[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Hm, słuchaj - zaczął wreszcie, zmieszany. - Ci faceci, no wiesz... Stefano się
roześmiał. To był gorzki śmiech.
- Kim jestem, żeby ich oceniać? - W jego głosie słyszało się więcej emocji niż wtedy,
kiedy rozmawiał z panem Tannerem. Ale był to sam smutek. - I niby dlaczego miałbym tu
być mile widziany? - dokończył jakby sam do siebie.
- A dlaczego nie? - Matt gapił się na Stefano. Zacisnął szczękę, jakby podejmując
jakąś decyzję. - Słuchaj - powiedział - wczoraj mówiłeś o piłce. Nasz łapacz zerwał sobie
ścięgno i potrzebujemy zastępcy. Dziś po południu są kwalifikacje. Co ty na to?
- Ja? - Stefano brzmiał tak, jakby go coś zaskoczyło. - Ja... nie wiem, czy umiem.
- Potrafisz biegać?
- Czy potrafię? - Stefano obrócił się lekko do Matta i Elena zobaczyła, że wargi
wykrzywia mu leciutki uśmieszek. - Tak.
- A łapać?
- Tak.
- To wszystko, co musi umieć łapacz. Ja jestem rozgrywającym. Jeśli umiesz złapać
to, co rzucę, i pobiec z piłką, to umiesz grać.
- Rozumiem. - Stefano teraz już się prawie uśmiechał i chociaż Matt nadal miał
poważną minę, to jego niebieskie oczy skrzyły się radością. Zaskoczona własnymi emocjami
Elena zdała sobie sprawę, że jest zazdrosna. Między chłopakami rodziła się jakaś
serdeczność, z której ona była zupełnie wykluczona.
Ale po chwili uśmiech Stefano znikł.
- Dziękuję... ale nie. Mam inne zobowiązania - powiedział z rezerwą.
W tym momencie pojawiły się Bonnie i Caroline. A potem zaczęła się lekcja.
Podczas całego wykładu Tannera na temat Europy Elena powtarzała sobie po cichu:
Cześć, nazywam się Elena Gilbert. Jestem w Komitecie Powitalnym Maturzystów i
wyznaczono mnie, żeby cię oprowadzić po szkole. Chyba nie chcesz narobić mi kłopotów i
pozwolisz wywiązać się z obowiązku, prawda? Przy ostatnim zdaniu powinna szeroko
otworzyć oczy i popatrzeć na niego tęsknie. Ale tylko jeśli zrobi taką minę, jakby chciał się
od tego wykręcić. To był niezawodny sposób - facet ewidentnie uwielbiał ratować damy w
opałach.
W połowie lekcji dziewczyna siedząca obok podsunęła jej karteczkę. Elena otworzyła
ją i rozpoznała okrągłe, dziecinne pismo Bonnie. Zatrzymałam O, ile się dało. I jak?
Podziałało??? , przeczytała.
Uniosła wzrok i napotkała spojrzenie Bonnie, która obróciła się w pierwszej ławce.
Elena wskazała karteczkę i pokręciła przecząco głową, bezgłośnie szepcząc: Po lekcji .
Wydawało się jej, że minęło sto lat, zanim Tanner wydał jakieś ostatnie instrukcje,
związane z pracami semestralnymi i zakończył lekcję. Wszyscy zerwali się na nogi. No to do
dzieła, pomyślała Elena i z walącym sercem stanęła dokładnie na drodze Stefano, blokując
mu przejście tak, że nie mógł jej wyminąć.
Zupełnie jak Dick i Tyler, pomyślała. Miała chęć roześmiać się histerycznie.
Podniosła oczy i zorientowała się, że patrzy wprost na jego usta.
Wszystkie myśli wyparowały jej z głowy. Co zamierzała powiedzieć? Otworzyła usta
i powtarzane wcześniej słowa wydostały się z nich nieskładnie:
- Cześć, nazywam się Elena Gilbert. Jestem w Komitecie Powitalnym Maturzystów i
wyznaczono mnie, żeby...
- Przepraszam, nie mam czasu. - Przez chwilę nie mieściło jej się w głowie, że Stefano
coś mówi. Ze nie dał jej szansy dokończyć. Mimo to dokończyła przygotowaną kwestię.
- ...cię oprowadzić po szkole.
- Przepraszam, nie mogę. Muszę... iść na kwalifikacje do drużyny. - Stefano obrócił
się do Matta, który stał obok ze zdumioną miną. - Powiedziałeś, że to zaraz po szkole,
prawda?
- Tak - wydukał Matt. - Ale...
- No to lepiej się zbierajmy. Pokażesz mi, gdzie to jest. Matt spojrzał bezradnie na
Elenę, a potem wzruszył ramionami.
- No... Jasne, chodz. - Obejrzał się, kiedy odchodzili. Stefano tego nie zrobił.
Elena się obróciła i stanęła twarzą w twarz z kółeczkiem gapiów. Caroline uśmiechała
się otwarcie i złośliwie. Elena poczuła, że jej ciało ogarnia jakieś odrętwienie i że coś ją
ściska za gardło. Nie mogła tu zostać ani chwili dłużej. Odwróciła się i szybko wyszła z klasy.
ROZDZIAA CZWARTY
Kiedy Elena dotarła do swojej szafki, odrętwienie zaczynało mijać, a ucisk w gardle
szukał ujścia we łzach. Nie mogła się rozbeczeć w szkole! Zamknęła szafkę i ruszyła do
głównego wyjścia.
Już drugi dzień z rzędu wracała do domu zaraz po ostatnim dzwonku. I to sama.
Ciocia Judith padnie ze zdumienia. Ale kiedy Elena doszła do domu, samochodu cioci nie
było na podjezdzie. Razem z Margaret pojechały pewnie do sklepu. Dom był cichy i
spokojny, kiedy Elena wchodziła do środka.
Ucieszyła się. Akurat w tej chwili potrzebowała samotności. Ale, z drugiej strony, nie
bardzo wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Teraz, kiedy nareszcie mogła sobie popłakać,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]