[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeffersona. To znaczy: jeśli powiecie mi coś, co moim zdaniem nie ma najmniejszego
związku ze zbrodnią, nie powtórzę tego policji.
Umilkł. Edwards odezwał się szeptem:
Rozumiem. Pan chce, żebym mówił szczerze, żebym mówił o rzeczach, których
bym kiedy indziej nie powiedział nikomu i których pan wybaczy pan by kiedy in-
dziej też nie chciał słuchać.
Zastanawiał się chwilę, po czym zaczął opowiadać:
Znam pana Jeffersona naturalnie bardzo dobrze. Jestem kilkanaście lat u niego.
Widuję go również w złym nastroju, nie tylko w dobrym. Zastanawiam się niekiedy, czy
to dobrze tak walczyć z losem, jak walczy pan Jefferson. Wymaga to szalonego wysiłku.
Gdyby mógł sobie od czasu do czasu pofolgować i być po prostu nieszczęśliwym, sa-
motnym, załamanym starcem, może byłoby to lepiej dla niego. Ale na to jest zbyt am-
bitny! Chce zginąć w boju, takie jego hasło!
Takie nastawienie prowadzi do zaburzeń nerwowych. Pan Jefferson robi wrażenie
człowieka spokojnego. Lecz widziałem go już w stanie takiej pasji, że nie mógł słowa
wydobyć, a jedyna rzecz, która potrafi go wprawić w taką pasję to fałsz.
Czy mówicie to z jakąś myślą?
Owszem. Chciał pan, abym mówił zupełnie szczerze?
Oczywiście.
Muszę zatem przyznać, że ta młoda osoba nie zasługiwała na zainteresowanie
pana Jeffersona. Mówiąc po prostu, była to ordynarna naciągaczka. Nie zależało jej ani
trochę na panu Jeffersonie. Cała komedia miłości i wdzięczności była fałszem. Nie upie-
ram się, że była wprost zdeprawowana, ale daleko jej było do tego, za co ją pan uważał.
To było bardzo dziwne, bo pan Jefferson jest mądry. Rzadko się myli co do ludzi. Ale
tak bywa; gdy chodzi o dziewczynę, człowiek traci jasność spojrzenia. Zawsze uważał,
że synowa go bardzo lubi. Tego lata się zmieniła. Spostrzegł to i bolał nad tym. Lubił ją
szczerze. Pana Marka nie znosi.
A jednak chce, żeby stale z nim przebywał? wtrącił sir Henry.
Tak ale tylko z powodu panny Rosamundy. Przepraszam, pani Gaskell, chciałem
powiedzieć. Córka była jego oczkiem w głowie. Ubóstwiał ją. Pan Mark był jej mężem
i za takiego go pan zawsze uważał.
A co by się stało, gdyby pan Gaskell ożenił się powtórnie?
Nasz pan by mu tego nigdy nie wybaczył.
Aż tak? zdziwił się sir Henry.
Nie okazywałby tego, ale nie wybaczyłby nigdy.
109
A gdyby pani Jefferson ponownie wyszła za mąż?
To by mu się też nie podobało.
Proszę mówić dalej.
Skończyłem na tym, że pan wpadł w sidła tej młodej osoby. Widywałem to nieraz
u moich panów. To przychodzi na człowieka jak choroba. Chce pomóc biednej dziew-
czynie, opiekować się nią i zasypywać ją dobrodziejstwami. Na dziesięć takich pań dzie-
więć potrafi się doskonale maskować i zręcznie wyzyskiwać sytuację.
Sądzicie zatem, że Ruby Keene była osobą przebiegłą?
Cóż, nie miała jeszcze doświadczenia, gdyż była bardzo młoda. Ale z biegiem lat
wyrosłaby na pewno na niezwykle przebiegłą, wyrachowaną kokotę. Jeszcze z pięć lat,
a wyuczyłaby się rzemiosła dokładnie!
Miło mi poznać wasze zdanie, Edwards. To bardzo cenne. A czy pamiętacie może
jakąś rozmowę, w której poruszano by ten temat?
Owszem, odbyła się taka mała dyskusja. Pan Jefferson zaznajomił ich ze swoim
zamiarem, nie dopuszczając do jakiegokolwiek sprzeciwu. To znaczy, kazał zamilknąć
panu Gaskellowi, który wyraził się o tym dość dosadnie& Pani Jefferson nie mówiła
wiele to spokojna osoba prosiła tylko, aby teść wszystko dobrze rozważył.
Sir Henry skinął głową.
Poza tym nic? A jak zachowała się tancerka?
Kamerdyner stwierdził z odrazą:
Można powiedzieć, że po prostu szalała z radości.
Aha, szalała z radości, doprawdy? A nie mieliście wrażenia, że& sir Henry szu-
kał wyrażenia, które nie raniłoby wrażliwych uszu Edwardsa że& że uczuciowo była
gdzie indziej związana?
Mój pan nie chciał się z nią żenić. Chciał ją tylko zaadoptować.
Pomińmy słówko gdzie indziej ! Czy była uczuciowo związana z kimś innym?
Edwards przyznał z wahaniem:
Był taki drobny szczegół& przypadkiem byłem świadkiem&
[ Pobierz całość w formacie PDF ]