Indeks IndeksBevarly Elizabeth Sześciu wspaniałych 05 Zakochany biznesmenElizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell ArchivesCree Ann Elizabeth Kochankowie z WenecjiGaskell Elizabeth Panie z CranfordHawksley Elizabeth PrĂłba165. Worth Susan W labiryncie uczuć‡Keogh_Theodora_Podwojne_zycie_RPP055Charlotte Boyett Compo Winds Through Time (pdf)GR989. Sullivan Maxine Smak dawnych pieszczotAngelia Sparrow & Naomi Brooks Alive on the Ins
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zwie, Marc domyÅ›li siÄ™, że jest przerażona. Czy coÅ› po­
    wie do niej, zanim...? OdwróciÅ‚a siÄ™ do niego instynk­
    townie, ufnie, z otwartymi ramionami, miękka, drżąca,
    gotowa przyjąć jego czułe pocałunki... wejść w świat
    intymnej ciemności.
    Wtem ów wyczekiwany Å›wiat oszalaÅ‚. Meg nagÅ‚e zna­
    lazła się w brutalnym uścisku, a okrutne, żarłoczne wargi
    spoczęły na jej ustach. Ileż w tym byÅ‚o zÅ‚oÅ›ci, zachÅ‚anne­
    go egoizmu, pogardy! Meg leżała bez ruchu, gorączkowo
    przypominajÄ…c sobie przysiÄ™gÄ™ małżeÅ„skÄ… i... PrzysiÄ™ga­
    ła, że będzie posłuszna... żona nie powinna opierać się
    mężowi, kiedy ten egzekwuje swoje prawa... ale to było
    takie obrzydliwe! Wcześniejsze, łagodne pocałunki
    w najmniejszym stopniu nie zapowiadały tego, co stanie
    się w łóżku! Spodziewała się, że Marc będzie delikatnym,
    czułym, a przynajmniej taktownym kochankiem. Nie tym
    brutalnym potworem o gorących pożądliwych ustach,
    które cuchnęły brandy i śliniły jej całą twarz. Przyjazna
    ciemność okazała się lochem pełnym bólu i strachu.
    RÄ™ce gniotÅ‚y jej piersi przez baweÅ‚nianÄ… nocnÄ… ko­
    szulę, sprawiały ból. Musi leżeć spokojnie... była jego
    żonÄ…... miaÅ‚... miaÅ‚ prawo jÄ… wziąć. Przerażona, naka­
    zaÅ‚a ciaÅ‚u posÅ‚uszeÅ„stwo, nawet gdy poczuÅ‚a, jak te bru­
    talne ręce szarpią jej koszulę i rozrywają do samego
    pępka. Jeszcze gorsze od fizycznego przerażenia było
    uczucie zawodu, myÅ›l, że zaufaÅ‚a temu mężczyznie, sÄ…­
    dziła, że będzie się o nią troszczył przynajmniej na tyle,
    by nie zadawać niepotrzebnego cierpienia, kiedy przyj­
    dzie do pozbawienia jej dziewictwa. Dłońmi chwycił ją
    za miÄ™kkie piersi, Å›cisnÄ…Å‚ okrutnie, a jednoczeÅ›nie bru­
    talnie wepchnął język w jej usta.
    ZakrztusiÅ‚a siei do reszty spanikowaÅ‚a, kiedy poczu­
    Å‚a, jak caÅ‚ym ciaÅ‚em przygważdża jÄ… do łóżka. Nie mog­
    ła! Po prostu nie mogła! Niech unieważni małżeństwo!
    Nie mogła poddać się jego żądzom!
    Gdy desperacko usiÅ‚owaÅ‚a zrzucić go z siebie, usÅ‚ysza­
    ła cichy kpiący śmiech. A potem Marcus znów przyssał
    siÄ™ do jej ust i wcisnÄ…Å‚ nogÄ™ miÄ™dzy jej uda, nie pozosta­
    wiając najmniejszych wątpliwości, że zamierzają posiąść
    zaraz, choćby nawet siłą. Nie mogła uwierzyć... że mąż
    z całym rozmysłem zamierza ją zgwałcić... że cieszy go
    jej przerażenie. To nie mogło dziać się naprawdę!
    Ale siÄ™ dziaÅ‚o. Jej walka byÅ‚a z góry skazana na prze­
    granÄ…. Przygnieciona ciężkim ciaÅ‚em, Meg byÅ‚a zupeÅ‚­
    nie bezradna. Marcus jednÄ… rÄ™kÄ… przytrzymywaÅ‚ jej nad­
    garstki nad głową, a drugą unosił rąbek nocnej koszuli.
    PoczuÅ‚a, że wsuwa lewÄ… dÅ‚oÅ„ miÄ™dzy jej uda, czuÅ‚a bez­
    litosne, brutalne palce i sygnet, który ranił jej delikatną
    skórę...
    I wtedy zrozumiała. Przecież Marcus nosił sygnet na
    prawym ręku, nie na lewym!
    Krzyk protestu został zduszony ciężką dłonią. Meg
    dobiegł zupełnie obcy głos:
    - To nierozsÄ…dne z twojej strony, moja droga. Za­
    pewniam ciÄ™, on nie uwierzy, że siÄ™ broniÅ‚aÅ›. Leż spo­
    kojnie, a ja zrobiÄ™ swoje, zanim przyjdzie.
    WaÅ‚czyÅ‚a z siÅ‚Ä… zrodzonÄ… z rozpaczy, a gdy gwaÅ‚ci­
    ciel znów ją pocałował, z całych sił ugryzła go w usta.
    Zaklął i uderzył ją w twarz, ale przynajmniej uwolniła
    usta, toteż zaczerpnęła tchu i krzyknęła tak głośno, jak
    tylko zdołała, jednocześnie szamocząc się zaciekle, "by
    się spod niego wydostać.
    Nie dała rady. Porzucił próby uciszenia jej i skupił
    siły na tym, by jak najszybciej zaspokoić swe niecne
    pragnienie.
    - Do diabła - warknął - zachowujesz się, jakbyś
    broniła cnoty!
    Na gardle poczuła zaciskającą się bezlitośnie dłoń,
    nie mogła oddychać... och, Boże... Tracąc nadzieję,
    poczuÅ‚a, jak miÄ™dzy jej nogi coÅ› siÄ™ wpycha... Krzyk­
    nęła znów, gdy tylko uścisk na jej szyi nieco zelżał.
    I wtedy rozlegÅ‚ siÄ™ trzask, drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ gwaÅ‚­
    townie. W pokoju rozjaÅ›niÅ‚o siÄ™, rozlegÅ‚ siÄ™ ryk gÅ‚oszÄ…­
    cy żądzę mordu.
    Marcus poszedł na długi spacer, w nadziei, że tym
    sposobem odzyska zimnÄ… krew. MiaÅ‚ wrażenie, że po­
    stąpił głupio. Tak bardzo chciał wrócić i kochać się
    z dopiero co poÅ›lubionÄ… żonÄ…, że szybkim krokiem ob­
    szedł miasteczko po raz drugi, by ochłonąć. Cóż, tak
    czy siak klamka zapadÅ‚a, bo Meg najpewniej spaÅ‚a i bu­
    dzić ją byłoby czystym okrucieństwem. Musiał więc
    poskromić swe pragnienia.
    Po powrocie poszedÅ‚ na górÄ™ z lampkÄ… oliwnÄ…. Mi­
    jając drzwi sypialni Meg, znów pomyślał smętnie, że
    o tej porze na pewno już śpi. Może, jeśli uda mu się
    wstać dostatecznie rano, pójdzie do niej i zaczeka, aż
    siÄ™ przebudzi...
    PocieszajÄ…c siÄ™ tÄ… myÅ›lÄ…, już zamierzaÅ‚ wejść do swo­
    jego pokoju, gdy nagle poraził go krzyk przerażenia. Meg!
    BÅ‚yskawicznie dopadÅ‚ jej sypialni. Drzwi byÅ‚y zamk­
    nięte na zasuwę, ale ustąpiły, gdy runął na nie całym
    ciężarem. W mig zorientowaÅ‚ siÄ™ w sytuacji i z potwor­
    nym rykiem rzucił się na Blaise'a Winterbourne'a, by
    ściągnąć go z Meg.
    Ten jednak okazał się szybszy. Ześliznął się z łóżka
    po drugiej stronie i powiedział kpiąco:
    - MówiÅ‚em jej, żeby nie demonstrowaÅ‚a swego pod­
    niecenia z takim entuzjazmem. Nieważne. Może innym
    razem. Daj mi znać, kiedy już z niÄ… skoÅ„czysz, mój dro­
    gi. TrochÄ™ niewyrobiona, muszÄ™ powiedzieć, ale z pew­
    nością warta grzechu.
    Na wpół zemdlona Meg zdołała drżącymi rękami
    podciągnąć przykrycie. Była bezpieczna, ale miała
    mdłości, czuła się zbrukana. Co pomyśli Marcus? Czy
    uwierzy w to, co siÄ™ staÅ‚o? A może uzna, że jest nieod­
    rodną córką swojej matki? Słysząc jego lodowaty głos,
    zareagowała kolejnymi dreszczami.
    - Wynoś się z sypialni mojej żony, Winterbourne. -
    WÅ›ciekÅ‚ość kipiaÅ‚a w Marcusie, ale gÅ‚os rozsÄ…dku do­
    radzał dyskrecję. Ostatnie, czego chciał, to pojawienie
    się właściciela zajazdu. Jeśli ta historia ujrzy światło
    dzienne, zapÅ‚acÄ… za to wysokÄ… cenÄ™, bo niewielu uwie­
    rzy w niewinność Meg. Musiał ją chronić! Skulona pod
    przykryciem, caÅ‚a siÄ™ trzÄ™sÅ‚a, miaÅ‚a pobladÅ‚Ä… oszoÅ‚omio­
    ną twarz, warga jej krwawiła, a na policzku wykwitła
    czerwona plama, która zapewne wkrótce zmieni się
    w siniaka. Jego mała Meg... jeśli ten łotr.
    - Twoja żona! - Winterbourne zakłopotał się na
    chwilę, lecz zaraz odzyskał panowanie nad sobą. - O
    Boże! Zachowałem się bardzo niezręcznie. Myślałem,
    że to jedna z twoich małych słabostek, Rutherford. Nie
    musisz mnie odprowadzać, znam drogÄ™. - Nie odrywa­
    jÄ…c ani na chwilÄ™ oczu od Marcusa, naciÄ…gnÄ…Å‚ koszulÄ™
    i spodnie, wziął buty, ostrożnie obszedł łóżko i skiero-
    waÅ‚ siÄ™ do drzwi. - Naturalnie nie pisnÄ™ o tym ani sÅ‚o­
    wa... chyba że chcesz, żebym wyznaczył sekundantów,
    milordzie?
    Przez jedną szaloną chwilę Marcus myślał nie tyle
    o pojedynku, co o natychmiastowym mordzie, ale prze­
    rażony szept Meg przywiódÅ‚ go do rozsÄ…dku. Gdyby za­
    biÅ‚ Winterbourne'a lub wyzwaÅ‚ go na pojedynek, histo­
    ria by się rozniosła, a zapłaciłaby za to Meg. Nie chciał
    dodawać jej nowych cierpień.
    - Nie zamierzam brudzić sobie szpicruty takÄ… kre­
    aturÄ… jak ty, Winterbourne - powiedziaÅ‚ zimno. - Wy­
    noś się! Ale bądz pewien, że jeśli powiesz choć słowo
    o tym, co się tu stało, przezwyciężę niechęć i sprawię ci
    takie baty, że popamiętasz mnie do końca życia...
    ROZDZIAA SZÓSTY
    Gdy tylko za Winterbourne'em zamknęły się drzwi,
    Marcus odwróciÅ‚ siÄ™ do Meg. Serce mu siÄ™ Å›cisnęło z ża­
    lu, kiedy popatrzył w jej szeroko otwarte, przerażone
    oczy, i ujrzaÅ‚ gwaÅ‚towne dreszcze wstrzÄ…sajÄ…ce smuk­
    łym ciałem.
    Co, do diabÅ‚a, powinien zrobić? ChciaÅ‚ jÄ… objąć, po­
    cieszyć, ale kiedy ruszyÅ‚ ku niej, wzdrygnęła siÄ™ i nie­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •