Indeks IndeksHingle Metsy Dynastia Connellych 06 Skutki nietypowej randkiZelazny Roger Amber 06 Atuty Zguby (pdf)Glen Cook Garrett 06 Red Iron NightsAsimov, Isaac Robot 06 Robots & EmpireFoley Gaelen Książę 06 Noc grzechu06 KillerHardy Kristin Słodkie WalentynkiJulian May Trillium 3 Golden TrilliumJo Clayton Diadem 03 Irsud (v2.0)Greg Bear Darwin 01 Darwin's Radio
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    śmiechem Venus.
    - No, to macie - sięgnął do swojego kubka pełnego monet. - To
    wszystko wygrałem - dodał, wyjmując garść ćwierćdolarówek i
    wkładając je w rękę Venus.
    - Ależ nie, dziękujemy! - zaoponowała.
    - Bierzcie śmiało. To tylko pieniądze. Sposób na zabicie czasu.
    - Dziękujemy, ale...
    - Nie przyjechaliśmy tu, żeby grać - wyjaśnił Riley. - To miał być
    miesiąc miodowy.
    - W takim razie najlepsze życzenia!
    Venus stała niezdecydowana. Niezręcznie byłoby teraz bawić się
    w dokładne wyjaśnienia. Miała powiedzieć, że szukała żony dla
    Rileya?
    - Zazdroszczę wam. Zaczynacie wspólne życie. - Mężczyzna
    zamyślił się. - Moja żona zmarła dwa lata temu. Bez niej już nic nie jest
    takie samo. %7łycie straciło blask, więc zacząłem podróżować, by jakoś
    Anula & pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    wypełnić czas. Nazywam się Vince McCoy. Miło mi było was poznać.
    Venus podeszła bliżej, by wrzucić otrzymane przed chwilą
    monety do jego kubka.
    - Nie, proszę, potraktujcie to jako prezent. Może fortuna się do
    was uśmiechnie i znajdziecie skarb.
    Nie bardzo chciała wziąć te pieniądze jako prezent ślubny, jednak
    jego słowa... Miała dziwne przeczucie, że coś się za nimi kryje.
    Tajemnicze przesłanie.
    - No, to zwrócę równowartość. - Riley sięgnął po portfel.
    - Dajcie spokój, dzieci. Korzystajcie z życia, bawcie się. To
    wasze najpiękniejsze chwile.
    Ujął ją ten siwowłosy pan. Doskwiera mu samotność, intuicja jej
    nie myli. Przesunęła wzrokiem po jego zielonym polo ze znaczkiem
    stanu Kolorado, złotym zegarku i sygnecie.
    Riley prowadził z nim ożywioną rozmowę, a ona gorączkowo
    myślała, jak zrobić dla niego coś dobrego, jak sprawić, by poczuł się
    szczęśliwy? Zasługiwał na to.
    - Tak, Kolorado to wspaniała kraina - z przekonaniem mówił
    Vince. - Wygrałem los na loterii, gdy zaproponowano mi tam posadę.
    Zadzwięczało jej w uszach. Popatrzyła na dziesiątki automatów
    do gry. Naraz jej uwagę przykuła broszka w kształcie napisu
     Kolorado". Była przypięta do białej jedwabnej sukni. Starsza pani o
    starannie uczesanych srebrzystych włosach przeszła obok maszyny za
    nimi.
    Venus poczuła, że chwila nadchodzi.
    Anula & pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    Kobieta odwróciła się, podeszła do ich rzędu.
    - No nie... - uśmiechnęła się czarująco. - Ależ tu tłum! Nigdzie
    nie mogę znalezć wolnego miejsca.
    - Z chęcią odstąpimy nasze - szybko zaproponowała Venus,
    gestem pokazując Rileyowi, by zszedł ze stołka.
    - Na pewno? - Popatrzyła na nich, potem na Vince'a. - Nie
    chciałabym nadużywać uprzejmości.
    - Nie ma sprawy - potwierdził Riley. - Proszę.
    - Pani jest z Kolorado, prawda? - zagaiła Venus.
    - Wychowałam się tam, potem przeniosłam się do Arizony. Po
    śmierci męża postanowiłam wrócić, ale ciągle czekam na dobry powód.
    Vince poklepał dłonią napis na piersi bluzy.
    - Ja zostałem przeflancowany do Kolorado, ale nigdy stamtąd nie
    wyjadę! - oznajmił z emfazą.
    Rozmowa potoczyła się wartko. Miłośnikom Kolorado nie
    brakowało wspólnych tematów. Po chwili Riley dał Venus znak, by się
    zbierali.
    Położyła mu rękę na piersi, zatrzymując go w pół kroku.
    - Poczekaj sekundę - wyszeptała. Odwróciła się do kobiety.
    - Przepraszam, nie dosłyszałam nazwiska...
    - Jestem June Whitley.
    - June, chciałabym oficjalnie przedstawić ci Vince'a McCoya.
    Vince... - jej głos brzmiał miękko, hipnotyzująco - to jest June.
    Podali sobie dłonie i tej samej chwili jakby przeleciała iskra. W
    ich oczach zapłonął nowy blask. To miłość. Venus patrzyła oniemiała.
    Anula & pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    Jak zawsze, choć już tyle razy była tego świadkiem. Poznaje dwoje
    ludzi, spojrzenie, uścisk ręki... i oboje są straceni dla świata.
    - No, to do zobaczenia - powiedziała pogodnym głosem, choć
    dobrze wiedziała, że już zapomnieli o ich istnieniu. - Wszystkiego
    najlepszego. - Ujęła Rileya pod ramię i wyszli.
    Szedł oszołomiony, co chwila odwracając się i zerkając na
    pogrążoną w rozmowie parę.
    - Czy ty to widziałaś? - wymamrotał ze zdumieniem. - To miłość
    od pierwszego wejrzenia.
    - Przecież nie wierzysz w takie rzeczy.
    - Bo nie wierzę.
    - W porządku. Powiedzmy, że spotkało się dwoje fanów stanu
    Kolorado.
    - Nie... - Widać było, że nie może zaakceptować tego, czego
    przed chwilą był świadkiem. - Rozmawialiśmy o futbolu, a potem
    nagle popatrzyli sobie w oczy i... i nagle zapomnieli o wszystkim.
    Przestaliśmy dla nich istnieć!
    - Przesadzasz.
    - Venus, tak było! Nawet nie zauważyli naszego odejścia.
    - Przyjemnie spotkać ludzi zapatrzonych w siebie, tak sobie
    oddanych, prawda? - rzekła z udaną nonszalancją.
    Wyszli z kasyna na zatłoczony chodnik.
    - To było tak, jakbyś to zaaranżowała - rzekł. - A tego słowa
    używam niezmiernie rzadko.
    Venus roześmiała się.
    Anula & pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    - Niech zgadnę. Tak by powiedziała twoja mama.
    - Owszem. - Westchnął. Szli przed siebie. - Popatrz - ożywił się
    nagle, kierując wzrok na idące przed nimi trzy dziewczyny. - Gdybym
    uznał, że ta w zielonej spódniczce jest dobrą kandydatką, to co byś
    powiedziała?
    Venus obrzuciła wzrokiem dwie duże torby wypchane plu-
    szowymi zwierzątkami i plastikowymi zabawkami.
    - Powiedziałabym, że to samotna matka, która rozpuszcza swoje
    dzieci. Mogłyby być problemy.
    - A ta w niebieskim?
    Venus popatrzyła na nią uważnie. Na każdym palcu pierścionek,
    łańcuszki na szyi, mnóstwo bransoletek.
    - Jest skoncentrowana na sobie. Wciąż byś się przy niej
    stresował.
    - Ta w żółtej czapeczce? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •