[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadzwoniła? Czuła się dosyć skołowana. Wszystko było dużo łatwiejsze, kiedy jedynym,
o czym musiała myśleć, był taniec; tylko precyzyjny ruch według wskazówek choreogra-
fa.
%7łycie było kompletnie nieprzewidywalne. Przedsmak tego poznała, kiedy musiała
opuścić bezpieczny świat tańca turniejowego i kiedy partner jej siostry odmówił opieki
nad ich synem. Ale ta sytuacja była zupełnie inna. Tym razem wybór należał do niej i to
ona poniesie jego konsekwencje. Czasem łatwiej było zachować się spontanicznie i nie
rozważać żadnych za i przeciw.
Przez jakiś czas wpatrywała się w wizytówkę i w końcu wybrała numer, ale szybko
odłożyła słuchawkę. Co właściwie miałaby powiedzieć Russellowi Hallowayowi? Naj-
pierw powinna porozmawiać z Nate'em. Był przecież nie tylko jej kochankiem, ale i za-
ufanym przyjacielem.
Nate miał podły dzień i pojawił się w klubie w fatalnym nastroju.
- Co słychać?
- Nowa propozycja dla Jen. A u ciebie?
Nate westchnął ciężko i wyliczył jednym tchem:
- Mandat za przekroczenie szybkości. Lori O'Neil chce, żebym z nią poszedł na ko-
lację, bo w przeciwnym razie przestanie wspominać o klubie na swoim blogu.
Poza tym muszę polecieć do Nowego Jorku i wystąpić gościnnie w spotach dwóch
różnych show.
- Każdy by chciał być na twoim miejscu: kolacja z piękną dziewczyną i występ w
telewizji.
Nate popatrzył na niego złym okiem.
R
L
T
- Tylko mi nie mów, że mam wspaniałe życie i nie powinienem narzekać.
Cam nie przejął się skargą i beztrosko wzruszył ramionami.
- Chyba dobrze o tym wiesz.
- Niby tak, ale dzień był naprawdę beznadziejny.
- Bywa - pocieszył go Cam.
Nate rzucił się na jeden z głębokich, gościnnych foteli. Na ścianie naprzeciwko wi-
siał portret Cama ubranego w smoking, upozowanego w foyer domu ich dzieciństwa.
- Ciekaw jestem, po co tata zrobił nam te portrety.
- To dziedzictwo, które przekażemy naszym dzieciom.
- Masz zamiar złożyć rodzinę? - zaciekawił się Nate. Ostatnio często sam się nad
tym zastanawiał.
- Zawsze mi się wydawało, że nazwisko Stern bardziej pasuje do kawalera niż mę-
ża.
- Też mam takie wrażenie. Biznes dużo łatwiej zrozumieć niż kobietę.
Nate wybuchnął śmiechem.
- Skąd takie wnioski? Spotykasz się z kimś?
- Nie twój interes.
- Sekretna miłość?
- Nic z tych rzeczy. To tylko seks.
Coś takiego jak on i Jen? I czy to aby naprawdę był tylko seks?
- Byłeś kiedy zakochany, Cam?
- Kiedyś - odparł brat stłumionym głosem po chwili milczenia. - Dawno temu i by-
łem wtedy bardzo młody.
- Jak to jest?
Cam tylko do niego mrugnął.
- Wiem, że głupio pytam, ale nie wiem, czy ja w ogóle potrafię kochać. Na ciebie i
na Justina zwyczajnie mogę liczyć. To oczywiste, bo jesteśmy braćmi. Ale kobieta? Skąd
mam wiedzieć, czy ją kocham?
Cam obszedł biurko i oparł się o nie.
R
L
T
- Nie mam pojęcia. Naprawdę chciałbym ci pomóc, ale kobiety są skomplikowane,
a ja jeszcze nie odkryłem, jak rozwikłać ich zagadkę.
- Nie bardzo mi pomogłeś.
- Wiem. Przykro mi, ale na nic więcej mnie nie stać.
Nawet Cam, taki inteligentny i pewny siebie, nie był niczego pewien w miłości.
- Mogę ci tylko powiedzieć - głos Cama wyrwał go z zamyślenia - że Russell Hol-
loway dzwonił dziś rano i poprosił mnie o numer Jen.
- Dlaczego? - To było kompletne zaskoczenie.
- Słyszał o niej dużo dobrego i chce zaproponować jej pracę.
- Mam nadzieję, że go spławiłeś.
Cam potrząsnął głową.
- Nie mogłem tego zrobić. Przekazałem Jen tę wiadomość i jego numer. To, czy
przyjmie tę pracę, zależy tylko od niej.
Nate był innego zdania, ale zatrzymał je dla siebie. Przede wszystkim powinien
pomówić z Jen. Fakt, unikał jej, odkąd wyznała mu miłość. Oby tylko jego zachowanie
nie doprowadziło jej do podjęcia decyzji o wyjezdzie.
- Nie chcę, żeby pracowała dla Russella - powiedział głośno.
- To powiedz jej, co czujesz. Nie znam się na miłości, ale kobiety chyba przywią-
zują dużą wagę do słów.
Nate też o tym wiedział.
- Myślisz, że gdyby nasi rodzice umieli ze sobą rozmawiać, nie rozstaliby się?
Cam przysiadł na drugim skórzanym fotelu.
- Nie mam pojęcia, czy cokolwiek mogło im pomóc. Chyba po prostu do siebie nie
pasowali.
Nate też tak przypuszczał. Ich ojciec był ogromnie ciepły, troskliwy i zawsze sta-
wiał synów na pierwszym miejscu, nawet ponad swoją karierą golfisty. Potrafił sprawić,
że czuli się dla niego ważni. Traktował ich podobnie jak Jen swojego siostrzeńca. A czy
on sam potrafiłby ją tak traktować?
- Nie wiem, co jej powiedzieć.
- A co chcesz, żeby zrobiła?
R
L
T
Nate chciał, żeby została, ale bał się szczerze jej to wyznać. Gdzieś, kiedyś usły-
szał, że władzę w związku ma ta osoba, której zależy mniej. I był przekonany, że przy-
znanie, jak wiele ona dla niego znaczy, pozwoli jej nad nim dominować. Co dla mężczy-
zny takiego jak on, przyzwyczajonego kontrolować świat wokół siebie, było zupełnie nie
do pomyślenia.
- Nie wiem - przyznał. - Chcę, żeby została, ale nie wiem, jak jej to powiedzieć.
Cam pokiwał głową.
- Daj mi znać, co postanowisz. Ja chciałbym, żeby została ze względu na ciebie.
Jeżeli naprawdę chcesz z nią być, nie pozwól jej wyjechać.
- A klub? Nie chodzi ci o klub? Jen jest świetną tancerką.
- Na Florydzie są inne świetne tancerki, ale dla ciebie tylko jedna Jen.
Nate wiedział, że Cam ma rację i był bardzo zadowolony, że brat powiedział mu o
wszystkim. Teraz koniecznie musiał porozmawiać z Jen. Dopóki nie dowie się, co planu-
je, nie odzyska spokoju. Dlatego od razu wysłał jej esemes z prośbą o spotkanie w parku,
tam gdzie grali w bejsbol z Rileyem.
Jen dostała wiadomość Nate'a w trakcie wczesnej kolacji z Marcią i Rileyem. Mały
właśnie skończył jeść i poprosił o pozwolenie wyjścia do pokoju.
- Kto to? - spytała Marcia, kiedy już nie mógł jej usłyszeć.
- Nate. - Jen miała nadzieję, że przetrawił już jej wyznanie i chciał o tym pomówić.
- Czego chce?
- Myślę, że porozmawiać. Dlaczego wciąż aż tak bardzo mu nie ufasz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]