[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stwa, a tego bym nie zniósł.
- Dobrze - uśmiechnęła się Kate. - Nie puszczę
pary z ust. Ale uważaj na siebie.
- Będę uważał.
Odchodząc w stronę hotelu, obejrzała się. Jeff,
w pełnym ekwipunku, wchodził do wody. Zazdrościła
mu. Smętnie zwiesiła głowę, myśląc o powrocie do
pustego domku. Nagle wpadła na nadchodzącego
z przeciwka Maxa Butterfielda.
- Och, przepraszam! - zawołała, widząc, że zo
stawia mokre smugi na jego nieskazitelnie białej
koszuli.
- Nic się stało - zapewnił, choć jego mina świad
czyła, że nie jest zachwycony. - To ja powinienem
uważać. Widzę, że nurkowałaś?
- Tak. Piękny ranek! Ale tu wszystkie poranki są
piękne, prawda?
- Jak w wiecznym raju - rozmarzył się, patrząc na
lazurową taflę laguny. - Trudno sobie wyobrazić, że
można by się tym znudzić. Dasz się zaprosić na
filiżankę kawy? Pogawędzilibyśmy sobie jak pisarz
z pisarzem. Stęskniłem się za bratnią duszą.
Kate zawahała się, ale przytaknęła, nie mogąc
wymyślić sensownej wymówki. Usiedli na tarasie obok
basenu. Po chwili na stoliku pojawił się srebrny
dzbanek, bułeczki i Krwawa Mary dla Maxa.
- Kiedy po raz pierwszy przybyłeś na wyspę?
PIRAT " 133
- Tak dawno, że nawet nie mogę sobie przypomnieć
daty. Ale dobrze pamiętam cudowne uczucie, jakie
temu towarzyszyło. Wiesz, tutejsze otoczenie wydawało
się takie egzotyczne, czułem posmak wielkiej przygody.
Byłem pewien, że jest mi pisana sława i już sobie
wyobrażałem, jak w notce biograficznej wydawca wspo
mina, że tworzyłem na tropikalnych wyspach.
- SÅ‚usznie, takie rzeczy nadajÄ… koloryt biografii
pisarza - powiedziała ze zrozumieniem Kate.
- Właśnie, a ja marzyłem o niezwykłym życiu.
Niestety, czas płynął szybciej, niż myślałem i niewiele
się działo. Powieść czekała, a ja musiałem się chwytać
różnych zajęć, żeby zarobić na podróże. Cóż - wzru
szył szerokimi ramionami - życie nie zawsze przynosi
nam to, czego oczekujemy. Nie pozostaje nic innego,
jak przyjąć to do wiadomości. Lepiej opowiedz mi
o sobie, Kate.
- Niewiele mam do powiedzenia. Mieszkam i pra
cuję w Seattle. W sumie mogę uważać się za szczęśliwą,
bo robię to, co lubię, i nie jestem od nikogo zależna.
- I jesteś szczęśliwa. Muszę przyznać, że zazdrosz
czÄ™ i tobie, i Jaredowi. Oboje z powodzeniem realizuje
cie swoje pasje.
I oboje ciężko pracujemy na swoje szczęście, uzupeł
niła w myśli, rozglądając się wokół. Mogła sobie tylko
wyobrazić, ile czasu, wysiłku i pieniędzy kosztowało
Hawthorne'a stworzenie tego pięknego miejsca. To
przypomniało jej o trudnych początkach własnej ka
riery i upokorzeniach, jakie musiała znosić, nim wresz
cie przyjęto jej książki.
- Ale nie tracę nadziei - powiedział Max cicho,
jakby do siebie. - Zawsze może się pojawić ta jedyna
134 " PIRAT
szansa, która zdoła zmienić nasze życie. Staram się jej
nie przeoczyć.
- W takim razie życzę ci szczęścia - uśmiechnęła
się do niego. Niemal żałowała, że tak nisko go oceniła.
Mogła sobie wyobrazić, jak by się czuła, gdyby to jej
nie udało się nic opublikować.
- Widziałem cię rano, jak piłeś z Kate kawę na
tarasie - powiedział oskarżycielsko Jared, sadowiąc
się na barowym stołku obok Maxa.
- Oho, czyżbyś był zazdrosny? Pochlebiasz mi.
W moim wieku zazdrość młodszego mężczyzny może
być tylko komplementem, nawet jeśli jest bezpod
stawna.
- Cholernie dobrze wiesz, że to nie jest kwestia
zazdrości. - Jared mierzył Maxa zimnym wzrokiem
spod przymrużonych powiek. - O czym rozmawialiście?
- O niczym, co mogłoby cię zainteresować, chłop
cze. Mamy wspólne tematy.
- Jakie?
- Pisanie.
- Nie żartuj. Przez lata nie napisałeś niczego poza
kilkoma podróżniczymi artykułami.
Uśmiech zniknął z twarzy grubasa.
- To jeszcze nie znaczy, że zrezygnowałem z pisa
nia. Wydawcy dostrzegli we mnie potencjalny talent.
I to duży talent.
- Dobrze, ale na razie kręcisz inny interes, nie?
-Jared był coraz bardziej wściekły, a kiedy był
wściekły, zapominał o uprzejmości. -1 w dodatku
mnie też w to wciągnąłeś. Im szybciej się ta cholerna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]