[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zepsuje jej tego dnia. Nie ma mowy. Wyprostowała się i sprawdziła
ułożenie loków. Uśmiechnęła się na wspomnienie uradowanej Kristine,
której włosy także zostały zakręcone. Znowu poczuła, jak przenika ją
radość, Wkrótce przyjdzie 01av.
Pierwszą osobą, którą zobaczyła Elizabeth, wchodząc na teren kościoła,
była lensmanowa. Była to także ostatnia osoba, z którą miała ochotę
rozmawiać, dlatego udała, że jej nie widzi, i szybko wmieszała się
74
w tłum. Było wiele osób, które chciały jej pogratulować i przy okazji z nią
pogawędzić. Pytano, co słychać w Dalsrud, ale najwięcej rozmawiano o
weselu.
- I pomyśleć, że teraz ta dwójka będzie razem - powiedziała jedna z
kobiet, z uśmiechem kręcąc głową. -Tak, życie jest zadziwiające. Jak to
mówią, nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Elizabeth nie skomentowała tego. Jej wzrok nieustannie szukał wśród
tłumu jednej osoby. Czy Steffen przyszedł tu i tym razem? Można było
się tego spodziewać. Co zrobi albo powie, jak do niej podejdzie?
Pomyślała, że najlepiej będzie po prostu go nie zauważać i iść w swoją
stronę.
Kobieta jakby czytała jej w myślach, bo nagle zapytała:
- Jak się właściwie miewa przyrodni brat Kristiana? Uważam, że to
straszne. Pomyśleć, że go wypuścili po tym wszystkim, co wam zrobił.
Elizabeth zdobyła się tylko na kiwnięcie głową. Nie miała najmniejszej
ochoty rozmawiać na ten temat z osobą, którą ledwo znała.
Jens odnalazł ją w tłumie.
- Wchodzimy? - zapytał i zaoferował ramię. Elizabeth chętnie na to
przystała i podziękowała kobiecie za rozmowę.
Na środku schodów prowadzących do kościoła stała lensmanowa.
Elizabeth wiedziała, że nie uda się przejść koło niej bez zamienienia paru
słów.
- Wszystkiego najlepszego. - Kobieta się uśmiechnęła. - Jaką piękną dziś
mamy pogodę - zaćwierkała.
Zgodziła się z nią. Zdążyły wymienić jeszcze parę zdawkowych zdań,
gdy Jens pociągnął ją za ramię.
- No tak, Steffen wyjechał - rzuciła lensmanowa z lekkim westchnieniem.
72
Elizabeth zatrzymała się i przyjrzała swej rozmówczyni. Czy dobrze
słyszała?
- Dokąd wyjechał? - zapytała i poczuła, że zaschło jej w gardle.
- Przypuszczam, że do domu. Przynajmniej tak powiedział.
- Długo tam zostanie?
- Tego, szczerze mówiąc, nie wiem.
- Musimy iść, żeby zająć dobre miejsca - wtrącił Jens, skłonił się
grzecznie i pociągnął żonę ze sobą.
Helenę puknęła ją w bok tak mocno, że Elizabeth prawie podskoczyła.
- Siedzisz i śpisz? - wyszeptała i podała jej swój psałterz. - Teraz
śpiewamy ten. - Wskazała tekst psalmu.
Elizabeth zaśpiewała pierwszą zwrotkę, a potem znowu pogrążyła się w
myślach.
Elizabeth zamknęła psałterz, gdy muzyka ucichła. Dopiero teraz
naprawdę może cieszyć się tym dniem.
- Jesteś pewna, że nie chcesz już teraz powiedzieć Marii o swoim planie?
- zapytał Jens i zerknął na pannę młodą.
Elizabeth patrzyła na ludzi tańczących na dziedzińcu. Dzieci skakały po
podwórzu. Kristine wyglądała tak słodko z loczkami. Prawie tak samo jak
Kathinka, której włosy kręciły się naturalnie.
- Nie, nie dzisiaj - odrzekła.
- Dlaczego nie? To mógłby być dodatkowy prezent ślubny.
- Najpierw muszę jeszcze porozmawiać z kilkoma osobami. Chcę, żeby
wszystko było pewne, zanim cokolwiek powiem. Poza tym nic się nie
stanie, jak najlepszy kąsek zostawię na koniec. Powiem jej po weselu.
Jens zaśmiał się cicho.
73
- Cała ty. Masz ochotę zatańczyć?
- Owszem. Ale najpierw muszę iść za potrzebą. -Kiwnęła głową w
kierunku wychodka, wstała i otrzepała spódnicę z trawy.
Przez szpary w deskach zauważyła parę, która wymykała się z wesela.
Dziewczyna chichotała, a chłopak nie trzymał się pewnie na nogach.
Elizabeth przypomniała sobie, jak to kiedyś było na zabawach. To, że
została wcześnie matką, nie robiło różnicy. Uczucia były prawdziwe i
nikt nie mógł jej ich odebrać.
Wyglądało na to, że Dorte zadbała o przystrojenie każdego wnętrza. Cały
wychodek był dokładnie wyszorowany. Na małej półeczce na ścianie stał
kubek bez uszka, a w nim polne kwiatki. Obok leżał stos gazet.
Kilka chwil pózniej Elizabeth szła w kierunku dziedzińca, ciesząc się na
taniec z Jensem. Nagle zesztywniała. Kim był ten człowiek, którego
zobaczyła, na brzegu? Przełknęła ślinę i postąpiła parę kroków do przodu,
nie spuszczając go z oczu. Był wysoki, ciemnowłosy i ubrany na czarno.
Czy to mógł być Steffen? Lensmanowa powiedziała, że wyjechał, ale
przecież mógł ich oszukać. Może coś planował.
Elizabeth poczuła, że spociły jej się ręce, zaczęła szybciej oddychać.
Widziała go przez sekundę, stojącego za szopą na łodzie, ale to
wystarczyło, by się upewnić, że nie był on złudzeniem. Zerknęła szybko
przez ramię, by sprawdzić, czy nikt jej nie obserwuje. Nie chciała, żeby
Jens ją teraz zobaczył.
Trzymała się ściany szopy, starając się stąpać po dużych kamieniach i nie
zostać zauważoną. Przez szpary między deskami dostrzegła jakiś cień i
ruszyła do przodu. Drzwi stały otwarte. Aż podskoczyła, gdy mężczyzna
się odwrócił.
- Przepraszam - wyjąkała, czując, że zaczynają ją palić policzki. - Bardzo
przepraszam.
77
Wolno pobiegła z powrotem. To nie był Steffen, tylko ktoś do niego
podobny i ten ktoś był bardzo zajęty dziewczyną, która miała obnażone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]