Indeks IndeksGerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna KontynuacjaAntologia Barbarzyńcy [Rebis] 01 Barbarzyńcy_ Tom 1 (1991)25. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 25 Skarby wikingów (2)Św. Tomasz z Akwinu 25. Suma Teologiczna Tom XXVMoorcock_Michael_ _Zwiastun_Burzy_ _Sagi_o_Elryku_Tom_VIIIKorman Gordon 39 wskazówek tom 2 Fałszywa nutaCo Polska dała światu Jerzy Robert Nowak tom 1Anne Rice Godzina Czarownic TOM 4Asa tom 1433. Lowe Fiona Zmiana planu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    wyżej korzystał z wody. Kiedy otworzyli drzwi, nie zobaczyłam żadnego światła. Jeszcze większa
    ciemność. %7ładnych dzwięków, poza odgłosem spływającej wody, szurania stóp i ostrego oddechu.
    Mężczyzna w bluzie zaczekał, aż kumple wyjdą, po czym zdjął okulary i pstryknął przełącznik na
    ścianie. Rozbłysło jaskrawe, oślepiające światło. Oczy zaczęły mi łzawić. Facet przesunął się w bok i
    zniknął z widoku. Po krótkiej ciszy usłyszałam kilka charakterystycznych kliknięć. Aparat fotograficzny.
    Nieznajomy robił zdjęcia.
    - Tak, ma pierścień. Przesyłam ci fotkę - mówił.
    49
    Leżałam na brzuchu, z rękoma związanymi z tyłu. Przeturlałam się na plecy, zasłaniając sobą pancerz
    na palcu. Napastnik westchnął. Chciałam na niego spojrzeć, ale znów zszedł mi z oczu. Był jak nicość, jak
    duch.
    Raw i Aaz zabrali się do rozgrzewania moich rąk. W ciągu sekund rękawy swetra zaczęły się palić.
    Taśma też. Poczułam słaby gryzący swąd tlącego się plastiku. Szarpnęłam ramionami. Coś się oderwało.
    - Tak - ciągnął facet w bluzie. - Wszystko przygotowałem. I jeszcze raz dziękuję. To dla mnie zaszczyt.
    Odwróciłam głowę. Wreszcie mogłam dobrze się przyjrzeć nieznajomemu. Znów miał na nosie
    okulary. Zamknął klapkę komórki i wsunął telefon do kieszeni. Zauważył, że się na niego gapię i zrobił
    to samo - patrzył, jakby mnie oceniał. Niczym jakiś Anubis z miarką i piórem do zapisywania, ustalający
    ciężar mojego serca.
    A potem oderwał ode mnie wzrok i ściągnął bluzę. Pod spodem nosił tylko kaburę na szelkach
    przewieszonych przez ramię i pistolet. Pierś zdobił pojedynczy tatuaż.
    Labirynt. Ostatnio Grant ciągle karmił mnie informacjami o labiryntach wyszukanymi w różnych
    książkach. Tatuaż na piersi nieznajomego przypominał fotografię labiryntu w katedrze w Chartres we
    Francji: cztery ćwiartki koła, jedenaście obwodów, w środku rozeta przypominająca ramiona krzyża.
    Czasami nazywa się to Drogą do Jerozolimy. Labirynt w Chartres służył za substytut prawdziwej piel-
    grzymki, w którą się wyruszało, aby dotrzeć do Boga, osiągnąć oświecenie.
    Jednak odnosiłam wrażenie, że ten tatuaż na piersi oznacza coś innego. Kiedy facet się odwrócił, żeby
    odrzucić bluzę, zobaczyłam kolejny rysunek, tym razem na plecach: wielki, czarny krzyż. Może to z
    powodu krzywizny kręgosłupa lub poruszających się mięśni karku, ale piktogram wydawał mi się
    dziwnie powyginany i kręty. Aż mi zamigotało przed oczyma na jego widok, a serce boleśnie zadrżało.
    Mężczyzna wyciągnął pistolet z kabury. Magnum kaliber 44, w stylu broni, jaką posługuje się Brudny
    Harry. Nic przyjemnego. Zmierzch miał zapaść za kilka minut, ale gość już teraz przyłożył mi lufę do
    czoła i odblokował bezpiecznik. Pot spływał mu po piersi, ale uścisk palców na broni był pewny i silny.
    Facet nie zamierzał pudłować. Czekał tylko na właściwy moment.
    Podobnie jak ja. Znów szarpnęłam rękoma i tym razem taśma puściła na dobre.
    Nie zdążył zareagować. Przekręciłam się na bok, pistolet wystrzelił, kula musnęła moją skroń. To
    mnie nie powstrzymało, huknęłam faceta stopą w jądra. Upadł, uderzając głową o róg trumny. Nie
    umarł. Nawet nie stracił przytomności. Ale na jedną, drogocenną chwilę zamroczyło go, a to dało mi
    czas, żeby wbić paznokcie w taśmę przy kostkach i ją rozerwać.
    Uwolniłam się, zanim przeciwnik oprzytomniał. Złapałam go za gardło i z całej siły przycisnęłam jego
    głowę do betonu; drugą ręką wyrwałam mu pistolet i walnęłam nim mocno o posadzkę. Broń
    roztrzaskała się na kawałki. Resztę rzuciłam w kąt.
    50
    Zerwałam taśmę z ust, potem ściągnęłam nieznajomemu okulary. Chciałam zobaczyć jego twarz,
    chciałam ją zapamiętać, zanim chłopcy się obudzą i zrobią, co do nich należy.
    Ale przeżyłam szok.
    To nie były oczy człowieka.
    Nie miały białek. Rogówkę pokrywała atramentowa czerń. Ale to nie szkła kontaktowe. Prawdziwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •