[ Pobierz całość w formacie PDF ]
delikatnie dotykając mojej dłoni powiedziała:
Zapomnijmy na chwilę o jedwabiach, moja droga i zwróciła się do
subiekta, który obsługiwał wieśniaka: Nie rozumiem pana. Czy to fałszywy
banknot?
O nie, proszę pani. Jest autentyczny, tylko, proszę pani, to jest banknot
wystawiony przez bank akcyjny, o którym krążą plotki, że ma ogłosić
niewypłacalność. Pan Johnson robi tylko to, proszę pani, co do niego należy, a
pan Dobson, jestem pewien, to rozumie.
Ale pan Dobson nie był w stanie odpowiedzieć uśmiechem na jego
przepraszający ukłon. W zamyśleniu obracał banknot w palcach i bardzo
posępnie spoglądał na paczkę, zawierającą dopiero co wybrany szal.
Ciężki to cios dla biedaka rzekł który każde go pensa zdobywa w
pocie czoła. No, ale nie ma rady. Musi pan zabrać z powrotem szal, a Lizzie na
razie poprzestanie na swoim dawnym okryciu. A te figi dla dzieciaków...
obiecałem im... więc je wezmę, ale tytoń i inne rzeczy...
Dam panu pięć złotych suwerenów za pański banknot, mój dobry
człowieku wtrąciła się panna Matty. W tym wszystkim tkwi jakaś wielka
pomyłka, bo ja należę do akcjonariuszy tego banku i jestem pewna, że
zawiadomiono by mnie, gdyby sprawy przybrały zły obrót.
Subiekt szepnął coś do niej przez ladę. Patrzyła na niego powątpiewająco.
Być może rzekła ja wcale nie udaję, że znam się na interesach. Myślę
tylko, że jeżeli ma nastąpić bankructwo i uczciwi ludzie mają tracić pieniądze, po-
nieważ zakupili nasze akcje... nie potrafię tego wyjaśnić rzekła, zdając sobie
nagle sprawę, że zabrnęła w bardzo długie zdanie i ma przed sobą czworo słu-
chaczy tylko chciałabym, proszę pana, wymienić moje złoto na pański banknot
oświadczyła zwracając się do wieśniaka i wtedy będzie pan mógł zawiezć
żonie szal. Będę się musiała obejść bez mojej sukni jeszcze przez parę dni
mówiła do mnie a potem z pewnością wszystko się wyjaśni.
A jeśli wyjaśnienie będzie niepomyślne?
No cóż, w takim razie uważać będę, że postąpiłam uczciwie jako
akcjonariusz, dając temu człowiekowi pieniądze. Ja sama jestem tego zupełnie
pewna, ale, wiecie państwo, nie umiem tłumaczyć się tak jasno, jak potrafią inni,
więc proszę, panie Dobson, niech mi pan da banknot i zapłaci za swoje zakupy
tymi suwerenami.
Mężczyzna spojrzał na nią w milczeniu, z wdzięcznością, której nie umiał
wyrazić słowami, ale ociągał się przez chwilę, mnąc w palcach banknot.
Nie chciałbym, żeby kto inny tracił zamiast mnie, jeśli trzeba będzie tracić.
Ale rozumieją państwo, że pięć funtów to jest kupa pieniędzy dla człowieka
obciążanego rodziną, a jak pani powiada, dziesięć do jednego, że za parę dni ten
banknot będzie miał znów wartość złota.
Nie ma na to nadziei, przyjacielu zaprzeczył ekspedient.
Tym słuszniejsze więc, żebym wzięła ten banknot oświadczyła panna
Matty ze spokojem. Pchnęła pieniądz ku wieśniakowi, który powoli położył w za-
mian swój banknot. Dziękuję. Przeczekam parę dni, zanim kupię któryś z tych
jedwabi, może będziecie mieli większy wybór. Moja droga, czy pójdziemy na
górę?
Oglądałyśmy modele tak szczegółowo i z tak żywym zainteresowaniem, jak
gdyby materiał, z którego miałyśmy uszyć suknię, został zakupiony. Nie
spostrzegłam, żeby drobny incydent w sklepie w najmniejszym choćby stopniu
przyćmił ciekawość panny Matty co do kroju rękawów czy spódnicy. Parokrotnie
gratulowałyśmy sobie, że możemy tak spokojnie i nie obserwowane przez nikogo
dokonywać przeglądu kapeluszy i szalów, choć ja przez cały ten czas
podejrzewałam, że jednak nie jesteśmy tak zupełnie same, bo dostrzegłam parę
razy zarys czyjejś postaci krążącej za pelerynami, a zwróciwszy się na prawo
spotkałam się oko w oko z panną Pole, także w porannym stroju (najważniejszym
rysem tego stroju był... brak sztucznej szczęki i woalka, mająca ukryć ten brak),
która przyszła tutaj w tym samym co my celu. Ale ona szybko się pożegnała,
ponieważ, jak oświadczyła, bolała ją głowa i nie czuła się na siłach do
prowadzenia rozmowy.
Kiedy wychodziłyśmy przez sklep na dole czekał na nas uprzejmy pan
Johnson. Poinformowano go o wymianie banknotu na złotą monetę i z prawdziwą
dobrocią i współczuciem, ale z brakiem taktu, chciał wyrazić pannie Matty
kondolencje i przedstawić jej prawdziwy stan rzeczy. Mogłabym tylko żywić
nadzieję, że plotki, które do niego doszły, były przesadzone, oświadczył bowiem,
że jej akcje nie mają najmniejszej wartości i że bank nie jest w stanie zapłacić
nawet szylinga za funta. Z zadowoleniem spostrzegłam, że panna Matty zdawała
mu się trochę nie dowierzać, ale nie wiedziałam, ile w tym było prawdy, a ile
pozy, bo nawyk panowania nad sobą stał się drugą naturą pań kranfordzkich i
każda z nich uznałaby za uchybienie własnej godności najlżejszy bodaj przejaw
zdziwienia, przestrachu czy innych uczuć okazanych wobec niższych od siebie
albo w tak publicznym miejscu jak sklep. Jednakże wracałyśmy do domu
pogrążone w milczeniu. Przyznaję ze wstydem, że byłam zła na pannę Matty za
jej upór. Bardzo pragnęłam, żeby miała nową suknię, bo jej naprawdę
potrzebowała. Na ogół cechował ją brak zdecydowania i łatwo można było jej coś
odradzić, a choć w tym wypadku czułam, że na nic się to nie zda, przygnębiły
mnie skutki jej stanowczości.
W każdym razie po dwunastej obie stwierdziłyśmy, że nasza ciekawość
została już zaspokojona, a jesteśmy nieco zmęczone (było to, w gruncie rzeczy,
przygnębienie) i nie mamy ochoty na ponowne wyjście. Nadal nie
wspominałyśmy o banknocie, aż w pewnej chwili nie mogłam się powstrzymać
od zapytania panny Matty, czy uzna za swój obowiązek wymienianie wszystkich
banknotów Town and County Bank , z którymi się zetknie, na złote monety. W
momencie gdy to powiedziałam, miałam ochotę odgryzć sobie język. Spojrzała
na mnie smutno, jak gdybym pomnażała niepokój w jej i tak już skołatanej
głowie, i przez dłuższą chwilę nie odzywała się wcale. A potem powiedziała...
moja kochana panna Matty, powiedziała bez cienia wyrzutu w głosie:
Moja droga, nigdy nie uważałam, by mój umysł był, jak to się mówi,
bystry, i często jest dla mnie ciężkim zadaniem rozstrzyganie nawet takiej
sprawy, którą mam przed sobą. Bardzo się cieszę... bardzo się cieszę, że dziś rano
wiedziałam, co jest moim obowiązkiem w stosunku do człowieka, stojącego obok
mnie. Ale trudno mi przewidywać, co zrobiłabym, gdyby coś się zdarzyło, i
myślę, że powinnam raczej czekać i zobaczyć, co będzie rzeczywiście, bo wtedy
łatwiej sobie poradzę, jeśli przedtem nie będę się zbytecznie szarpać. Wiesz
przecież, moja kochana, że nie jestem taka jak Debora. Niewątpliwie, gdyby ona
żyła, pomyślałaby o nich, nimby się znalezli w takich opałach.
%7ładna z nas nie miała wielkiego apetytu podczas obiadu, chociaż starałyśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]