[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gdzie się zatrzymamy?
- Zgadnij.
R
L
T
Oczywiście. Powinna się była domyślić.
- Czy udało ci się zarezerwować ten sam pokój? - zapytała, wciąż nie wiedząc, jaki
jest plan Jareda.
- Tak, udało mi się.
Zostawiwszy samochód na parkingu, weszli do holu. Recepcjonista rozpoznał
Jareda, a słysząc, że tym razem przyjechał z żoną, szczerze się ucieszył i serdecznie ją
powitał.
Gdy dotarli do pokoju siedemset cztery, Perdita czuła opór przed wejściem.
Wystrój pozostał niezmieniony, a rzut oka na łóżko z różową pościelą przywołał z
powrotem wszystkie wspomnienia sprzed trzech lat. Teraz jednak, w obliczu nowych
informacji na temat Jareda i siebie samej, poczuła, że są nieszkodliwe i nie mogą jej już
zranić.
- Mamy zarezerwowany stolik na kolację, ale może wcześniej zajrzymy do kasyna?
- zapytał Jared, zamykając drzwi za gońcem hotelowym.
- Chętnie - odparła.
Poszła się odświeżyć, podczas gdy Jared telefonował. Związała włosy w elegancki
węzeł, lekko się umalowała i włożyła koktajlową sukienkę i sandałki. Do tego kropla
perfum i para błyszczących kolczyków i była gotowa.
Gdy mijali się w drzwiach łazienki, Jared nawet na nią nie spojrzał.
Po chwili sam wyszedł świeżo ogolony w doskonale skrojonym smokingu i
czarnym krawacie i razem zeszli do kasyna.
Sala, w której się znalezli, pełna była jasno oświetlonych stołów, przy których stali
krupierzy. Nie było tam okien, więc w ferworze gry można było stracić poczucie czasu.
W powietrzu unosił się zapach wina, drogich perfum, słychać było strzelające korki od
szampana i dzwięk obracających się kół ruletki.
- W co chcesz zagrać? - zapytał Jared.
- Ja... ja nie wiem. Nic skomplikowanego, bo nigdy wcześniej nie grałam.
- W takim razie spróbuj szczęścia w ruletce - zasugerował, sadzając ją przy
najbliższym stole i kładąc przed nią na stole stos żetonów.
- Proszę obstawiać - poleciła krupierka.
R
L
T
Idąc za przykładem gracza siedzącego obok, Perdita przesunęła swoje żetony na
jedno z pół ponumerowanych na czerwono i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w
rozpędzone koło ruletki.
Kulka wpadła do przegródki i po ogłoszeniu wygrywającego numeru, krupierka
zgarnęła żetony.
Po kilku kolejnych nieudanych próbach Perdita uznała ruletkę raczej za dołującą
niż ekscytującą i gdy została jedynie z trzema żetonami, postanowiła zakończyć grę.
I wtedy właśnie przypomniała sobie prośbę Estelle.
W przypływie lekkomyślności, być może spowodowanym dwoma kieliszkami
szampana, przesunęła ostatnie trzy żetony na odpowiednie pole.
I wygrała.
Zebrała swoje żetony i już chciała wstać, gdy Jared ją zatrzymał i posadził z
powrotem.
- Ale ja nie chcę stracić twoich pieniędzy.
- Są twoje.
- To na wózek dla Dona juniora.
- W porządku. Teraz, kiedy szczęście zaczęło ci sprzyjać, powinnaś zagrać
przynajmniej jeszcze raz.
- Ten sam numer?
- Czemu nie - zachęcił Jared i przesunął żetony ponownie na zero.
Perdita wstrzymała oddech, patrząc na wirującą tarczę.
I znów wypadło zero.
Po stole przebiegł jęk zachwytu, a krupierka z wyrazem podziwu na twarzy
zgarnęła żetony i zapłaciła zwyciężczyni.
- Gotowa, żeby coś zjeść? - zapytał Jared, gdy wymienili żetony na pieniądze.
Perdita nie czuła się zbytnio głodna, ale nie chciała wracać z Jaredem do pokoju,
zważywszy na jego humor.
- Tak - odparła więc asekuracyjnie.
R
L
T
Restauracja robiła ogromne wrażenie, z kryształowymi żyrandolami świecącymi
jak diamenty i centralnie ulokowanym parkietem, od którego promieniście odchodziły
stoliki.
Na podwyższeniu, gdzie pózniej miał wystąpić kabaret, grała orkiestra, a na
parkiecie wirowało kilka par.
Jared szepnął coś szefowi sali, który wskazał im stolik na skraju parkietu, gdzie w
kubełku z lodem czekał schłodzony szampan.
Perdita zauważyła, że stoją tam trzy krzesła i trzy kieliszki.
Gdy usiedli, orkiestra zaczęła grać romantycznego fokstrota, więc Jared wstał i
wyciągnął do niej rękę.
- Zatańczysz?
Wstała lekko niepewnie.
Jared, przy całej swojej męskości był dobrym tancerzem i Perdita zatopiła się w
jego ramionach. Po chwili schylił głowę i tańczyli przytuleni, jak ostatnim razem, na jej
osiemnastych urodzinach.
Poczuła, jakby ktoś zacisnął pięść wokół jej serca.
Czy będą jeszcze kiedyś tak szczęśliwi?
Zapominając na moment o zmartwieniach i niepewności, zamknęła oczy i
pozwoliła się prowadzić.
Po kilku rozmarzonych foxtrotach nastąpiła przerwa i Jared zaprowadził Perditę z
powrotem do stolika.
- Wygląda na to, że czekasz na kogoś jeszcze - zauważyła, spoglądając na puste
krzesło i kieliszek.
- Taki był początkowy plan tej wizyty, ale zacząłem mieć wątpliwości i
powiedziałem, żeby nie przychodziła.
- Kim więc jest ta tajemnicza kobieta? - Wiedziona ciekawością Perdita starała się
być delikatna.
- Kobieta o imieniu Linda. Kiedyś była tu hostessą, ale teraz jest żoną menadżera
kasyna.
I wtedy ją olśniło.
R
L
T
- To jest kobieta, którą widziałam w sypialni.
- Tak, to ona.
Perdita wzięła głęboki oddech.
- Jared, chcę ci coś powiedzieć...
- Co tu się, do diabła, dzieje? - Pełen furii męski głos przerwał jej nagle w pół
zdania.
Odwróciła głowę i ujrzała nad sobą czerwonego z wściekłości Martina.
- Jeśli nie chcesz zostać wyrzucony, proponuję, abyś usiadł i mówił ciszej -
powiedział chłodno Jared.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić. Przyszedłem zabrać moją narzeczoną -
złapał Perditę za nadgarstek i próbował podnieść z krzesła.
- Zostaw ją w spokoju - powiedział Jared cicho, unosząc się z miejsca.
Powoli wychodząc z szoku i widząc spojrzenie szefa sali, Perdita zwróciła się do
Martina:
- Martin, usiądz, proszę, i porozmawiajmy.
Po chwili obaj mężczyzni usiedli, jeden cichy i uważny, drugi w bojowym
nastroju.
- Skąd wiedziałeś, że tu jesteśmy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]