Indeks IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniCartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłościDunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den BossDynastia z Bostonu 05 Miłość jak ogień McCauley BarbaraBradford Taylor Barbara Trzy tygodnie w ParyżuBarbara Samuel Lucien's Fall (pdf)1057. Hannay Barbara Nauczycielka tańcaBarbara Elsborg Digging Deeper (pdf)Cartland Barbara Miłość w hotelu RitzBoswell Barbara Upalna sierpniowa noc #
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Nie jestem w twoim typie.
    - Wiem.
    - Ani ty w moim.
    - Wiem.
    - Czemu więc tak bardzo pragnę cię pocałować?
    - Mo\e po to, by się przekonać, \e to nic takiego -
    szepnęła.
    Wsunął palce w jej włosy, rozkoszując się ich
    jedwabistością.
    - Tak właśnie myślisz?
    - Obawiam się, \e w ogóle nie myślę.
    Uśmiechnął się na poły ze smutkiem, na poły
    z rozczuleniem. To cała Corinne.  Obawiam się, \e w
    ogóle nie myślę".
    - Skoro nie myślisz, mogę cię wykorzystać.
    W tej chwili Corinne nie wiedziała, kim jest. Nie
    mogła zrozumieć dr\enia kolan, kołatania w klatce
    piersiowej ani nerwowego ściskania w dołku. Nie
    poznawała swego słabiutkiego głosu i z całą pewnością
    nie identyfikowała się ze słowami, które spłynęły z jej
    warg. Zbyt była zafascynowana ustami Coreya. Wargi
    miał wąskie, lecz ruchliwe. Czy kiedykolwiek zwróciła
    _____________ PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ,.. f& 97
    na to uwagę? Czy te\ zbytnio zajmowało ją przy-
    glądanie się innym szczegółom jego powierzchow-
    ności?
    - Jeśli zamierzasz mnie wykorzystać - wymówiła
    urywanym szeptem - to lepiej się pospiesz. Jeśli zacznę
    się nad tym zastanawiać, przypomnę sobie, jak bardzo
    tego nie chcę.
    - Pospieszę się - obiecał, ale nie dotrzymał słowa.
    Nie mógł. Wolał rozkoszować się gładkością jej twa-
    rzy, gdy ujął ją w dłonie, miękkością warg, po których
    przesuwał delikatnie palcem, słodkim cytrynowym
    zapachem jej ciała, gdy zamknął oczy i przycisnął nos
    do jej brwi.
    Pochylił się ku jej wargom i po raz pierwszy
    spróbował ich smaku. Była samą słodyczą; nie cytryną,
    lecz maliną. Wydawało mu się, \e przez całe \ycie
    czekał na to, a\ dojrzeje, tote\ smakował ją powoli, by
    niczego nie uronić. Wargi miała miękkie, gładkie i
    pełne. Delektował się nimi leniwie, oddychając szybko
    i nierówno.
    Corinne. Czysta jak łza i piekielnie kusząca. Mimo
    \e ich ciała nie stykały się, wyczuwał jej dr\enie. Ale
    jeśli nawet była przera\ona, nie uczyniła nic, by go
    odepchnąć, gdy jego ręce ześlizgnęły się z jej ramion na
    plecy ani gdy przytulił ją mocno do siebie i pocałował
    namiętnie, badając językiem wnętrze jej ust.
    Zęby miała równe i drobne, zaciskała je mocno, co
    świadczyło o braku doświadczenia. Dygotała w ramio-
    nach Coreya, trzymając się kurczowo jego bluzy, by
    nie upaść. Tuliła się do niego, nie zastanawiając się nad
    tym, co robi, rozkoszując się wyłącznie tą chwilą.
    Ufała Coreyowi. Instynktownie mu ufała. Ani
    przez chwilę nie bała się z nim \eglować. Wiatr
    rozwiewał jej włosy, fale uderzały o burtę, a ona czuła
    98 f& PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ- _______________
    się całkowicie bezpieczna, wiedziała, \e Corey nie
    pozwoli, by cokolwiek jej się stało.
    Jej ciało opowiadało na pocałunek nieznanymi
    doznaniami. Ciekawość zwycię\yła początkową bier-
    ność i Corinne odwzajemniła pocałunek, najpierw
    nieśmiało, potem z coraz większą pasją.
    - Ach, Cori... - szepnął, odrywając na chwilę war
    gi od jej ust. Z trudem panował nad sobą. Jego napięte
    ciało domagało się czegoś więcej. Gdyby potrafił
    wmówić znów sobie, \e jest chuda i przypomina
    małego chłopca... Ale dłonie błądzące po jej ramio
    nach, plecach i biodrach i sprę\ysty dotyk jej piersi
    mówiły mu zupełnie coś innego.
    Oczy miała zamknięte. Ucałował ka\de po kolei, i
    znów poszukał jej ust. Rozkoszując się ich uległością,
    wysunął przed siebie ręce, pieszcząc delikatnie szyję i ra-
    miona Corinne, wreszcie zamknął w dłoniach jej piersi.
    Z ust kobiety wyrwał się cichy jęk, ni to pomruk, ni
    to westchnienie. Drgnęła, zaskoczona, ale nie odsunęła
    się. Wstrzymała na chwilę oddech, dopóki nie zaczął
    ich lekko głaskać. Wówczas otoczyła ramionami jego
    szyję i wtuliła w nią twarz.
    Mimo oszołomienia, cichy głos rozsądku podpo-
    wiadał Coreyowi, \e gdyby chciała, by przestał jej
    dotykać, wyprostowałaby się. Tymczasem Corinne
    opierała się o niego biodrami, wyginając plecy, by
    umo\liwić mu pieszczotę i oddychając szybko.
    - Jesteś doskonała - wyszeptał, kreśląc palcami
    kształt jej piersi, zapamiętując go. Nie mogąc dłu\ej
    znieść oczekiwania, dotknął opuszkami palców bro
    dawek.
    Jęknęła głośniej.
    PRZECIWIECSTWA SI PRZYCIGAJ... f& 99
    Cofnął natychmiast ręce.
    - Sprawiłem ci ból.
    - Nie... nie, to nie ból... - szepnęła bez tchu. - W
    środku... gorąco... zrób to jeszcze raz...
    Znów pieścił ją delikatnie, czerpiąc rozkosz z jej
    reakcji, gdy znów tracąc oddech, przycisnęła się do
    niego z całej siły biodrami. Instynktownie pragnęła
    zaspokojenia. Przypuszczał, \e Corinne mo\e znalezć
    jego niewinną namiastkę w samym pocieraniu się ich
    ciał. On jednak nie był niewinny, za to podniecony do
    granic wytrzymałości i nie wystarczały mu \adne
    namiastki.
    - Cori? - Podniósł jej twarz ku swojej. - Spójrz na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •