[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadania z taką samą dokładnością i poświęceniem, jak do nocnej wycieczki na
żeński akademik. Hank był pewien, że właśnie o to chodziło dziekanowi.
Jako główny organizator starał się maksymalnie wykorzystać zalety i
talenty każdego z kolegów. Zatem studenci rolnictwa i leśnictwa zebrali
kilometry bluszczu, ogałacając do szczętu pobliskie lasy. Przyszli lekarze i
biolodzy oczyścili i skręcili pnącza, a matematycy precyzyjnie rozwiesili pod
sufitem, wykonując co pół metra efektowny zwis zakończony błyszczącym liś-
ciem. Studenci muzyki i teatrologii byli odpowiedzialni za zbudowanie sceny
dla zespołu wokalno-instrumentalnego, natomiast przyszli inżynierowie wznieśli
imponującą wodną konstrukcję, która miała dodać splendoru całemu
przedsięwzięciu.
Przygotowanie balu było nie tylko całkiem udanym projektem, ale
również swoistym odkryciem. Chemicy poznali uroki gotowania, a atleci mogli
wykorzystać swe wspaniałe mięśnie. Studenci ekonomii zmagali się z
wyzwaniem, jak sfinansować bal za uzbieraną kwotę.
Wyglądało na to, że wszyscy skorzystają na przygotowaniach do tej
wielkiej imprezy. Nawet Hank. Wreszcie zyskał coś, co wypełniało mu pustkę
po utracie Dot.
Powtarzał sobie, że jest głupi. %7łe Dot to zwyczajna dziewczyna, a na
uniwersytecie takich, które z chęcią zwiążą się z młodym, błyskotliwym
człowiekiem, jest wiele. Skoro nie wiedziała, czego chce, jej strata, tłumaczył
sobie.
- 42 -
S
R
Jednak niezależnie od tego, jak wiele razy to sobie powtarzał, czuł coś
zupełnie innego. Wysłuchał jej wyjaśnień i starał się zrozumieć, co nią
kierowało. Mimo to nie do końca był pewien, że mu się udało. Wciąż łamał
sobie głowę, rozważając podstawowe sprawy. Czy małżeństwo i rodzenie dzieci
nie były biologicznym imperatywem kobiet? Taka była powszechna opinia. Czy
kobiety nie zostały stworzone do pełnienia domowych obowiązków? Jednak
jego matka nigdy nie głosiła takich poglądów, a w wielu rodzinach zacierał się
przez wieki uświęcony podział na męskie i kobiece role. Zwiat po prostu się
zmieniał, tyle że do wielu głów to jeszcze nie dotarło, dlatego kobiety, formalnie
równe wobec prawa, w przeciwieństwie do mężczyzn musiały wybierać: albo
kariera zawodowa, albo rodzina.
Dot miała prawo zostać żoną i matką, ale miała też prawo do męskich"
ambicji i walczyć o ich zrealizowanie. Inna sprawa, że akurat to drugie wcale
mu się nie podobało. Jeszcze zanim ją dobrze poznał, nie umiał oderwać od niej
wzroku, aż wreszcie na stałe zagościła w jego myślach. To właśnie z nią chciał
dzielić życie, każde marzenie i każdą myśl.
Jednak w tak urządzonym świecie nie było mu to pisane.
W ciemnościach nocy pragnął, by zmieniła zdanie. %7łeby padła mu w
ramiona i przysięgła, że nie umie bez niego żyć. %7łeby zyskała pewność, iż
jedyne, czego pragnie, to uroczy podmiejski domek z białym płotkiem i
gromadka wesołych dzieciaków.
Nagle uderzyła go pewna myśl. Czy Dot byłaby sobą w tym domku z
białym płotkiem i gromadką dzieci? Nie... jeśli chciał być uczciwy wobec
siebie, musiał przyznać, że wcale nie pragnie, by Dot rezygnowała dla niego ze
swoich marzeń. Kochał ją właśnie taką, jaka była.
Potem wymyślił, że może po latach pracy w jakimś sławnym
laboratorium, kiedy Dot już dokona wielu odkryć i zdobędzie Nagrodę Nobla,
zatęskni do niego i wróci.
- 43 -
S
R
Jednak w świetle poranka mrzonki gasły i Hank czuł, że gdy opuszczą
uniwersytet, ich drogi rozejdą się na zawsze. Już sama myśl o tym przejmowała
go dreszczem niepokoju. Sam nie wiedział, co gorsze: grozba wiecznego
rozstania czy widywanie Dot każdego dnia.
Najgorzej było w czasie zajęć. Siedział w ławce nad otwartym zeszytem z
ołówkiem gotowym do notowania każdej cennej myśli doktora Falka, jednak
zamiast uważać, przyglądał się Dot. Podziwiał jej usta, które ściągała w wyrazie
skupienia, i wspominał ich smak. Zerkał na jej dłonie, które niedawno pieściły
jego plecy i ramiona. Chciał, żeby wśliznęły się pod jego koszulę, dotknęły
nagiej skóry i...
Nie mógł dłużej znieść napięcia, więc z trudem oderwał wzrok i wbił go
w podłogę. To nie był jednak dobry wybór, bo teraz przed oczami miał kształtną
stopę w sznurowanym pantoflu, pięknie rzezbioną kostkę i szczupłą łydkę, za-
krytą w połowie przez brzeg spódnicy. Kiedy pomyślał, co mógłby odkryć
powyżej tej granicy, zalała go fala żaru i usłyszał dziwny trzask. Okazało się, że
złamał ołówek, bo tak mocno zaciskał dłoń.
Przebywanie z Dot w tym samym pomieszczeniu, a jednak tak daleko,
stanowiło dla niego torturę. Kiedy byli razem, był spokojny, pełen optymizmu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]