[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dmuchać w kaszę .
I rzeczywiście, nigdy mu w kaszę nie dmucham, nawet nie próbuję,
choć i mnie czasem puszczają nerwy. Kiedyś palnąłem nieopatrznie, że
nie ma ludzi niezastąpionych. W końcu jestem sędzią, przewodniczyłem
nawet rozprawom w sądach rejonowych.
Ciągle jednak oblewa mnie zimny pot, kiedy tylko słyszę słowo
pijak .
Choć tamtego dnia rano nie miałem jeszcze pojęcia, w co tak
naprawdę wdepnąłem. Wręcz przeciwnie, po wypiciu filiżanki kawy i obu
buteleczek wody Vip, kiedy przewertowałem już gazety i uznałem, że nasz
świat jeszcze całkiem nie przepadł, a jedynie balansuje na skraju
przepaści, i kiedy oczywiście przejrzałem już listę otrzymanych raportów,
poczułem, że znowu jestem w życiowej formie, choć poprzedniego
wieczoru odbyła się męcząca próba chóru i zapadły ostateczne decyzje w
sprawie rewizyty w Kopenhadze, co wymagało, rzecz jasna, pewnych
negocjacji. Wstałem zza biurka i stwierdziłem, że nad wąskim klinem
ulicy Zofii, na bezchmurnym jesiennym niebie przygrzewa już słońce.
Rozpierała mnie radość życia, nie może więc dziwić, że gdy tak
stałem przy oknie, rozłożyłem szeroko ramiona i ot tak, na próbę,
zaintonowałem niezbyt mocnym głosem:
Jest taka siła w sercu człowieka, siła to droga, siła to święta . Nie
śpiewałem wcale głośno, a nasza stara kamienica mury ma grube, ale
przy słowie święęęta stwierdziłem, że w moim pokoju stoi komisarz
Palmu i wpatruje się we mnie z nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Tak się
kiepsko składa, że Palmu nie ma słuchu muzycznego, o głosie nie
wspominając. Dlatego od czasu do czasu lubi wygłaszać na stronie
złośliwe komentarze na temat moich prób w chórze.
To oczywiście z czystej zazdrości, ale kierownik grupy
dochodzeniowej niekoniecznie lubi wysłuchiwać, że już do śmierci
pozostanie chórzystą albo że śpiewanie w chórze najlepiej odpowiada
jego zdolnościom umysłowym. To zrozumiałe, że wiele osób
pozbawionych głosu uważa śpiewanie w chórze za zajęcie zupełnie
zbędne, ale ja jestem zdania, że to pasja, która łączy ludzi. Zdarzają się
mężczyzni o gorszych zainteresowaniach, i to znacznie gorszych.
Tak czy owak Palmu nie odzywał się słowem, tylko stał i wpatrywał
się we mnie wzrokiem, który bardzo mi się nie podobał. Dlatego
postanowiłem odpłacić mu pięknym za nadobne i gdy w geście
niekwestionowanej oczywistości wyciągnął rękę po leżące na moim
biurku gazety, zatrzymałem go gestem dłoni i zapytałem:
- Nie masz co robić, hę?
Palmu bynajmniej się nie zmieszał.
- Cwaniak się znalazł - odrzekł. - Starego Palmu dopada
reumatyzm, a młodym tylko podróże w głowie, do Kopenhagi się
zachciewa, i kto wie gdzie jeszcze.
- Gościliśmy tu chór policyjny z Kopenhagi i był to rzeczywiście
wyborny zespół - odrzekłem gniewnie. - To najzupełniej naturalne, że
planujemy rewizytę. Tym bardziej że moim zdaniem nie mamy się czego
wstydzić.
Po chwili zaś dodałem:
- A skoro mowa o pracy, na Wzgórzu Obserwatorium wykitował
jakiś pijak. Pojechałbyś go zidentyfikować, zanim go otworzą? Pewnie
znajdziesz przy nim jakiś dokument.
Było to oczywiście świadome upokorzenie. Komisarz od razu
spokorniał.
- Się robi, szefie. - Odwrócił się na pięcie i rzeczywiście gotów był
pojechać. Tym mnie udobruchał. Położyłem mu rękę na ramieniu, a
drugą podsunąłem gazety.
- Przestań się dąsać - rzekłem. - Najpierw w spokoju przejrzyj sobie
prasę. Ktoś z młodych pojedzie pózniej, jak się wyrobi. Nie pali się.
I tu się pomyliłem. I to bardzo. Ale komisarza też wtedy nic nie
tknęło.
- Skąd ta pewność, że to pijak? - Zawsze musiał mieć ostatnie
słowo.
- Z raportu - odrzekłem skromnie i z uśmiechem poklepałem leżący
na moim biurku papier.
Do południa miałem trochę bieganiny po pokoju, ot, codzienne,
rutynowe sprawy i rozmowy telefoniczne, nic jednak nie zdołało zmącić
mojej radości. Kurier wychodził z drukarni z reguły około południa.
Tamtego dnia był o godzinę spózniony, ale nie zdążyłem nawet zepsuć
tym sobie humoru, bo i tak ląduje na moim biurku mniej więcej o drugiej,
jako przystawka do poobiedniej kawy.
Zszedłem do naszego bufetu na lunch dopiero około dwunastej
trzydzieści i aż pisnąłem z radości, widząc przed detektywem Kokkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]