Indeks IndeksAntologia Barbarzyńcy [Rebis] 01 Barbarzyńcy_ Tom 1 (1991)25. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 25 Skarby wikingów (2)Św. Tomasz z Akwinu 25. Suma Teologiczna Tom XXVKorman Gordon 39 wskazówek tom 2 Fałszywa nutaLiu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 2 Wołanie z MrokuCo Polska dała światu Jerzy Robert Nowak tom 1Anne Rice Godzina Czarownic TOM 4Star Wars Black Fleet Crisis 01 Before the Storm Michael P Kube McDowellAsa tom 1Jay Abraham Stealth Marketing
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    plakaty z nagimi olbrzymkami. Ekran telewizora Hamgryza (telewizor ów wraz z
    umiejętnością wybekiwania alfabetu stanowił jego główny atut w kontaktach z
    damami  w Hokpoku nie zezwalano na oglądanie telewizji) lśnił tępym, błękitnym
    blaskiem. Barry dostrzegł Aona, śpiącego na starym legowisku
    * Wyjaśnia to genezę hokpockiej tradycji Lesbijki Aż Do Dyplomu. Zmiertelna
    groza ustępowała miejsca słodkiej uldze dopiero wtedy, gdy dziewczęta odkrywały
    w końcu, że przeciętny czarodziej nie jest tak, uhm, hojnie wyposażony.
    184
    Blaka. Zwinięty w kłębek, od czasu do czasu drżał lekko i cicho poszczekiwał.
    - Hej, Lon - wyszeptał nagląco Barry. Człowiek-pies poruszył się odrobinę. 
    Lon!  powtórzył Barry i zagwizdał
    cicho.
    Nagle jego przyjaciel ożył, zerwał się na cztery nogi i zawył ostrzegawczo, po
    czym przez trzy sekundy ujadał szaleńczo, ostrzegając swego nowego pana przed
    przybyciem intruza. Hamgryz nawet nie drgnął.
    - Zamknij się, Lon, to ja - powiedział Barry. - Idz i sprawdz, czy Hamgryz nie
    umarł.
    Lon wstał i przecierając szlak pośród pustych naczyń, ruszył przez pokój.
    Polizał Hamgryza po nosie i posmakował jego oddechu.
    - Nic mu nie jest - oznajmił.
    - W takim razie chodz ze mną - rzekł Barry. - Potrzebuję przysługi.
    -Jasne, Barry - odparł pogodnie Lon. Był naprawdę dobrym człowiekiem i
    zwierzęciem. Skręcił ku drzwiom i zatrzymał się nagle. - Chwileczkę.
    Podszedł do niewielkiej tablicy, którą Hamgryz przybił do wewnętrznej strony
    frontowych drzwi. Barry odczytał kretyńskie dialogi życia codziennego
    współlokatorów.  Muś'my k'pić wiencyj piwa. - H.".  Ni ma rzarcia w misce. Chce
    rzarcia! - L.".  Poszł'm na w'ścigi. - H.".  Przysz do ciebie pani. - L.".
     Zawszy pytaj o imiena pań kuta-
    fonie! - H.".
    Barry zauważył, że Hamgryz zadał sobie dość trudu, by zaznaczyć apostrofy. Pod
    ostatnim tekstem Lon zapisał boleśnie wolno i koślawo:  Poszłem z Barym. Wre
    pózn.  L.".
    185
    - W porządku, mogę już iść.
    - I jak ci się żyje z Hamgryzem? - spytał Barry. - Wiesz, że zawsze możesz
    przenieść się do pokoju gościnnego u mnie i Herbiny. Herbinie by się to
    spodobało.
    - Nie, jest świetnie, Barry. Podoba mi się. Dużo chodzimy po dworze - odparł
    Lon.  Nie przeszkadza mu, kiedy gryzę różne rzeczy.
    - Założę się, że nawet nie zauważa - mruknął Barry.
    - Nie lubię tylko, kiedy hałasują razem z przyjaciółkami. Bolą mnie od tego
    uszy.
    - Hamgryz wciąż uprawia tango macango? - Barry roześmiał się. Nie używał tego
    określenia, odkąd skończył szkołę.  Sądziłem, że proces o alimenty trochę go
    uspokoił*.
    - Stara się nie  odparł Lon.  Zamiast tego próbuje chodzić na wyścigi. Mówi,
    że na dłuższą metę to go mniej kosztuje. Lubię wyścigi, bo mogę bawić się w
    wodzie.
    W Hogsbiede zbudowano owalną fosę, tor wyścigowy hippokampów. Wyścigi
    hippokampów to sport niebezpieczny  dżokeje bardzo często toną  i niezbyt
    uczciwy.
    * Hamgryz nie był oczywiście jedynym hokpockim luminarzem zadręczanym ciągłymi
    procesami. Barry przestał prowadzić samochód po tym, jak trzeci Gumol,
    zorientowawszy się z kim miał stłuczkę, wystąpił o odszkodowanie za
    wyimaginowane obrażenia. Na nieszczęście dla Hamgryza jego impulsy prokreacyjne
    w obecności alkoholu wyrywały się spod jakiejkowiek już wcześniej nieprzesadnie
    mocnej - kontroli, a ponieważ alkoholu nigdy nie brakowało, rozsiewał nieślubne
    dzieci niczym smocze zęby. Co gorsza, kiedy pięćdziesięciokilowa kobieta rodzi
    dwudziesto-kilowe, półtorametrowe dziecko, wiadomo raczej, kto jest ojcem.
    186
    Hamgryz uwielbiał wszelkie formy hazardu, choć w żadnej nie szło mu za dobrze.
    - Mam systym - powtarzał zawsze, lecz podstawą każdego  systymu" zawsze
    pozostawało tracenie wszystkiego.
    - W porząsiu  mówił, sięgając po ostatni grosz z szalonym błyskiem w oku. 
    Teraz mam ji tam gdzie chcem.
    Wykładał ostatniego galona z większą pewnością siebie, niż jakikolwiek inny
    znajomy Barry'ego  zdecydowany, że tym razem będzie inaczej, że szczęście się
    odmieni, że przeszłość nie stanowi żadnej nauki. A potem przegrywał. Lecz
    Hamgryz nigdy nie tracił dobrego humoru, Barry musiał mu to przyznać (i pożyczać
    kasę na autobus).
    Niegdyś Hamgryz zabierał Barry'ego i czasem Ferda na wyścigi. Pózniej jednak
    Ferd nie mógł już im towarzyszyć z powodu swojego programu dwunastu kroków EX. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •