[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W jego głosie znów słychać było powagę, co zaniepokoiło Angelinę.
- Czy zje pani dziś ze mną kolację? - spytał. Nie odpowiedziała, więc mówił
dalej:
- Proponuję pójść gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. A
po kolacji, gdy się ściemni, przejedziemy się po ulicach Londynu i zobaczy pani
świąteczne iluminacje. Dzięki temu będzie pani miała swoją małą uroczystość
razem ze mną, a nie tylko oglądając mój powóz.
Serce zabiło jej mocniej. Czy może być coś piękniejszego niż taka
przejażdżka przy boku księcia?
- Marzyłam o tym... - wyjąkała. - Boję się, że to sen i że zaraz się obudzę.
- Ale ten sen będzie trwał. Przynajmniej dopóki nie zjemy kolacji albo jeszcze
dłużej.
Na pewno jednak niezbyt długo, pomyślała Angelina, wiedząc, że książę
wkrótce wyjeżdża. Wolała jednak nie pamiętać o tym teraz, by nie psuć
wspólnej radości. Lepiej udawać, że ten cudowny, czarowny sen nigdy się nie
skończy. Pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestała być Kopciuszkiem i
miała właśnie niemal uczestniczyć w koronacji wraz z bajkowym księciem.
- Musi pani przyjść - oświadczył książę, a dla Angeliny jego propozycja była
zbyt kusząca, by ją odrzucić, więc skinęła twierdząco głową.
- Dziękuję - rzekł książę.
- Przyjdę, bo ciekawa jestem, o czym książę chce mi opowiedzieć. Może będę
mogła w czymś pomóc.
Mówiąc to Angelina wiedziała, że próbuje po prostu uspokoić swe sumienie.
Chciała myśleć, że nie jest pragnącą dobrze się bawić egoistką, ale pomaga
komuś, kto jej potrzebuje.
- Odpowiem na każde pani pytanie - zapewni! Ksenos. - A pani powie mi, co
zrobić, żeby moja przyszłość nie rysowała się w tak czarnych barwach.
- Nie chcę, żeby książę był smutny. Może dzieląc się ze mną swymi myślami i
troskami, poczuje się książę lepiej. Bo ja jestem tylko prostą dziewczyną,
niewiele wiem o świecie i nie potrafię Udzielić żadnych konkretnych rad.
- Jednej już mi pani udzieliła, a potrzebuję ich dużo więcej.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, ale niestety zatrzymali się już przy
Belgravia Sąuare.
- Jesteśmy na miejscu - stwierdziła z żalem.
- Tak, ale za kilka godzin znów się zobaczymy. Czas będzie mi się teraz
bardzo dłużył.
Ton jego głosu sprawił, że Angelina zarumieniła się.
- Przyjdę... jeśli mi się uda.
- Musi się udać! Proszę się postarać, Angelino. Muszę się z panią zobaczyć.
Jeśli mnie pani zawiedzie, to jutro z samego rana przyjdę do pani do domu.
W jego oczach próbowała wyczytać, czy mówi poważnie, czy tylko żartuje i
zaniepokoiła się, że może naprawdę tak zrobi.
Wychodząc z powozu powiedziała cichutko:
- Wymknę się... kwadrans po ósmej.
Pod dotknięciem jego ręki znów poczuła przebiegający całe jej ciało dreszcz i
zupełnie nie mogła zebrać myśli, ale w końcu zdołała wykrztusić to, co chciała
powiedzieć.
- Gdyby Waszej Wysokości coś wypadło i nie mógłby książę przyjść, to
proszę dać mi znać przez swego woznicę.
- Nic nie jest w stanie mnie zatrzymać! Proszę mi wierzyć, nawet gdyby sam
król Edward wezwał mnie do siebie, to i tak bym odmówił. Chcę spotkać się z
panią! Muszę! I tak ciężko mi będzie wytrzymać do ósmej piętnaście.
Onieśmielona tonem jego głosu, Angelina spuściła wzrok.
- Przyjdę - szepnęła, i pobiegła w kierunku furtki.
Szybko weszła do ogrodu i nie oglądając się za siebie zamknęła bramę.
Biegnąc w stronę przeciwległej furtki, pomyślała, że znów zapomniała dygnąć
na pożegnanie, a w dodatku w ogóle nie zwracała się do niego tak jak powinna,
czyli per Wasza Królewska Wysokość". Po chwili jednak uspokoiła się
uznawszy, że przekroczyli już etap oficjalnej tylko znajomości. Ale jakiś
wewnętrzny głos kwestionował zasadność tego usprawiedliwienia. Bo niby co
to miało znaczyć? Ze zostali przyjaciółmi?
A jaką właściwie przyszłość mogła mieć ta znajomość? Przecież książę ma
się ożenić. I to właśnie w tej sprawie chce się jej dziś poradzić. Rozumiała, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]