Indeks IndeksChild_Maureen_Razem_przez_zycie_01Życie erotyczne wielkich dyktatorówŻycie i czasy Michaela KEllen Cross Delta BluesEllison, Harlan Love ain, t nothingSmith Lisa Jane Pamić™tniki wampirów 01 PrzebudzenieBaniecka Ewa Joska pamietnik maturzystkiCarroll Jonathan Kobieta, która wyszśÂ‚a za chmurć™Le_Guin_Ursula_K_ _Jestesmy_snemÂŚwiat według Clarksona
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Przemyśleć? Tu nie ma nic do myślenia. Jeśli nie zdam, to nie
    zdam  odpowiedziała twardo. Za wszelką cenę próbowała zachować
    twarz. Nie chciała okazać zmartwienia. Udawała, że ocena z historii w
    ogóle jej nie obchodzi.
     Czy mogę już iść na śpiew?  zapytała.
     Tak, możesz.
    Meg wyszła, nucąc pod nosem jakąś melodię. Kiedy znalazła się na
    korytarzu, odechciało jej się śpiewać.
    Do tej pory wiek był jej ochroną. Dla ludzi, którzy denerwowali się
    z jej powodu albo karali ją, była zbyt młoda, aby tak naprawdę im
    zaszkodzić. Teraz po raz pierwszy musiała zapłacić za to, co zrobiła.
    Wzięła głębszy oddech i pomyślała:  Ktoś mnie nienawidzi, nienawidzi i
    chce mi zrobić krzywdę .
    Weszła do klasy w momencie, kiedy dziewczęta śpiewały  Horo
    Mhairidhu . Ellen zajęła dla niej krzesło, Meg usiadła, dołączając do
    śpiewu pozostałych.
     Wiał zimny wiatr, który uderzał o jego piersi!  śpiewały
    dziewczęta.
    Wymieniły z Ellen uprzejme uśmiechy, zupełnie jak ludzie, którzy
    nie widzieli się od dłuższego czasu.
     Jak spędziłaś ten weekend?
     W porządku, a ty?
     Ho-o-ro Mhairi-dhu, wróć do mnie!  śpiewała Ellen i pokazała
    jej pomiętą kopertę.
     Co to jest?
    Ellen cały czas obracała ją w dłoni. Wreszcie skapitulowała:
     Masz, czytaj.
    Meg otworzyła kopertę i włożyła kartkę do śpiewnika.
     Wróćmy teraz do strony sto trzeciej, dziewczęta. Proszę,
    śpiewajcie głośno i oddychajcie ustami, a nie nosem. Gotowe?
    Margaret zaczęła czytać.
    Droga Ellen, wróciłem do szkoły i znów muszę zacząć wkuwanie.
    Trudno mi uwierzyć w to, że cię spotkałem i że pozwoliłaś mi zrobić to,
    87
    RS
    czego tak bardzo chciałem. Myślę o tobie przez cały czas. Jesteś taka
    piękna! Proszę, przyślij mi swoją fotografię. Mógłbym ją zawsze nosić
    przy sobie. To dopiero początek semestru, ale już marzę o tym, żeby cię
    znowu zobaczyć. Jestem w. drużynie biegaczy i muszę dużo trenować.
    Biorę korepetycje z historii i łaciny, bo w zeszłym roku chorowałem. Jeśli
    napiszesz, będę przechowywał twój list. Muszę już iść na lekcję i dlatego
    kończę.
    Twój Joe
    Meg była przerażona. List miłosny! I to w dodatku do Ellen. To było
    trochę romantyczne! Spojrzała uważnie na swoją przyjaciółkę. Czy
    naprawdę była taka piękna? Chyba tak, skoro on tak uważał. Ellen
    wyglądała jakoś inaczej, żywiej. Miała ciemniejsze rzęsy i błyszczące
    usta. Nie, nie mogła się malować. Przecież obiecały sobie, że nie będą
    tego robić. Ellen posłała jej uśmiech Mony Lisy i wzięła list z powrotem.
    Wszystkie dziewczęta śpiewały:
     Moja słodka damo...!
    Margaret pomyślała, że to właśnie Ellen jest taką damą.
    Przypomniał jej się biały kwiat, który wkrótce zakwitnie. Nie wiedziała,
    kto do niej pisał, domyślała się tylko. Musiała przyznać, że było to o
    wiele bardziej ekscytujące niż zabawa w konie, w duchy czy też
    przygody w opuszczonym domu. Być może gdyby wiedziała, co stało się
    pomiędzy Ellen i Joem, zrozumiałaby lepiej sens listu. Przez wszystkie
    lekcje dopytywała się:
     O co mu chodzi? Na co mu pozwoliłaś, Ellen? Wreszcie ta nie
    wytrzymała:
     To było po tańcach. Zabrał mnie do Radio City. Było cudownie.
    Pózniej odwiózł mnie do domu, wsadził do windy, a kiedy szukałam
    kluczy, pocałował mnie.
    Meg szeroko otworzyła oczy.
     Jak to? Tak bez pytania?
     Widzisz, cały czas śmialiśmy się i rozmawialiśmy, a potem nagle
    zapadła cisza. Schylił się i zrobił to. Wiesz, myślałam, że jego usta będą
    twarde, ale nie: były delikatne i gorące.
     Ale nie podobało ci się to?  zapytała nagle Meg.
     Z jednej strony nie, a z drugiej tak.
    88
    RS
     Czy musiałaś ruszać głową?
     Nie, on to robił. Och Meg! To jest cudowne.
     Pocałunek?
     Nie, on nie był aż tak ekscytujący. Szczerze mówiąc, nie byłam
    nim zachwycona. Mam na myśli zabawę, chłopców, z którymi się tańczy
    i rozmawia... To zupełnie jak gra. Ojciec zrozumiał mnie doskonale,
    kiedy mu powiedziałam. Powiedział, że dobrze traktować to poważnie.
    Mówił, że mama nie była w tym najlepsza.
    Margaret zaczęła obgryzać paznokcie. Myślała bardzo intensywnie.
    Jakie to wszystko było dziwne. Była kompletnie zdezorientowana. Te
    opowieści Ellen pokazały jej, jakim była beznadziejnym dzieciakiem.
    Wiedziała, że już wkrótce musi przeskoczyć barierę dorosłości. Nie
    miała innego wyjścia, a czas płynął naprzód.
    Dwie przyjaciółki spacerowały razem po podwórku. Dzisiejszego
    dnia wydawały się być względem siebie nadzwyczaj serdeczne. Tak
    naprawdę były sobą znudzone. Nie ujeżdżane konie, ukryte gdzieś za
    rogiem, grały w kości.
    Rozdział XVIII
    Tracy czuła, że będzie to szczególny dzień, inny niż pozostałe. Od
    rana była roztargniona, tym bardziej, że gospodyni przy śniadaniu
    uparcie obgadywała swoich lokatorów.
    Od ponad tygodnia ta stara kobieta kręciła się po domu jak duch.
    Wchodziła i schodziła po schodach nadsłuchując i węsząc tak, jakby
    szukała po wrotnej drogi do swojej przeszłości.
     Mówiłam ci  zwierzała się Tracy  że to musi się zmienić. Nie
    mogę znieść obecności tych złych ludzi we własnym domu. Wez chociaż
    tych artystów. Już dwa tygodnie minęło, a on nie znalazł pracy. Nazywa
    pracą to chlapanie po moim mahoniowym stole. A ona? To nie może
    być dobra dziewczyna, jeśli zgodziła się wyjść za takiego mężczyznę.
    Zresztą czy oni w ogóle są po ślubie?
    89
    RS
    Mówiła tak już bardzo długo. Tracy zaczęła ziewać ukradkiem,
    pokazując swoje złote zęby. Była zmęczona. yle spała tej nocy. Z dołu
    do pózna dochodziły hałasy jakiejś burdy. W ostatnich dniach cały czas
    odbywały się w jej otoczeniu jakieś awantury, najczęściej w nocy. Ta
    ostatnia była najgorsza.
    Jej sąsiadką była dziewczyna o imieniu Pamela, która regularnie
    co miesiąc zmieniała swoje towarzystwo. Nikt nie wiedział, jak brzmi jej
    nazwisko. Wystarczyło Pamela. Była pisarką i uważała, że potrafi
    wysławiać się górnolotnie. Miała u siebie gramofon i stare płyty z
    niemodnymi już balladami. Puszczała je cały czas i Tracy nie mogła
    tego znieść.
    Pamela mieszkała sama, ale często odwiedzały ją przyjaciółki.
    Rytuał był zawsze ten sam: najpierw kolacja, potem cocktail, błaha
    rozmowa. Pózniej nagły ogień rozpalał kobiece serca. Najczęściej
    kończyło się wszystko łzami i dramatycznym pożegnaniem.
    Kiedy skończyła pić kawę w towarzystwie gospodyni, Tracy wróciła
    do siebie. Chciała przez chwilę popatrzeć przez okno.
    Powietrze było świeże i łagodnie muskało jej policzki.
    Po raz kolejny uświadomiła sobie, kim jest naprawdę. Każdej nocy
    radio nadawało życzenia dla słuchaczy. Młodzieży życzyło nadziei,
    ludziom w średnim wieku  sukcesów, starcom  miłych wspomnień i
    uśmiechu. Czy ona kiedykolwiek się śmiała? Czy to możliwe, że te
    wszystkie lata są stracone?
    Zobaczyła, jak Godwyn wylewa brudną wodę z wiadra na chodnik.
    Minęła go elegancka kobieta w różowym kapeluszu z woalką. Nie
    zauważyła wody i weszła w nią, mocząc swoje eleganckie pantofle.
    Tracy wychyliła się z okna i krzyknęła:
     Patrz co robisz, Godwyn!
    Zignorował jej uwagę i wrzasnął na całe gardło:
     Co, Tracy, czekasz na kogoś, kto da ci milion za twoją piękność?
     Zamknij się i wracaj do roboty! Był uparty.
     Wiesz, kim ty jesteś? Jesteś jak Jezebel. Uważaj, żeby ktoś cię
    stąd nie sprzątnął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •