[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Katie usiłowała ukarać swego męża i kokietowała innych mężczyzn.
Kilka razy jeszcze musiał energicznie wystąpić. Wiedział dokładnie, że
Katie nie miała zamiaru go zdradzić, lecz po prostu robiła mu na złość.
Mimo to jej zachowanie raziło go i drażniło ogromnie. Minęło niespełna
cztery tygodnie od chwili ich ślubu, a Harald uzyskał bolesną pewność,
że jego związek z Katie był fałszywym krokiem, że nigdy między nimi nie
dojdzie do porozumienia. Jeżeli nie flirtowała i nie kokietowała,
wówczas urządzała mu sceny, dręczyła go swoim uporem i kaprysami.
Wszelkie próby wychowawcze spełzły na niczym, Haraldowi nie
udawało się wpłynąć na Katie, urobić jej charakteru. Uczepił się myśli
o Marlenie jak ostatniej deski ratunku. Spodziewał się, że obcując z nią
dużo, Katie zmieni się na lepsze. Drżał już teraz, myśląc o pustce, która
czekała go w małżeńskim pożyciu z Katie; dni upływały bądz wśród
ciągłych niesnasek, bądz też wśród igraszek miłosnych. Nie było spójni
duchowej, nie było wzajemnego szczerego uczucia. Katie w ogóle nie
pojmowała, czego żądał od niej Harald. Była zbyt powierzchowną
naturą, aby zrozumieć męża.
Mijnheer Straaten stale unikał Katie, a inni młodzi ludzie poszli za
jego przykładem, nie chcąc się narażać na przykrości. Przekonali się, że
Harald jest stanowczym i energicznym człowiekiem z którym niedobrze
było zadzierać. Toteż Katie była wciąż w jak najgorszym humorze.
Młoda para przybyła w niezbyt różowym usposobieniu do Ham
burga. Gdy Harald ujrzał z oddali ziemię ojczystą, ogarnął go rzewny,
tkliwy nastrój. Usiłował raz jeszcze przemówić do serca Katie, ona
jednak nie zrozumiała go wcale. Patrzyła z gniewem i niechęcią na
wybrzeże, po czym oświadczyła:
Zdaje się, że życie w Hamburgu będzie nieciekawe, zwłaszcza
jeżeli twoi rodacy okażą się takimi nudziarzami jak ty.
Wtedy Harald zamilkł, Katie zaś udała się do kabiny, aby wyłado
wać swój zły humor na Daipah, która właśnie pakowała kufry. Znowu
posypały się gradem wyzwiska i szturchańce. Daipah zapakowała
niedobrze jedną z walizek, z której Katie w złości wyrzuciła wszystkie
100
rzeczy; rozmaite przedmioty fruwały po kabinie, Daipah musiała na
nowo zabrać się do układania ich, choć pozostawało już mało czasu.
Katie za to ulżyła sobie i, zupełnie uspokojona, powróciła na pokład
gdzie przy balustradzie stał Harald, wpatrując się płonącymi oczyma
w ziemiÄ™ ojczystÄ….
Statek z wolna płynął przez fale Elby, zmierzając do potężnego portu
Hamburga.
* *
Marlena i pani Darlag pracowały bez wytchnienia, aby przygotować
wszystko na przyjęcie młodej pary. W biurze i w spichrzach czyniono
również przygotowania. Nadjeżdżały wozy napełnione zielenią; wszę
dzie zawieszano girlandy, aby nadać domowi uroczysty wygląd.
Przewoznik Kroger umaił swoją Elżunię" i przystroił ją w barwne
chorągiewki; on bowiem miał pojechać łodzią po młodą parę i przywiezć
jÄ… ze statku do domu.
Marlena rada była, że pracuje; miała mnóstwo zajęcia i brakło jej
czasu, aby rozmyślać nad swoją dolą. Ogarnął ją w ostatnich dniach
dziwny nastrój: cieszyła się z powrotu Haralda, a jednocześnie lękała się
tego. Obawiała się także jego żony, wobec której poczuwała się
w pewnym stopniu do winy. Powtarzała sobie w duchu, że powinna
bacznie ukrywać swoje uczucie, aby nikt nie dowiedział się, czym był dla
niej Harald.
W ostatnich tygodniach walczyła wciąż ze sobą, starając opanować
się; zwyciężyła siebie i zdobyła się na uczucie wielkiej rezygnacji.
Wyrzekła się raz na zawsze rozkoszy własnego ogniska, cichego
szczęścia u boku ukochanego człowieka. Doszła do wniosku, że nie
wszystkim kobietom przypada w udziale takie szczęście, że niektóre
przechodzą przez życie z pustymi rękami. Oby tylko Harald był
szczęśliwy, to najważniejsze!
Nikt nie spostrzegł cierpienia Marleny. Na zewnątrz okazywała
ogromną radość z przyjazdu młodej pary i brała żywy udział we
wszystkich przygotowaniach. Nie zaniedbywała również swoich zajęć
101
biurowych. Pan Zeidler wprawdzie chciał zwolnić Marlenę, ona jednak
nie zgodziła się na to.
Mam dość wolnego czasu, proszę pana, zdążę załatwić wszystko.
Jestem panu obecnie bardziej potrzebna, niż kiedykolwiek twierdzę
tak, choć wiem, że to wielka zarozumiałość z mej strony. Nie da pan
sobie rady beze mnie. Potem, gdy przyjedzie pani Katie Forst, będę jej
musiała dotrzymywać towarzystwa, dlatego też pragnę teraz popra
cować na zapas".
Zeidler był niezmiernie rad, że Marlena nie opuszcza godzin
biurowych, gdyż dziewczyna była jego prawą ręką i załatwiała wszystko
nieomal lepiej niż on sam.
Wśród ciągłego zamieszania w związku z przyjazdem Haralda nikt
nie zauważył, że Marlena pobladła i zmizerniała. Jej czyste rysy tchnęły
przedziwną słodyczą. Jakkolwiek przeżyła wiele, lecz zachowała spokój
i pogodę ducha. Kto spojrzał w jej piękne oczy, mógł przekonać się, że
wyziera z nich jasna, szlachetna dusza.
Gdy Marlena powracała do domu, pomagała gorliwie pani Darlag.
Staruszka przyjęła wprawdzie dodatkowo kilka służących, Marlena
jednak spełniała te czynności, których nie można było powierzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]