[ Pobierz całość w formacie PDF ]
174
RS
gdybyś po latach miała poczucie, że nie zrobiłaś takiej kariery, o jakiej
marzyłaś.
Lindsey uprzytomniła sobie, że Dan ma na względzie tylko jej dobro.
Ta jego troska o jej przyszłość i szczęście znaczyła, że rzeczywiście mu na
niej zależy.
Co jednak nie znaczyło, że podoba jej się, że Dan zachęca ją do
wyjazdu z Edstown. Wstała, uznając, że to nie jest czas ani miejsce na za-
sadniczą rozmowę o ich wspólnej przyszłości.
- Pózniej porozmawiamy na ten temat. Obydwoje musimy wracać do
pracy, niezależnie od tego, jak jest banalna.
- Posłuchaj, Lindsey. Ja nie zamierzałem cię zdenerwować -
powiedział Dan, wstając zza biurka.
- Nie jestem zdenerwowana - skłamała. - Po prostu mam dużo zajęć.
Zobaczymy się pózniej?
- Dobrze.
Podeszła do drzwi i położyła rękę na klamce.
- Aha, Dan... ?
-Tak?
- Może lepiej będzie, jeśli to ty zadecydujesz, czy chcesz, żebym
została w Edstown - zaproponowała spokojnie.
Doszła do wniosku, że on także zdaje sobie sprawę, że nie mogą w
nieskończoność utrzymywać ich związku w tajemnicy i że oboje muszą
postanowić, czy czeka ich wspólna przyszłość.
175
RS
Rozdział 14
Lindsey przypuszczała, że jej uczucia dla Dana były głębsze i
silniejsze niż jego dla niej, ale wierzyła, że jej miłość i optymizm wystarczą
dla obojga.
Okazało się, że była w błędzie.
Leżeli w łóżku Dana, wtuleni w siebie, ciągle jeszcze zdyszani po
szczególnie namiętnym zbliżeniu.
Dan powinien być rozluzniony i zrelaksowany, tak jak Lindsey, ale
ona czuła napięcie w jego mięśniach.
Wiedziała, co go gryzie. Pojawiła się tego wieczoru w jego przyczepie
bez zaproszenia, nie zważając na plotki, jakie mogłyby powstać, gdyby ją
ktoś zobaczył. Ciągle rozpamiętywała zasadniczą rozmowę, którą odbyli
przed kilku dniami w gabinecie Dana. Uznała, że jedno z nich musi
wykonać zdecydowany ruch. Tak jak zwykle do tej pory, ona musiała się na
to zdobyć.
Dan robił wrażenie lekko zaniepokojonego wizytą Lindsey, ale
oczywiście ją wpuścił. Rozmowę, którą zamierzała z nim odbyć, odłożyła na
potem, gdy ją pocałował. Po pocałunku nastąpił następny i kolejny, aż
znalezli się w sypialni i zapomnieli o bożym świecie.
Ale teraz, uznała ze złością, Dan znowu myśli o ewentualnych
plotkach. Zamartwia się, czy ktoś nie zacznie spekulować, dlaczego jej
samochód stoi przed jego przyczepą o tak póznej godzinie, i ma nadzieję, że
to się nie rozniesie.
- Daj sobie spokój. Nikogo nie obchodzi, że tu jestem.
Zachichotał, ale to jej nie przekonało, że Dan się nie przejmuje.
- Nie doceniasz wścibskich plotkarzy.
176
RS
- Wszyscy wiedzą, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie ma nic
nadzwyczajnego w tym, że przyjaciele razem spędzają czas, na przykład
jedzą popcorn i grają w scrabble.
- Tak, ale lepiej pojedz do siebie - odparł Dan i wstał z łóżka. - Nikt
nie gra w scrabble i nie je popcornu przez całą noc.
- Dan, nie wydaje ci się, że czas przestać się ukrywać? Przecież
jesteśmy razem już od kilku tygodni. Nie sądzisz, że to i tak się wyda?
- Wolałbym, aby nie dyskutowano o moich prywatnych sprawach w
salonie piękności albo u fryzjera.
Wsparła się na łokciu i podparła głowę ręką.
- Wiem, że nie znosisz plotek po tym, co zaszło między tobą a
Melanie, ale...
Niemal poczuła, jak wyrasta między nimi niewidzialna ściana.
- Melanie to zupełnie inny temat i nie chciałbym o tym dyskutować.
Ta kategoryczna odpowiedz dotknęła Lindsey. Było oczywiste, że w
którymś momencie muszą porozmawiać o jego byłej żonie. Nie mogliby
spędzić reszty życia, udając, że tamto małżeństwo nigdy nie istniało.
Musiała się dowiedzieć, co on teraz czuje do Melanie. Co mogłaby zrobić,
aby pomóc mu przezwyciężyć poczucie doznanej krzywdy i zdrady.
Rozpaczliwie chciała wiedzieć, co myśli o ponownym małżeństwie i
założeniu rodziny.
Ostatnio często fantazjowała na temat wyjścia za mąż
I urodzenia dzieci.
- Czy nie moglibyśmy chociaż pójść razem do kina? - zapytała
przygnębiona. - Jak para przyjaciół, oczywiście - dodała. - Od tygodni
nigdzie nie wychodziłam.
- Sądzę, że tak. W końcu chodziliśmy wcześniej razem do kina.
177
RS
- No właśnie.
- Może w sobotę wieczorem?
- W sobotę? - Skrzywiła się. - Nie mogę w sobotę.
- Dlaczego?
- Mam inne plany.
- Plany? - powtórzył. - Jakie znowu plany?
- Dobroczynny turniej kręglarski. Będziemy zbierać pieniądze na
badania nad artretyzmem u młodzieży. Muszę napisać o tym reportaż.
- Ale ty nie będziesz grała w kręgle?
Zaśmiała się, szamocząc się z bluzką, którą wciągała przez głowę.
- Wielkie nieba, pewnie że nie. Fatalnie mi to wychodzi. Całkowicie
ubrany, stał odwrócony od niej, patrzył w lustro nad komódką i
przeczesywał włosy dłonią.
- Prywatne lekcje nic nie dały?
- Prywatne lekcje? Aha, masz na myśli moją randkę z Bo.
Drażnił się z nią czy też był odrobinę zazdrosny? Potwierdził
skinieniem głowy.
- Czy on tam będzie w sobotę wieczorem?
- Nie wiem. Nie rozmawiałam z nim ostatnio.
Wsunęła stopy do butów i zaczęła poprawiać zwichrzone włosy.
Dan wsadził ręce do kieszeni i odchrząknął.
- Wiesz co, nie ma powodu, żebyś nie zabawiła się od czasu do czasu.
Ja na pewno nie spodziewam się, że będziesz siedziała w domu i czekała, aż
razem gdzieś się wybierzemy.
Zastygła z jedną ręką we włosach.
- Sugerujesz, bym umówiła się z innym mężczyzną?
178
RS
- Przecież przed chwilą powiedziałaś, że chciałabyś częściej
wychodzić.
- Tak, ale z tobą.
- Posłuchaj, Lindsey...
Prostując się, spojrzała Danowi prosto w oczy.
- Naprawdę nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebym się
ponownie umówiła z Bo lub z kimś innym?
-Ja...
- Dan, kiedy zamierzasz zaprosić mnie na oficjalną randkę? Czy
kiedykolwiek o tym myślałeś?
- Przecież wiesz, co sądzę o zachowaniu prywatności.
- Tak - wyszeptała. - Znam twój pogląd na ten temat. Natomiast
zupełnie nie mam pojęcia, co sądzisz o naszym związku.
Wyglądało na to, że Dan nie wie, co odpowiedzieć. Stał i patrzył na
nią z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Z jakiegoś powodu nie chcesz, aby ktokolwiek dowiedział się o
naszym związku - kontynuowała Lindsey. - Czy to dlatego, że nie widzisz
dla nas wspólnej przyszłości? Myślisz o mnie tylko jako o kochance, z którą
spotykasz się potajemnie, aż ci się nie znudzę? A może już ci się znudziłam?
Może właśnie dlatego chcesz mnie zachęcić do umawiania się z innymi
mężczyznami, a nawet do wyjazdu z Edstown. Tak to jest, Dan?
- Nie rozumiesz. Trzymałem nasz romans w sekrecie zarówno dla
mojego, jak i dla twojego dobra.
- Dla mojego dobra? - Gdyby Lindsey nie była taka wściekła,
roześmiałaby się w głos.
179
RS
- Tak. Masz wielu przyjaciół w tym mieście. Ludzi, których szanujesz
i na których ci zależy. Nie chcę, żebyś znalazła się w kłopotliwej sytuacji,
kiedy między nami się nie ułoży.
- Kiedy" się nie ułoży. Tylko o to ci chodzi, prawda? Nie dajesz nam
szans?
- Próbuję być realistą.
- A co to znaczy?
Przypierała Dana do muru, co niewątpliwie go drażniło.
- Nie ma gwarancji, że nam się uda, biorąc pod uwagę wszystkie
przeszkody, o których mówiliśmy na początku. Poza tym zazwyczaj nowy
związek jest narażony na różne niebezpieczeństwa. Dlatego jest bardzo
prawdopodobne, że jedno z nas uzna, iż będzie lepiej, jeżeli znowu
zostaniemy przyjaciółmi.
- To nie będę ja.
- Nie możesz mieć takiej pewności. Wstępujemy na nieznany ląd.
Może się okazać, że rzeczywistość nie jest bynajmniej tak interesująca i
ekscytująca jak początkowe zauroczenie.
Poczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją w twarz.
- Zauroczenie? - powtórzyła wolno.
- Może zle się wyraziłem. Miałem na myśli to, że...
- Sądzę, że dobrze wiem, co miałeś na myśli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]