[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I zgodnie z zapowiedzią, w istocie wyjątkowo szybko poradziła sobie z
całą garderobą Luke'a.
- Jakiż ty jesteś piękny, jaki boski, jaki męski! Ty .. Ty mężczyzno
mojego życia! - wykrzyknęła, ujrzawszy go w całej okazałości, bez
żadnych osłon.
- Och, Rachel! - szepnął Luke, biorąc ją w ramiona.
- Och, Luke.
Minęły długie minuty, a może i godziny, nim półprzytomny, oszoło-
64
miony Luke. St Clair wyzwolił się wreszcie z pęt najwyższej miłosnej
ekstazy i zdołał na chłodno ocenić to wszystko, co rozegrało się tej no-
cy w hotelu "Holiday Inn" w Terrigal Beach pomiędzy nim a Rachel
Manning.
Piękną, niesamowitą i tajemniczą Rachel Manning. Kobietą jego. życia.
A może przekleństwem jego życia, kto wie?
W pokoju było ciemno. Leżeli obok siebie w łóżku, na chaotycznie
porozrzucanej pościeli. Rachel, wyczerpana długim miłosnym miste-
rium, sądząc po wyrównanym i głębokim oddechu słodko spała. Luke,
rozbudziwszy się, czuwał. Nie miał odwagi znów zasnąć.
Co będzie z nami jutro? - zastanawiał się z obawą Czy rano ona znowu
zniknie bez słowa, tak jak wtedy? Czy znowu przede mną ucieknie?
O, nie! Nie pozwolę jej na to! Przecież wiąże ją kontrakt, jeszcze przez
cały jutrzejszy dzień jest zobowiązana pozować mi do zdjęć. Przez cały
dzień.
A co potem? Co muszę zrobić, jak powinienem postąpić, żeby ją przy
sobie zatrzymać? Na dłużej. Na wiele dni.
Do licha, najlepiej już na zawsze!
Nocną ciszę, spokojny sen Rachel Manning i gorączkowe rozmyślania
Luke'a St.Claira przerwał nagle i brutalnie ostry brzęczyk telefonu sto-
jącego na usytuowanej tuż obok , łóżka nocnej szafce. Jeden, drugi,
trzeci.
65
ROZDZIAA SMY
- Rachel, odbierz! To pewnie do ciebie, przecież jesteśmy w twoim
pokoju - odezwał się Luke.
Rachel ocknęła się wprawdzie natychmiast, ale nie od razu tak napraw-
dę oprzytomniała.
Wciąż rozespana, zapytała ze zdziwieniem:
- Co się stało? Co to tak dzwoni?
- Odbierz. To telefon. Chyba do ciebie. Jesteśmy w twoim pokoju, w
hotelu - przypomniał jej Luke.
Rozeznawszy się w sytuacji i skojarzywszy fakty, Rachel Manning naj-
pierw gwałtownie zerwała się z łóżka, a zaraz potem przysiadła na jego
skraju.
- Na miłość boską! - wykrzyknęła z przestrachem.
- Kto do mnie dzwoni o tej porze? Coś się musiało stać!
Telefon brzęknął po raz kolejny, Rachel nerwowym ruchem sięgnęła po
słuchawkę
Luke St Clair wstał i dyskretnie wyszedł do łazienki.
Jego ciekawość okazała się jednak silniejsza od dyskrecji, więc po
krótkiej chwili uchylił drzwi i zaczął się przysłuchiwać prowadzonej
przez telefon rozmowie.
- Co powiedział lekarz? - dopytywała się Rachel. - Jesteś pewna, Sa-
rah? Bo wiesz, ja mogłabym przyjechać do domu już teraz - tłumaczyła
swojej rozmówczyni. - Tak, to na pewno dałoby się zrobić jutrzejsze
zdjęcia po prostu zaczęłabym trochę pózniej. Zresztą może Luke, ten
fotograf, zgodzi się przełożyć sesję na jakiś inny dzień. A jeśli nie ... ?
To niech sobie szuka innej modelki! Trudno, niech stracę, zdrowie mo-
jego dziecka jest dla mnie ważniejsze od pieniędzy za pozowanie.
66
Dziecko? - zdziwił się w duchu Luke. Wdowa z dzieckiem? No, to
przecież nic niezwykłego. A ta Sarah? Co to za jedna? Opiekunka? A
może teściowa?
- Nie, Sarah, ja jednak zaraz przyjadę! - stwierdziła zdecydowanym
tonem Rachel. - Wiem, że nic nie pomogę, ale przynajmniej posiedzę
przy małym. Tę noc i tak mam z głowy, ze zdenerwowania na pewno
bym już oka nie zmrużyła aż do świtu. O tej porze ruch na autostradzie
jest nieduży, bez porównania mniejszy niż w dzień, za niecałe dwie
godziny powinnam być z wami. Tak, tak, będę jechała ostrożnie. Trzy-
majcie się oboje dzielnie! No, to na razie, Sarah. Do miłego.
Rachel odłożyła słuchawkę. Luke otworzył szeroko drzwi od łazienki i
nie próbując nawet udawać, że niczego nie słyszał, krzyknął od progu:
- Rachel, kto dzwonił? Co się stało?
- Mój synek... nagle zachorował. .. - odpowiedziała załamującym się z
przejęcia głosem Rachel. -Teściowa ... właśnie dzwoniła.
- Nie wspominałaś mi, że masz dziecko! - przerwał jej Luke.
- A czy w ogóle mówiłam ci coś o sobie?
Luke St Clair zamilkł i zamyślił się.
- Faktycznie, nie - mruknął po chwili tak cicho, jakby zwracał się raczej
sam do siebie niż do Rachel. - Nie mówiłaś o sobie, tylko mnie wypy-
tywałaś o różne rzeczy. Właściwie, to ja nic o tobie nie wiem.
- Teraz już coś tam wiesz, Luke. Mam dziecko, dziecko jest chore.
Muszę do niego zaraz jechać. I muszę cię prosić, Luke, o przełożenie
naszej jutrzejszej sesji. Na trochę pózniejszą godzinę, a najlepiej na
jakiś inny dzień.
Luke St Clair wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy, Rachel - stwierdził. - Dziecko to dziecko, wiadomo,
że jest ważniejsze od zdjęć. Teściowa. wzywała już jakiegoś, lekarza,
tak?
- Wzywała.
- No i co?
_ Zastosował od razu leki, powiedział, że za parę dni wszystko powinno
67
być w porządku.
- Całe szczęście! No, to głowa do góry, Rachel. Wiesz, dzieciaki często
chorują, na przykład dzieci moich braci ...
Luke St Clair nagle przerwał swój wywód. Przez głowę przemknęła mu
bowiem pewna myśl, na tyle dla niego samego zaskakująca i sensacyj-
na, że nawet nie odważył się jej sformułować do końca. .
Dzieciaki braci ... hm. A jeśli to dziecko ...
- Rachel, ile twój synek ma lat? - zapytał, starając się z całych sił o
beznamiętny ton.
_ Lat? - zdziwiła się. - To jeszcze maluch, nie ma nawet roczku.
Wielki Boże, to przecież może być ... ! - myślał gorączkowo Luke.
Osiemnaście odjąć dziewięć równa się dziewięć. Jeśli to dziecko ma
dziewięć miesięcy, to przecież może być ...
- A ile mu brakuje, Rachel? - zapytał.
- Czego?
- No, miesięcy. Do ukończenia roku.
Rachel Manning zmarszczyła brwi, zmrużyła oczy i zmierzyła Luke'a
tak przenikliwym, że niemal aż kłującym spojrzeniem.
- Tylko jednego miesiąca, przystojniaczku - syknęła jadowitym tonem.
- Nie bój się, nie może być twój. Jest o całe dwa miesiące za duży, zga-
dza się? - wybuchnęła nagle, podnosząc głos niemal do krzyku. - To
moje dziecko, tylko moje! I mojego zmarłego męża, Patricka Reginalda
Cleary'ego trzeciego - dodała już ciszej.
Luke St Clair z wściekłości poczerwieniał tak mocno, jakby za moment
miał dostać ostrego ataku apopleksji. Warknął ochryple:
- Więc jednak mnie pamiętasz, ty ...
- A ty mnie to niby nie?! - krzyknęła Rachel, nie pozwalając mu dokoń-
czyć zdania. - Niby to przypadkiem mnie tutaj ściągnąłeś, do tego hote-
lu, a naprawdę ... Ech, tak czy inaczej komedia skończona, Luke! Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]