
    rzeczywiście bardzo pikantny. Po zjedzeniu trzech zlałam się
    potem i musiałam znowu sięgnąć po margaritę.
    Wyatt wyciągnął rękę i usunął wazę-kieliszek z mojego
    zasięgu.
    - Hej! - wykrzyknęłam z oburzeniem.
    - Nie chcę, żebyś się narąbała.
    - Jeśli będę miała ochotę, to się narąbię.
    - Muszę ci zadać jeszcze parę pytań i dlatego nie chciałem,
    żebyś wyjeżdżała z miasta.
    - Wszystko pięknie, panie poruczniku - wychyliłam się do
    przodu i odebrałam mu margaritę - ale po pierwsze, tą sprawą
    zajmują się detektywi, a nie ty A po drugie, widziałam tylko
    jakiegoś mężczyznę, który odjechał ciemnym sedanem. To
    wszystko. Nie wiem nic więcej.
    - Tylko tak ci się wydaje - powiedział, zabierając mi
    margaritę właśnie w chwili, kiedy wkładałam słomkę do ust,
    by upić kolejny łyk. - Pewne szczegóły czasami przypominają
    się po paru dniach. Na przykład przednie albo tylne światła
    samochodu. Widziałaś je?
    - Nie widziałam przednich - stwierdziłam stanowczym
    tonem, zaintrygowana jego pytaniem. - A tylne... hm. Może. -
    Zamknęłam oczy i odtworzyłam sobie w myślach tę scenę.
    Zobaczyłam ją wstrząsająco wyraznie i szczegółowo. Ujrzałam
    przejeżdżający samochód i ku własnemu zdumieniu poczułam,
    że serce zaczyna mi mocno walić. - Pamiętaj, że ulicę miałam
    po prawej stronie, więc wszystko widziałam z boku. Tylne
    światła były... długie. Nie okrągłe, tylko takie długie i cienkie.
    - Otworzyłam oczy - Myślę, że niektóre modele cadillaca mają
    takie światła.
    - Między innymi - odparł. Spisywał moje słowa w
    notesiku, który pewnie wyciągnął z kieszeni, bo notatnik był
    wygnieciony
    - Mogłeś mnie o to spytać przez telefon - rzuciłam cierpko.
    96
    - Tak, gdybyś go odbierała - odparował takim samym
    tonem.
    - To ty odkładałeś słuchawkę.
    - Byłem zajęty. Wczoraj mieliśmy straszny zapieprz. Nie
    miałem czasu zawracać sobie głowy twoim samochodem,
    którego zresztą nie mógłbym ci przywiezć, bo nie dałaś mi
    kluczyków.
    - Wiem, ale uświadomiłam to sobie dopiero niedawno.
    Pózniej je znalazłam. Gazety opisały mnie jako świadka, więc
    się zaniepokoiłam, poza tym Tiffany zaczęła marudzić, więc
    wypożyczyłam auto i pojechałam na plażę.
    - Tiffany?
    - Mój wewnętrzny kociak plażowy. Od dawna nie miałam
    wakacji.
    Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby nagle wyrosła mi
    druga głowa albo jakbym się przyznała do tego, że mam
    rozdwojenie jazni. W końcu spytał:
    - Czy istnieje w tobie ktoś jeszcze oprócz tej Tiffany?
    - Cóż, nie mam wewnętrznej narciarki, jeśli o to pytasz.
    Tylko raz jezdziłam na nartach. To znaczy prawie jezdziłam.
    Przymierzyłam buty, ale były okropnie niewygodne. Nie do
    wiary, że ludzie dobrowolnie je zakładają. - Zabębniłam
    palcami w blat stołu. Miałam jeszcze Black Barta*, ale od
    jakiegoś czasu się nie odzywa, więc może to była tylko
    dziecięca fantazja.
    - Black Bart? Czy on był twoim wewnętrznym... bandytą?
    -Uśmiechnął się szeroko.
    - Nie, to był mój wewnętrzny psychol, który wpadał w szał
    i mógłby cię zabić, gdybyś skrzywdził którąś z moich lalek.
    - Musiałaś niezle rozrabiać na placu zabaw,
    - Nie wolno zadzierać z lalkami dziewczynki.
    *
    * Black Bart - słynny amerykański XIX-wieczny bandyta napadający na dyliżanse
    97
    - Muszę to sobie przypomnieć przy najbliższej okazji,
    kiedy znowu mnie podkusi, żeby podeptać jakąś Barbie.
    Spojrzałam na niego ze zgrozą.
    - Zrobiłbyś coś takiego?
    - Już dawno mi się to nie zdarzało. Zrezygnowałem z
    deptania lalek, kiedy miałem jakieś pięć lat.
    - Black Bart już by ci dołożył.
    Jego wzrok padł na notes leżący na stoliku i na jego twarzy
    pojawiło się zaskoczenie, jakby nie mógł pojąć, jak to się stało, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •