[ Pobierz całość w formacie PDF ]
któryś z chłopaków?
- Skąd mogę wiedzieć? - wymamrotał z peł
nymi ustami.
- Bo z nimi pracujesz.
- Cooper też. A on wie?
- Twierdzi, że może ręczyć za każdego z nich.
Benjie wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu.
- MÄ…drala.
- Co to ma znaczyć?
Wzruszył ramionami.
- Nic. Skoro twierdzi, że chłopcy są niewinni, to
znaczy, że są niewinni.
Zignorowałam sarkazm w jego głosie.
- Niekoniecznie. Może Cooper nie wszystko
dostrzega. Może kapitanowi nie o wszystkim się
mówi. Może są rzeczy, które ty widzisz wyrazniej
niż on.
- Wątpię. - Wepchnął do ust kolejną garść
chipsów.
- Skup się, Benjie. Pomyśl.
- A sądzisz, że co? %7łe nie myślałem?
Przełknął to, co miał w ustach. Rozłościłam go,
ale jeśli jest szansa, że coś sobie przypomni, warto
go przycisnąć.
- Czego ode mnie chcesz? - kontynuował gnie
wnie. - %7łebym wyciągnął z kapelusza dowód jego
DOM NA KLIFIE
156
niewinności? Przepadasz za Cooperem. Uważasz
go za chodzący ideał. Gotowa byłabyś zwalić winę
na każdego, żeby tylko oczyścić Coopa.
- Nieprawda. Po prostu chcę, żeby skazano wła
ściwego człowieka.
- I żeby Cooper do końca życia był ci wdzięcz
ny, że ocaliłaś mu tyłek? On i tak się z tobą nie
ożeni. Nigdy się z tobą nie ożeni!
Zdumiał mnie jad w jego głosie. Miałam wraże
nie, że Benjie pała do mnie nienawiścią. Ale dlacze
go? Zgoda, nie darzyliśmy się wielką sympatią
i czasem powodowało to spięcia między mną a Co
operem, lecz dotychczas nasze wzajemne relacje
były całkiem poprawne. Nikomu nie mówiłam, co
o nim myślę, zwłaszcza Cooperowi. Tylko Swansy,
no i teraz Peter znali prawdÄ™.
Zamiast się obrażać i tłumaczyć mu, że się myli,
oznajmiłam spokojnie:
- Masz rację. Ja też za niego nie wyjdę. %7ładne
z nas tego nie chce.
- Akurat! Poślubiłabyś go nawet jutro, gdyby
poprosił cię o rękę.
- Pytałeś go o to?
- Nie muszÄ™. Mam oczy. I znam swojego brata.
Nie jestem taki tępy, jak ci się wydaje.
- Nie twierdzę, że jesteś tępy, Benjie. Po prostu
przyszło mi do głowy, że może na statku wydarzyło
się coś, na co w owym czasie nikt nie zwrócił uwagi,
a co teraz może mieć znaczenie. - Uniosłam rękę.
Nie chciałam się z nim kłócić. - W porządku. Na
Barbara Delinsky
157
użytek rozmowy przyjmijmy, że załoga jest niewin
na. Wiemy, że brylanty umieszczono w kabinie
Coopera, kiedy łódz cumowała w Grand Bank, bo
nigdzie indziej nie stawaliście. Kto mógł je wnieść
na pokład?
Popatrzył na mnie, jakbym to ja była tępa.
- Jedna z dziesiątek czy setek osób kręcących się
po nabrzeżu.
- Zauważyłeś, by ktoś szczególnie interesował
siÄ™ SwobodÄ…!
- Owszem. Kelnerka z portowej knajpy. Umó
wiłem się z nią pierwszego wieczora. Potem bez
przerwy spoglądała w naszą stronę. Nie mogła
oderwać ode mnie wzroku. Wiem, bo ja też na nią
filowałem. - Uśmiechnął się szeroko. - Miała
świetne cycki.
Skrzywiłam się.
- JesteÅ› obrzydliwy.
Wzruszył ramionami.
- Ty też masz niezłe. - Po chwili uśmiech na
jego twarzy zgasł. - Ale to ci nic nie pomoże.
Cooper nie jest nimi ani tobÄ… zainteresowany.
Nie wytrzymałam.
- Psiakrew, Benjie! O co ci chodzi? Przecież
wiem, że Cooper nie chce iść ze mną do łóżka, a tym
bardziej się ze mną żenić. I dobrze, bo ja też nie
mam na to ochoty. Więc jeśli boisz się, że ci go
odbiorę, to możesz spać spokojnie. Nie odbiorę. Nie
stanowię dla ciebie żadnego zagrożenia.
Wydało mi się to dziwne, nienormalne. Gdyby
DOM NA KLIFIE
158
miał dziesięć czy dwanaście lat, od biedy piętnaście,
potrafiłabym go zrozumieć. Ale dwadzieścia?
Rzuciwszy torbÄ™ w chipsami na blat szafki,
otworzył lodówkę, wyjął dwulitrową butelkę mleka
i podniósł ją do ust. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi
do głowy, to że zaraz się ochlapie; druga - ponieważ
nie wylał nawet kropli - że musi mieć doświad
czenie w piciu prosto w butelki; trzecia - że to
bardzo niehigieniczne; czwarta - że to nie mój
interes.
Z białą obwódką na ciemnym zaroście obejrzał
siÄ™ przez ramiÄ™.
- Nigdy nie uważałem cię za zagrożenie. Ale
wolałbym, żebyś pilnowała własnego nosa. Cooper
był zadowolony z McHenry'ego. Po jaką cholerę się
wtrÄ…casz...?
- Posłuchaj. - Moja cierpliwość się wyczerpy
wała. - McHenry świetnie sobie radzi, kiedy chodzi
o zakłócanie porządku albo jazdę pod wpływem
alkoholu. Ale sprawa o przemyt kradzionego towa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]