[ Pobierz całość w formacie PDF ]
parokrotnie go spotykałem. Kiedy widziałem go po raz ostatni, miał chyba dwanaście
lat. Miły chłopiec. Odziedziczył po ojcu rude włosy. Od tamtej pory go nie widziałem,
więc cieszę się na to dzisiejsze spotkanie. Teraz musi mieć dwadzieścia trzy, a może
dwadzieścia cztery lata. Czas tak szybko płynie.
Czy jest żonaty?
Nie. Jeszcze nie.
Aha. Więc planuje małżeństwo?
No cóż, Tom Addison wspomniał w swym liście o jakiejś kuzynce. Młodsza
córka Toma, Maria, wyszła za miejscowego lekarza. Nigdy dobrze jej nie poznałem.
To było okropne. Umarła przy porodzie. Jej córeczce dano na imię Inez. To rodzinne
imię, które wybrała dla niej jej hiszpańska babka. Tak się złożyło, że odkąd dorosła,
widziałem ją tylko jeden raz. Ma ciemne włosy, hiszpański typ urody i jest niezwykle
podobna do swej babki. Ale chyba zanudzam pana swą opowieścią.
Bynajmniej. Z przyjemnością jej słucham. Bardzo mnie interesuje.
Ciekaw jestem, dlaczego powiedział Satterthwaite, patrząc na Quina nieco
podejrzliwie. Dlaczego chce pan wiedzieć wszystko o tej rodzinie?
%7łebym mógł ją sobie wyobrazić.
Otóż dom, do którego jadę, nazywa się Doverton Kingsbourne. To piękna stara
posiadłość. Nie na tyle okazała, by zapraszać tam turystów czy w wyznaczone dni
udostępniać ją zwiedzającym. Po prostu skromna wiejska rezydencja, w sam raz dla
Anglika, który służył swemu krajowi i wrócił, by na emeryturze cieszyć się
spokojnym życiem. Tom zawsze lubił wieś. Uwielbiał łowić ryby i dobrze strzelał. W
dzieciństwie przeżyliśmy razem wiele bardzo szczęśliwych dni w jego rodzinnym
domu. Jako chłopiec spędziłem niejedne wakacje w Doverton Kingsbourne. I przez
całe życie noszę ten obraz w pamięci. Nie było takiego miejsca jak Doverton
Kingsbourne. %7ładen inny dom mu nie dorównywał. Ilekroć przejeżdżałem w pobliżu,
zbaczałem z drogi, by zobaczyć w prześwicie między drzewami ten dom i biegnącą
przed nim długą aleję, by rzucić przelotne spojrzenie na rzekę, w której łowiliśmy
ryby. Przypominałem sobie wtedy wszystko, co robiliśmy razem z Tomem. On był
człowiekiem czynu. Człowiekiem aktywnym. A ja& ja byłem po prostu starym
kawalerem.
Był pan kimś więcej powiedział Quin. Potrafił pan zyskać sobie
przyjaciół, miał ich pan wielu i służył im pan pomocą.
No cóż, chciałbym tak myśleć. Chyba jest pan zbyt uprzejmy.
Bynajmniej. Poza tym jest pan świetnym kompanem. Umie pan opowiadać o
rzeczach, które pan widział, o miejscach, które pan odwiedzał, o niezwykłych
wydarzeniach, które przytrafiły się w pańskim życiu. Mógłby pan napisać o tym
książkę.
Gdybym to zrobił, uczyniłbym pana głównym jej bohaterem.
Nie, nie zaprotestował Quin. Ja jestem tylko przechodniem. To wszystko.
Ale proszę mówić dalej.
No cóż, opowiadam panu po prostu dzieje pewnej rodziny. Jak już
wspominałem, czasami nie widywałem żadnego z nich przez całe lata. Ale zawsze
uważałem ich za swych dobrych przyjaciół. Spotykałem się z Tomem i Pilar aż do jej
śmierci niestety umarła dość młodo z moją chrześniaczką, Lily, z Inez, córką
skromnego lekarza, która mieszka wraz z nim w miasteczku&
Ile ma lat?
Dziewiętnaście albo dwadzieścia. Z przyjemnością się z nią na nowo
zaprzyjaznię.
Więc w sumie to szczęśliwa rodzina?
Nie całkiem. Moja chrześniaczką Lily& ta, która wyjechała z mężem do
Kenii& zginęła tam w wypadku samochodowym, pozostawiając niespełna roczne
dziecko, małego Rolanda. Simon, jej mąż, zupełnie się załamał. Tworzyli wyjątkowo
dobraną parę. Ale przydarzyło mu się chyba najlepsze, co mogło mu się przydarzyć&
Ożenił się powtórnie z młodą wdową po swym dowódcy eskadry, która również
została z małym dzieckiem. Między Timothym a Rolandem jest różnica zaledwie
dwóch czy trzech miesięcy. Przypuszczam, że małżeństwo Simona było dość udane,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]