[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego twarzy, gdy ją taksował wzrokiem. A może opinia, jaką wydał o Adamie, tak ją
poruszyła. Kiedy zdała sobie sprawę, nad czym tak rozmyśla, była zaskoczona. Jakie
mogło mieć dla niej znaczenie, co Ted Cunningham sądzi o Adamie Brencie? Adam
Brent już jej wszak nie obchodził.
To idiotyczne pomyślała sobie. Ten krótki rozdział jej życia był ostatecznie
zamknięty. Dlaczegóż więc o nim rozmyślała? Nie bądz dziecinna skarciła się.
Wiedziała, że jest wiele ważniejszych spraw, którymi należało się przejmować, a
myślenie o Adamie Brencie to tylko strata czasu.
Zastanawiała się, ile dostanie za opowiadanie w New-York Magazine. Jeśli
mogłaby publikować jedno czy dwa opowiadania miesięcznie wkrótce stałaby się
rasowym pisarzem. Jeszcze jedną zaletą tego było, że skoro jej prace ukazały się już
drukiem, nie powinna mieć kłopotów ze znalezieniem dobrego agenta. Odnotowała
w pamięci, by zadzwonić nazajutrz do mamy i taty z dobrymi wieściami. Wiedziała,
jak bardzo będą z niej dumi, gdy się dowiedzą. Pamiętała ich zawiedzione miny,
kiedy oznajmiła im, iż zamierza poświęcić się pisaniu. Według nich dziewczyna
mogła zostać najwyżej nauczycielką, pielęgniarką lub sekretarką.
Weszła do parku przez bramę przy 59 Ulicy i skierowała się ku West Side. Ten
przyjemny popołudniowy spacer podziałał na nią kojąco. Zatrzymała się na chwilę
przy placyku, na którym grupa nastolatków grała we frisbee. Poczuła nagły
przypływ zadowolenia. Dobrze jest być młodym i żyć w najwspanialszym mieście na
świecie.
Jestem pisarką, pomyślała Lisa. Doskonale zapowiadającą się pisarką, której
prace już wkrótce ukażą się w druku.
Dostrzegła, że czubki drzew zaczynają mienić się barwami jesieni. Serce Lisy
przepojone było radością i pragnęła, aby ta chwila trwała wiecznie.
12
Pierwszy wieczór po powrocie do pracy był dla Lisy najcięższy ze wszystkich,
jakie dotychczas przeżyła. Nie wiadomo czym to było spowodowane, czy rosnącą po-
pularnością restauracji czy rozpoczęciem sezonu w operze. Lisa wracała właśnie po
odprowadzeniu do zarezerwowanych stolików dużej grupy gości, gdy Tony zawołał
do niej próbując przekrzyczeć panujący na sali zgiełk.
Lisa, telefon do ciebie!
Już idę powiedziała przedzierając się przez zatłoczony bar.
Zaskoczyło ją, że ktoś dzwoni do niej do restauracji i zastanawiała się, kto to
mógł być.
Halo! zaczęła odbierając od Tony'ego słuchawkę.
Lisa, to ty?
Tak, a kto mówi? z trudem mogła cokolwiek usłyszeć poprzez hałas.
Kto? powtórzyła pytanie.
Ted, Ted Cunningham.
Ach, pan Cunningham jego telefon był dla niej pełnym zaskoczeniem.
Skąd pan wiedział, gdzie mnie szukać?
Zadzwoniłem do profesora Sandersa i poprosiłem o twój numer. Powiedział,
że gdybym nie zastał cię w domu, to mogę próbować tutaj.
Nie mogę teraz długo rozmawiać, mamy dzisiaj straszny ruch.
Rozumiem rzekł Cunnmgham. Zadzwoniłem, aby cię poinformować, że
zmieniły się moje plany na jutro i nie mogę się z tobą spotkać o pierwszej.
Ach, tak. Czy chce pan, abyśmy umówili się na jakiś inny dzień?
Myślę, że to nie będzie konieczne. Może po prostu zjemy jutro razem lunch?
Nie mam nic przeciwko temu zgodziła się Lisa.
Zwietnie. Zaoszczędzimy w ten sposób sporo czasu.
Gdzie się w takim razie spotkamy? spytała Lisa.
Czy masz może jakieś ulubione miejsce?
Nie, dostosuję się do pańskiej propozycji.
- Czy wiesz gdzie jest Top Of The Sixties?
Nie odpowiedziała zdając sobie sprawę, że Ted uzna ją pewnie za
prowincjuszkę.
Spodoba ci się stwierdził i podyktował jej adres.
O której?
Czy odpowiada ci 14:30?
W porządku, panie Cunningham, postaram się być na czas.
Odłożyła słuchawkę i pospieszyła pomóc Tony'emu, który z najwyższym trudem
radził sobie z napływem nowych gości. Telefon od redaktora zrobił na niej duże
wrażenie. Zwykle zaprasza się na lunch pisarzy mających już pewną renomę. Nigdy
nie była w wybranej przez Teda restauracji, ale słyszała, że jest to najbardziej
ekskluzywne i drogie miejsce w całym mieście. Lisa uśmiechnnęła się do siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]