[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mością, że jego nazwisko pojawiłoby się w mediach.
- Grozisz mi? - zapytał obojętnym tonem.
- Mogłabym.
- Nie należy rzucać grózb, jeśli nie ma się zamiaru ich spełnić.
Zniesmaczona Sam zmierzyła go wzrokiem.
- Pewnie jesteś ekspertem w tym temacie.
Uśmiechnął się.
- Gdybym ja ci zagroził, na pewno nie rzuciłbym słów na wiatr.
Spuściła wzrok. Po co piorunowała wzrokiem ślepca? Po co w ogóle zadawa-
ła sobie trud? Przecież nie wywarłaby na nim wrażenia, nawet gdyby widział. Cesa-
re był niebezpieczny - wiedziała o tym od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy.
Przypuszczała, że pewnie także dlatego tak bardzo ją pociągał. Był zakazanym
owocem, który nie przestawał kusić.
- Twoje oświadczyny są dość niekonwencjonalne.
- Wolałabyś, żebym przykląkł na jedno kolano i ślubował miłość do grobowej
deski?
Jego sarkazm dotknął Sam do żywego.
- Czemu nie? Przynajmniej mogłabym się pośmiać.
Cesare zignorował ten mało dowcipny komentarz i obrócił się do niej bokiem.
- Bądzmy przez chwilę poważni - zaproponował. - Cały czas skupiasz się na
negatywnych stronach tego układu, a pomyśl o pozytywnych. Jesteś ambitna, a ja
mogę ci pomóc.
- Nie zamierzam piąć się po szczeblach kariery dzięki koneksjom.
- Więc zapomnijmy na moment o nepotyzmie. Małżeństwo ze mną da ci luk-
sus przebierania w ofertach. Będziesz mogła wybrać dowolną drogę kariery albo
zrezygnować z pracy i zająć się dzieckiem. Zrobisz, co zechcesz.
R
L
- Jesteś dobrym sprzedawcą - podsumowała. - Jednak każdy pakt z diabłem na
początku wydaje się wspaniały. Potem niestety okazuje się, że trzeba oddać własną
duszę. Może od razu mi powiesz, co ty będziesz z tego miał?
- Dlaczego od razu diabeł?
Sam zignorowała jego pytanie.
- Byłoby o wiele łatwiej, gdybyś otworzył jakiś fundusz powierniczy dla
dziecka.
- Pewnie tak - przyznał. - Ale ja chcę mieć udział w jego wychowaniu i dlate-
go zależy mi na małżeństwie.
- I chodzi ci tylko o to? - Chociaż to nie miało sensu, jego odpowiedz ją roz-
czarowała. Przecież nie pragnęła jego miłości.
- Częściowo. Przyznaję, że żona u mojego boku odstraszy wszystkie te kobie-
ty, które będą chciały mi pomóc przejść przez ulicę.
- Więc taka będzie moja rola?
- Nie. Paolo troszczy się o moje bezpieczeństwo i niech tak zostanie. Tym
bardziej że ty pewnie prędzej wepchnęłabyś mnie pod autobus.
- Nie podsuwaj mi takich pomysłów - warknęła.
Chociaż nie mogła poważnie traktować jego sugestii, musiała przyznać, że
zaczęła dostrzegać pozytywne strony sugerowanego rozwiązania.
Utrata pracy była dowodem, że niczego nie można brać za pewnik. A gdyby
coś jej się stało? Gdyby zachorowała albo straciła życie? Kto zaopiekowałby się
dzieckiem? Z pewnością jej brat i szwagierka stanęliby na wysokości zadania, cho-
ciaż i bez tego mieli mnóstwo problemów.
- O czym myślisz? - zapytał Cesare.
- Zwykle znasz odpowiedz na to pytanie. - Sam przygryzła dolną wargę i po-
myślała, że czasami wyglądało na to, że znał ją lepiej niż ona sama. - Kim jest Pa-
olo?
R
L
- To mój kierowca, a w pewnych sytuacjach także ochroniarz. - Po chwili do-
dał zirytowany: - Ale nie rozmawiamy o Paolu.
- W jakich sytuacjach? - Zaniepokoiła ją myśl, że Cesare mógłby znalezć się
w opresji.
- Przestaniesz zmieniać temat?
- Jestem ciekawa. - Nie dodała, że martwi się o jego bezpieczeństwo, bo
mógłby to zle odebrać. - A jeśli koniecznie musisz znać moje myśli, pozwól, że cię
oświecę. Zastanawiałam się nad tym, co by było, gdybym nie przeczytała tego ar-
tykułu o tobie i nie powiedziała ci o dziecku, i coś by mi się stało...
- Stało?
- Wypadki się zdarzają. - Westchnęła ciężko, przyglądając się wzorzystemu
dywanowi pod stopami. Nawet taka optymistka jak ona nie mogła ignorować fak-
tów. - Ludzie codziennie giną pod kołami samochodów.
To prozaiczne stwierdzenie sprawiło, że Cesare oblał się zimnym potem. Od-
żyły wspomnienia kałuży krwi na drodze, bezwładnych ciał. Zdławiony jęk wyrwał
mu się z gardła. Sam zaalarmowana podniosła głowę.
- Nic ci nie jest? - zapytała przejęta. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby tak
zbladł. - Boisz się o dziecko? Myślisz, że skończyłoby w domu opieki? Obiecuję,
że mój brat i jego żona nigdy na to nie pozwolą.
- Madre Dio, kobieto, czy możesz się wreszcie skupić? - Potarł ręką czoło.
Miał wrażenie, że ciśnienie lada chwila rozsadzi mu czaszkę.
Oczy Sam rozbłysły dziko. Poczuła się urażona agresywnym tonem jego gło-
su.
- Rozumiem, że ty zawsze działasz zgodnie z planem, analizujesz statystyki,
ważysz za i przeciw - rzuciła sarkastycznie.
- Właściwie przeważnie zdaję się na instynkt.
A w tej chwili instynkt podpowiadał mu, żeby rozchylił usta i rozsmakował
się w tej słodyczy, której dała mu wcześniej zakosztować.
R
L
Tymczasem Sam tak bardzo pochłonęło wymyślanie kolejnej riposty, że nie
zorientowała się, jakie Cesare ma zamiary, gdy pochylił się w jej stronę. A gdy jego
usta znalazły się tuż przy jej twarzy, była zgubiona. Pocałuj mnie, pomyślała.
A on spełnił jej niemą prośbę. Pod wpływem tej niespodziewanej pieszczoty
zagotowała się w niej krew. Próbowała się od niego odsunąć, ale nie mogła. Pożą-
danie wygrało z rozsądkiem. Musnęła palcami jego twarz i zamknęła oczy. Poddała
się.
Opadła na kolana i zarzuciła mu ręce na szyję. Przytuliła się do niego tak
mocno, że jego twarde mięśnie odcisnęły się na jej skórze.
Nagle Cesare wstał tak gwałtownie, że Sam się zachwiała. W ostatniej chwili
podparła się rękami, więc szczęśliwie uniknęła upadku. Spojrzała na niego oszoło-
miona, z trudem łapiąc oddech.
- To nie... nie powinno było do tego dojść. - Natychmiast ogarnął ją wstyd.
- Ale oboje wiedzieliśmy, że tak to się skończy.
Chciała zaprzeczyć, ale otworzyła usta tylko po to, by po chwili je zamknąć.
Podniosła się z ziemi z westchnieniem.
- Skoro za każdym razem, gdy przebywamy w jednym pokoju, zrywamy z
siebie ubrania, to chyba powinniśmy się pobrać - stwierdził Cesare.
Sam ze zbyt wielkim zapałem zaczęła wygładzać bluzkę.
- Nadal jestem ubrana - odparła z godnością.
- Możemy temu zaradzić.
Wydała stłumiony okrzyk oburzenia, co było absurdem, skoro ten mężczyzna
doskonale znał każdy centymetr jej ciała. Próbowała nie myśleć o tym, jak dobrze.
Najwyrazniej kolejny raz odczytał jej myśli, bo roześmiał się szelmowsko.
- Czerwienisz się, prawda?
Szeroko otworzyła oczy.
- Skąd wiesz?
R
L
- Masz odpowiedni okrzyk na każdą okazję. Poza tym nawet z tej odległości
czuję bijące od ciebie ciepło. - Bez ostrzeżenia oparł dłoń na jej piersi. - Twoje ser-
ce cię zdradza. To ciekawe, że nigdy cię nie widziałem, a to właśnie ciebie ze
wszystkich znanych mi kobiet jest mi najłatwiej rozszyfrować. Jak w ogóle radzisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]