Indeks IndeksLe Guin Ursula K. Ziemiomorze 05 Inny wiatrUrsula K.Le Guin Cykl Ziemiomorze (1) Czarnoksiężnik z ArchipelaguLe Guin Ursula K Ziemiomorze t.2 Grobowce AtuanuThe Dispossessed_ An Ambiguous Ursula K. Le GuinCartland Barbara Ucieczka do rajuStudia humanistyczne nr 8Graham Masterton Czarny AniośÂ‚Anderson, Kevin J & Beason, Doug Assemblers of Infinity01 Wieczny kawaler 3 (Hoffmann Kate )Gerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna Kontynuacja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    cztery lata temu. . . może to miało uzasadnienie. . .  Ale jak zwykle myśli Or-
    ra umknęły z wypalonego miejsca.   Trzeba pomagać innym. Ale odgrywanie
    Boga względem tłumów nie jest właściwe. Aby być Bogiem, trzeba wiedzieć, co
    się robi. A żeby w ogóle uczynić jakieś dobro, nie wystarczy wiara w słuszność
    własnego postępowania i szlachetność motywów. Trzeba. . . wyczuwać innych.
    On nikogo nie wyczuwa. Dla niego nikt inny, nawet nic innego nie istnieje sa-
    modzielnie. On widzi świat tylko jako środek do osiągnięcia własnego celu. Nie
    sprawia żadnej różnicy, czy jego cel jest słuszny, bo mamy tylko środki. . . Nie
    potrafi zaakceptować, nie potrafi zostawić w spokoju, nie potrafi popuścić. Jest
    nienormalny. . . Gdyby udało mu się śnić tak jak mnie, porwałby nas wszystkich
    ze sobą, gdzie nie wyczuwalibyśmy innych. Co robić?
    Doszedł do tego pytania, zbliżając się do starego domu przy Corbett. Zatrzy-
    mał się w suterenie, aby pożyczyć staromodny fonograf od Manniego Ahrensa,
    dozorcy. Wiązało się to ze wspólnym wypiciem dzbanka herbatki. Mannie zawsze
    ją parzył dla Orra, bo Orr nigdy nie palił i nie mógł wdychać nie kaszląc. Poroz-
    mawiali trochę o kwestiach światowych. Mannie nie znosił Widowisk Sportowych
    i codziennie po południu zostawał w domu, oglądając widowisko edukacyjne ZCP
    dla dzieci nie przebywających jeszcze w Ośrodkach Dziecięcych.
     Ten aligator-maripnetka, Dooby Doo, to prawdziwy twardziel  powie-
    dział. Rozmowa rwała się, odzwierciedlając dziury w tkaninie umysłu Manniego,
    przetartej od nieustannego stosowania chemikaliów. Ale w jego biednej suterenie
    było spokojnie i zacisznie, a słaba herbatka z konopi indyjskich łagodnie odprę-
    żała Orra. W końcu zataszczył fonograf na górę i włączył do gniazdka w ścianie
    116
    nie umeblowanego saloniku. Położył płytę na talerzu i uniósł igłę nad obracający
    się krążek. Czego chciał?
    Nie wiedział. Chyba pomocy. Cóż, co będzie, będzie do przyjęcia, jak powie-
    dział Tiua k Ennbe Ennbe.
    Ostrożnie ustawił igłę na zewnętrznym rowku i położył się na zakurzonej pod-
    łodze obok fonografu.
    Do you need anybody?
    I need somebody to love.
    Urządzenie było automatyczne. Po odtworzeniu płyty cicho przez chwilę mru-
    czało, strzelało czymś w środku i cofało igłę do pierwszego rowka.
    I get by, with a little help,
    With a little help from my friends.
    Przy jedenastej powtórce Orr głęboko zasnął.
    * * *
    Heather obudziła się, zaniepokojona, w wysokim, pustym, słabo oświetlonym
    pokoju. Gdzie, u diabła?
    Spała. Zasnęła, siedząc na podłodze z wyciągniętymi nogami, opierając się
    plecami o pianino. Zawsze robiła się senna i ogłupiała od marihuany, ale nie moż-
    na było zranić uczuć Manniego, odmawiając biednemu staremu ćpunowi. George
    leżał płasko na podłodze jak obdarty ze skóry kot, tuż obok fonografu, który po-
    woli przegryzał się przez  With a Little Help do samego talerza. Powoli ściszyła
    głos i zatrzymała urządzenie. George nawet się nie poruszył. Usta miał lekko roz-
    chylone, a oczy mocno zamknięte. Zabawne, że oboje zasnęli, słuchając muzyki.
    Uklękła, wstała i poszła do kuchni zobaczyć, co jest na kolację.
    Na litość boską, wieprzowa wątróbka. Pożywna i jeśli chodzi o wagę, najlep-
    sze, co można było dostać na trzy odcinki z kartki mięsnej. Wybrała ją wczoraj
    w Centrum. Cóż, pokrojona naprawdę cienko i usmażona z soloną wieprzowiną
    i cebulą. . . błeee. Och, jest wystarczająco głodna, żeby zjeść wieprzową wątrób-
    kę, a George nie jest wybredny. Przyzwoite jedzenie jadł ze smakiem, a paskudną
    wątróbkę jadł. Chwalcie Boga, od którego pochodzą wszelkie łaski, a także do-
    broduszni ludzie.
    Nakrywając stół kuchenny i nastawiając do gotowania dwa ziemniaki i pół ka-
    pusty, co pewien czas przerywała krzątaninę. Czuła się dziwnie zdezorientowana.
    Pewnie od tej cholernej marihuany i kładzenia się spać na podłodze o najdziw-
    niejszych porach.
    117
    Wszedł George, rozczochrany, w zakurzonej koszuli. Wytrzeszczył na nią
    oczy. Odezwała się:
     No, dzień dobry!
    Stał, patrząc na nią i uśmiechając się szeroko promiennym uśmiechem czystej
    radości. Nigdy w życiu nie spotkał jej tak wspaniały komplement. Peszyła ją ta
    radość z jej powodu.
     Moja kochana żona  powiedział, ujmując ją za ręce. Przyjrzał się jej dło-
    niom z góry i od spodu, po czym przyłożył je sobie do twarzy.  Powinnaś być
    śniada  powiedział i ku swemu przerażeniu zobaczyła w jego oczach łzy. Przez
    chwilę, przez tę jedną chwilę miała świadomość, co się dzieje. W jednym prze-
    błysku przypomniała sobie, że była brązowa, przypomniała sobie ciszę w chacie
    nocą, hałas strumienia i wiele innych rzeczy. Ale George był o wiele ważniejszy.
    Obejmowała go tak, jak on ją obejmował.
     Jesteś wykończony  odezwała się  i zdenerwowany, zasnąłeś na podło-
    dze. To przez tego łajdaka Habera. Nie wracaj do niego. Po prostu nie wracaj. Nie
    obchodzi mnie, co robi, założymy sprawę, odwołamy się i nawet jeśli wyskoczy
    z nakazem Przymusu i wsadzi cię do Linnton, znajdziemy ci innego psychiatrę
    i wydostaniemy cię stamtąd. Nie możesz dalej z nim pracować, on cię niszczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •