[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cieszymy, że jesteś cała i że strażacy zdążyli cię uratować.
- Shane mnie znalazł. - Emily popatrzyła tam, gdzie stał przez kilka
minut. Ale go nie było.
- Kto? - Claudia obejrzała się przez ramię.
- Shane. Strażak, który wyniósł mnie z pożaru.
- Gdzie on jest? - zapytał Daniel. - Chciałbym mu podziękować za
uratowanie siostry.
Emily kurczowo trzymała różyczkę, którą jej przyniósł, i spojrzała na
otwarte drzwi.
- Wyszedł.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ TRZECI
Emily leżała w pobliżu basenu rodziców ze szklanką miętowej
herbaty w ręku. Był ciepły majowy dzień. Powietrze było przesycone
zapachem kwitnących róż i jaśminów, które porastały żelazne
konstrukcje tworzące szpaler wiodący do nowego warzywniaka matki.
Donice białych floksów i purpurowych petunii okalały patio. Z pyska
delfina z brązu wytryskiwała woda i spływała z delikatnym szmerem po
trzystopniowej fontannie.
Powiedziano Emily, że ta fontanna była podarunkiem od niej na
ostatnie urodziny mamy, że dwa tygodnie temu pomagała sadzić cebulki
w ogrodzie, że trzy dni przed wypadkiem przyjechała tu po pracy,
przywiozła zdjęcia, które zrobiła na Wielkanoc.
Pokazywali jej album za albumem, filmy wideo kręcone na różnych
przyjęciach rodzinnych, zdjęcia jej własnego mieszkania.
Przygotowywali jej ulubione potrawy i puszczali muzykę z opery
„Carmen", którą ostatnio oglądała razem z rodzicami.
Nie pamiętała niczego, żadnego wydarzenia, żadnego obrazu.
Pięć dni temu opuściła szpital. Po dwóch dniach badań i obserwacji
doktor Tuscano stwierdziła, że fizycznie jej pacjentka jest zupełnie
zdrowa. Rany szybko się goiły, bóle głowy ustąpiły. Siniaki stały się
całkiem blade.
Jak dziwnie było spojrzeć do lustra i zobaczyć obcą twarz. Chociaż
Emily przygotowywała się na ten moment, nadal była zaskoczona i
trochę przestraszona. Dotknęła swoich ciemnych włosów sięgających
brody, policzków, warg. Chciała się upewnić, że to nie sen. Że to
wszystko nie było snem.
A raczej sennym koszmarem.
Ale Shane był rzeczywisty. To wiedziała na pewno. Nie przyszedł już
Anula & polgara
więcej do szpitala, nie zadzwonił. Tak bardzo chciała go znów zobaczyć.
Tylko raz. Rodzina bardzo się starała jej pomóc, ale ona nadal była
oszołomiona i niepewna siebie i tego, co dalej robić. Gdyby Shane tu
był, czułaby się spokojniejsza, bezpieczniejsza.
„Pozwól twoim myślom płynąć tam, gdzie chciałabyś się znaleźć" -
powiedział.
Tak zrobiła. Popłynęła na karaibską wyspę.
Śpiew ptaków w ogrodzie i plusk fontanny pomogły w wizualizacji
tropikalnego raju. Poczuła gorący piasek pod plecami. Słyszała plusk fal,
słońce powoli chowało się za horyzont, zamieniając wodę w morze
tańczących gwiazd. Shane wyszedł z połyskującej srebrem wody. Miał
ciało atlety, pływaka, mocne, muskularne, o zdecydowanych konturach.
Stanął nad nią i wyciągnął do niej ręce. Chwyciła jego dłoń i wstała.
Uniosła twarz, a on pochylił głowę. Jego usta były delikatne, smakowały
solą. Kiedy jego język znalazł się między jej wargami, przylgnęła do
niego. Mocne, mokre ramiona zamknęły ją w uścisku...
- Emily - rozległ się pogodny głos Sandry Barone. - Przyniosłam ci
trochę zupy i kanapkę.
Emily, przestraszona, wylała herbatę ze szklanki, którą trzymała. Jej
serce waliło jak szalone. Z powodu Shane'a
- Przepraszam, kochanie, że cię przestraszyłam. Myślałam, że
słyszysz moje kroki. - Sandra postawiła tacę na szklanym stoliku i
podała córce chusteczkę.
- Nic się nie stało, musiałam zasnąć.
- Chyba tak. - Mama przysunęła stolik bliżej do leżanki. - Słyszę, jak
chodzisz nocą po korytarzu i piętrach. Jesz tyle co mały ptaszek.
Zrobiłam ci dzisiaj sałatkę z jajkiem i zupę jarzynową. Zawsze
uwielbiałaś moją zupę.
Mimo że wcale nie była głodna, Emily zjadła łyżkę zupy i zmusiła się
do uśmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]