[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sercem lub marskość wątroby.
- Do diabła! Strasznie mi przykro. Samobójstwo wyzwala tyle
bolesnych emocji. Ale ty przecież doskonale wiesz, że to nie była
twoja wina?
Kate przystanęła, wpatrzona w rzekę.
- Teoretycznie tak. Po śmierci Shane'a jeszcze przez cztery
miesiące mieszkałam w Warragurze, ale kiedy jego rodzina zaczęła
rzucać na mnie kalumnie i kwestionować moje prawo do spadku w
sytuacji, gdy Shane zostawił testament, nie wytrzymałam.
Baden kiwnął ze zrozumieniem głową.
- I pojechałaś do Europy. Miałaś nadzieję, że po jakimś czasie
emocje opadną. Za to oni myśleli, że się ciebie pozbyli na dobre, tak?
Kate uśmiechnęła się krzywo.
- Aha. Wyjechałam, bo musiałam nabrać do tego wszystkiego
dystansu. W głębi serca wiedziałam, że nie ja zabiłam Shane'a, ale
kampania nienawiści rozpętana przez jego rodzinę podkopała moją
pewność siebie, zaszczepiła we mnie poczucie winy. - Urwała i
54
RS
przygryzła wargę. - To jest też moje miasto - odezwała się po chwili. -
Mam tu przyjaciół. W końcu uznałam, że czas wracać. Ale dzisiaj -
ciągnęła drżącym głosem - przyjaciele Shane'a po raz pierwszy mnie
zobaczyli. Chociaż podejrzewam, że Hilary nie omieszkała donieść im
o moim powrocie.
Baden zaczynał rozumieć skomplikowaną sieć powiązań
pieniędzy i władzy. Zachowanie rodziców męża Kate świadczyło o
chorobliwej rozpaczy.
- Jak twoi teściowie mogą kwestionować testament? Kate
wzruszyła ramionami.
- Z prawnego punktu widzenia nie mogą, ale to im nie
przeszkodziło zwrócić się do najlepszych adwokatów w kraju i
wszcząć nagonkę na mnie w miejscowej prasie. Stracili syna, musieli
znalezć winnego. Jako żona najlepiej nadawałam się do tej roli. Matka
Shane'a nigdy specjalnie mnie nie lubiła. Teraz ja żyję, a on popełnił
samobójstwo.
- Rozpacz popycha ludzi do irracjonalnych działań - stwierdził
Baden.
Jego słowa zabrzmiały płasko i pusto. Niemal żałował, że nie
znał Kate wówczas i nie mógł jej wspierać. Ona zaś odrzuciła głowę i
stwierdziła:
- Cóż, to wszystko już jest poza mną. Zbuntowałam się i nie
chcę być kozłem ofiarnym. Kocham Warragurrę. Od śmierci rodziców
nazywam to miasto swoim domem. Tutaj mam znajomych i przyjaciół
55
RS
i nie pozwolę, żeby jakaś klika mnie stąd wygnała. Zaczynam od
nowa. Nie dam się znowu zepchnąć w otchłań piekła.
Zaimponowała mu jej odwaga i hart ducha, lecz jednocześnie
obudziło się w nim współczucie. Taka piękna i dobra kobieta
zasługuje na więcej. Na znacznie więcej.
- Nie każde małżeństwo jest drogą przez mękę - zauważył. -
Bywa też cudownym doświadczeniem.
- Może... Nie mam zamiaru sprawdzać tego na własnej skórze -
odrzekła. - W pracy dobrze wywiązuję się z obowiązków, a ponieważ
głównie jezdzimy poza miasto, sytuacja, jakiej byłeś świadkiem,
prędko się nie powtórzy. %7łałuję, że ci wcześniej nie powiedziałam, ale
nie podejrzewałam, że zostaniesz w to wszystko wplątany.
Przepraszam.
Ponownie mu zaimponowała. Przeżyła piekło, a zdobyła się na
przeprosiny.
- Nigdy nie kwestionowałem twoich kwalifikacji - zapewnił ją. -
Jako niedawny przybysz nie orientuję się w niuansach życia tutejszej
społeczności. Nie zdawałem sobie sprawy, że tyle przeszłaś.
Właściwie dziwię się, że wróciłaś.
Kate splotła dłonie. Zauważył, że zacisnęła palce tak silnie, że aż
jej kostki zbielały.
- Mam prawo tutaj mieszkać. Kocham moją pracę i przyjaciół.
Mam prawo do szczęśliwego życia w pojedynkę. - Zatoczyła ręką
koło i dodała: - Sandon jest dla mnie za duże, ale nikt mnie stąd nie
wypędzi.
56
RS
Sprzedam posiadłość tylko wtedy, jeśli sama tak postanowię.
Stała przed nim wysoka, smukła i silna. Piękna kobieta, która
stawiła czoło demonom, jakich nikt nigdy nie powinien napotkać na
swojej drodze. Nagle ramiona jej zadrżały.
- Czasami jednak jest mi bardzo, bardzo trudno - przyznała
cichym głosem.
Doskonale wiedział, o czym mówi. Mocne postanowienie
trzymania się od niej na dystans legło w gruzach. Kate potrzebuje jego
wsparcia. Musi jej okazać, że ją rozumie. Zrobił krok do przodu,
wyciągnął ramiona, objął ją w pasie i przytulił. Zesztywniała.
Wsparł podbródek o czubek jej głowy i szepnął:
- Już dobrze. Wszyscy miewamy gorsze dni. Powoli się
odprężyła.
Przywarła do jego piersi, jej włosy łaskotały mu szyję, zapach jej
ciała wypełnił mu nozdrza. Zaczął głaskać włosy Kate, tak jak głaskał
Sashę, kiedy była smutna, lecz doznał innego uczucia niż przy córce.
Dawno zapomnianego. Ogarnął go spokój.
Zapragnął pocałować Kate w czoło, na znak, że wszystko już
dobrze, lecz w tej samej chwili uniosła głowę i jego usta
niespodziewanie napotkały jej usta.
Ciepłe, miękkie, smakujące jak ambrozja.
Mocniej otoczył talię Kace, a ona przywarła do niego całym
ciałem i oddała pocałunek. Wiedział teraz, że pragnie go tak samo jak
on jej. Cofnęła się, oparła plecami o pień drzewa i pociągnęła go za
sobą. Nic się już nie liczyło oprócz pożądania.
57
RS
Nagle ostry dzwięk telefonu przywrócił ich do rzeczywistości.
Jego komórka.
Kate wyswobodziła się z jego objęć i szepnęła:
- Lepiej odbierz.
W milczeniu kiwnął głową.
- Halo?
- Co z tobą, tato? Jest już po siódmej! - usłyszał lekko obrażony
głos córki.
Sasha. Krew odpłynęła mu z twarzy, zachwiał się. Kompletnie o
niej zapomniał.
Ogarnęły go wyrzuty sumienia. Co go opętało? Jak mógł coś
takiego zrobić? Obiecaj, że Sasha zawsze będzie dla ciebie
najważniejsza", w głowie zabrzmiały mu słowa Annie.
- Przyjadę za dziesięć minut, kochanie - obiecał i się rozłączył.
Kate stała kilka kroków dalej. Zdążyła zapiąć bluzkę, poprawić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]