[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczęśliwy z nowych wieści. Zachował się nikczemnie, więc
zabroniłam mu się odwiedzać.
196
Caroline uznała, że ten dopisek zapewni jej zaproszenie do
domu Redbournów. Już wcześniej dochodziły ją plotki o nie
porozumieniach Laurence' a z rodziną, a mąż kiedyś powiedział:
Słyszałem, że Redbourn wysłał swojego brata nicponia do
Ameryki. W samą porę, moim zdaniem". Nie chciał rozwinąć
tematu, twierdząc, że to nie dla jej uszu. Caroline jednak nie
martwiła się o swoje uszy i pospiesznie wypytała pokojówkę,
która zawsze wszystko wiedziała. Malwersacja, madame",
syczącym szeptem wyjaśniła służąca.
Caroline spodziewała się, że Luke będzie chciał wiedzieć
więcej o jej spotkaniu z bratem, a ona, jak na starą przyjaciółkę
rodziny przystało, oczywiście opowie mu o wszystkim z de
talami. Zakazany owoc miał ogromną moc przyciągania.
Została zaproszona na herbatę na niedzielne popołudnie.
Wiadomość o tym zaproszeniu Hester przyjęła z konsternacją.
Co powinna powiedzieć Annie? Czy ma jej wyjawić, że
Caroline była niegdyś zaręczona z jej bratem? Kiedy próbowała
poruszyć z nim ten temat, zbył ją grzecznie, radząc przestać
się obawiać o cokolwiek, toteż więcej mu się nie narzucała.
Tak długo się wahała, że w końcu było już za pózno.
Caroline nie spodobała się Annie od pierwszego wejrzenia.
Wdowa; eteryczna, w obcisłej czarnej sukni z jedwabiu, z pięk
nymi gagatowymi kolczykami w uszach, weszła do salonu
z szeroko rozłożonymi ramionami.
- Hester! Moja droga! - Czule ucałowała gospodynię. -
Luke! - Luke ukłonił się. - A to zapewne twoja żona. Czarująca,
mój drogi, czarująca! - Obejrzała Annę przez lornion, po czym
upuściła go z cieniem zawodu.
Anna grzecznie dygnęła. Kim jest ta kobieta, która zwraca
się do jej męża po imieniu i która śmie traktować ją z góry?
Usiedli. Hester, podenerwowana i pełna obaw, zadzwoniła po
herbatę. Caroline nie przestawała mówić.
197
- Nic się tu nie zmieniło! - wykrzyknęła. - Chyba tylko
Ben jest nieco bardziej korpulentny. Ale ty, Luke, przystojny
jak zawsze. - Dostrzegła wyraz twarzy Anny i zatrylowała: -
Proszę mi wybaczyć, moja droga pani Redbourn. Znam Luke'a
i Hester od zawsze. A nawet kiedyś... - Rzuciła w stronę Luke'a
wymowne spojrzenie, lecz zaraz potem, udajÄ…c zmieszanie,
zaczęła się bawić bransoletką.
Zapadła niezręczna cisza.
- To ciasto jest dziełem pani Redbourn - radośnie powie
działa Hester. - Wyśmienita z niej kucharka.
- Naprawdę? - Caroline lekko wygięła brwi. - To ciekawe.
W innych okolicznościach Anna dobrze by się bawiła tą
bezsporną złośliwością, ale dzisiaj czuła się wobec tych za
chowań bezsilna. Każde zalotne spojrzenie Caroline rzucane
Luke'owi, każda uwaga, dotycząca ich intymnych przeżyć
z przeszłości, działały na nią jak ukłucia nożem. Owładnęła nią
zazdrość, a wraz z nią gniew i desperacja. W końcu doszła do
tego, co wzbudzało w niej przez ostatnie kilka tygodni to ciągłe
poczucie niepewności.
Była zakochana we własnym mężu.
Pani Simpson wyraznie dawała do zrozumienia, że kiedyś
łączyły ją z Lukiem bardzo bliskie stosunki - być może teraz,
kiedy została wdową, miała nadzieję, że się pobiorą? A Luke?
Czy po anulowaniu ich małżeństwa ożeni się z tą drapieżną
kobietą? Anna dość boleśnie uświadomiła sobie, że wcale jej
nie odpowiada mariage blanc.
- Jak rozumiem, Laurence nie spotkał się z miłym przyjęciem
z twojej strony? - zagaił Luke. Był wściekły na Caroline za
dokuczanie Annie, wściekły na siebie, że nie przewidział, iż
będzie stosowała swoje stare sztuczki, a jeszcze bardziej za to,
że nie powiedział żonie o zerwanych zaręczynach. Widział po
198
jej drobnej spiętej twarzyczce, że wyrobiła sobie jak najgorsze
pojęcie o jego związku z Caroline. Sam był sobie winien.
- Laurence zachował się jak gbur - wyznała wdowa z żałos
nym westchnieniem. - Nie rozumiem, po co mnie odwiedził,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]