[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślisz, że pozwoliłabym ci... że przyszło mi w ogóle na myśl...
Podchodził coraz bliżej, a jej głos zamierał. Zatrzymał się przed nią i ujął jej twarz w
dłonie.
- Może byłem nadopiekuńczy. W końcu nie ma chyba nic zdrożnego w niewinnym
pocałunku z daleką kuzynką mojego przyszywanego brata.
Jego usta były już tak blisko, że czuła prawie smak kawy w jego oddechu, ale on dalej
się wahał. Patrzyła na niego i widać było, że go pragnie.
- Och, Jared - szepnęła słabo. - Nie zatrzymuj się już. Chyba... chyba umrę, jeśli teraz
się rozmyślisz.
- Ja też bym chyba umarł, Noelle.
Jego gorące usta znalazły się nagle na jej wargach, wciskały się w jej usta. Nigdy
jeszcze nie całował jej żaden mężczyzna, o pocałunkach tylko śniła. Rzeczywistość była
brutalniejsza. Jego twarde wargi pachniały whisky, czuła je prawie we wnętrzu swoich ust.
Gdy poczuł, że zadrżała, uniósł twarz. Jej delikatne wargi były opuchnięte, lecz nie
widać było już w niej tak wyraznego pragnienia, raczej zawstydzenie.
- Przestraszyłem cię? - spytał ostrożnie. - Wybacz. Już tak dawno... - Znów się
pochylił i jego ręce pieściły jej twarz, a delikatne usta wędrowały koło jej gorących warg.
Wstrzymała oddech. To było bardziej podobne do jej snów. Jednak w snach
występowała twarz Andrew, choć przecież jego dotyk nie sprawiał jej żadnej przyjemności.
Jared wciąż delikatnie dotykał jej ustami, póki nie poczuł, że topnieje w jego ramionach.
Wtedy dopiero rozsunął jej wargi. Jego ręce znalazły się na jej biodrach, przyciągnął ją
mocniej do siebie i poczuła coś, czego się nie spodziewała. Zamarła z zachwytu. Była
wprawdzie niewinną dziewczyną, ale nawet ona zrozumiała, co się z nim dzieje. Miała w
końcu zamężne koleżanki, które jej opowiadały zupełnie zdumiewające historie.
Nie można mu na to pozwolić, pomyślała, i zaczęła go odpychać.
- Ostrożnie - szepnął. Przesunął ręce i trzymał ją teraz w talii, odrobinę dalej od siebie.
- Popatrz na mnie, Noelle.
- Och, nie mogę! - jęknęła zawstydzona.
Uniósł jednak palcami jej brodę tak, że musiała spojrzeć mu w oczy.
- Teraz wiesz, co może się wydarzyć między kobietą a mężczyzną, i jak szybko.
- Czy... dlatego to zrobiłeś?
- Oboje chcieliśmy sprawdzić, co odczujemy - powiedział w końcu. - Teraz już
wiemy, ale lepiej takich eksperymentów nie powtarzać. Powiedziałem ci już przedtem - nie
mam ci nic do zaoferowania. Nie zostało już we mnie ani trochę miłości.
Dotknęła ostrożnie jego twarzy. Nie cofnął się, więc powoli przesuwała palcem po
jego prostym nosie, gęstych brwiach, wąskich ustach, po brodzie. Miał już leciutki zarost,
chociaż na pewno golił się rano. Pogłaskała gęste kosmyki jego kręconych, czarnych włosów.
- W grudniu skończę dwadzieścia lat, a ty masz trzydzieści sześć. Andrew mi
powiedział.
Schwycił ją mocno za rękę. Spojrzał groznie.
- Mój wiek nie powinien cię obchodzić, a o tym, co się tu wydarzyło, najlepiej
zapomnieć.
- To było pierwsze takie moje przeżycie z mężczyzną - powiedziała łagodnie. -
Wątpię, czy potrafię o tym zapomnieć.
Puścił ją i stał bez ruchu.
- A ja wątpię, czy będę pamiętał. Ty nie jesteś moim pierwszym przeżyciem.
Ręka jej uniosła się błyskawicznie, ale zdążył ją złapać, nim zetknęła się z jego
policzkiem.
Schowała rękę za siebie.
- Ja... wybacz mi.
Nie zapytał, dlaczego poczuła się obrażona, że nie była pierwszą kobietą, którą
pocałował. Oboje znali odpowiedz.
- Spotkaliśmy się w niewłaściwym czasie - powiedział krótko.
- O nic cię nie prosiłam - szepnęła.
- I nic nie dostaniesz. - Zaśmiał się chłodno. - Idz się przebrać do kolacji, Noelle. Do
jutra oboje zapomnimy, że cokolwiek się wydarzyło.
Odwróciła się. Mówił o tym tak lekko, a przecież całe jej życie zmieniło się. Spojrzała
na niego wychodząc. Najbardziej męski osobnik, jakiego znała. Jak mogła uważać go za
ofermę i mola książkowego?
Poszła szybko do swego pokoju szczęśliwa, że nikogo nie spotkała. Zastanawiała się
tylko, jak będzie mogła siedzieć naprzeciwko Jareda przy stole i udawać, że nic się między
nimi nie zmieniło.
7
Andrew wrócił z podróży służbowej i natychmiast zaprosił Noelle na najbliższy
wieczorek tańcujący. Nie czuła się jeszcze zbyt pewnie po kilku zaledwie lekcjach tańca, ale
miała ładną sukienkę i potrafiła już jako tako zachować się w towarzystwie. Przyjęła więc
zaproszenie z ochotą, choć zauważyła, że obecność Andrew nie porusza jej fizycznie tak jak
bliskość Jareda. Rozpalał ją jego najlżejszy dotyk. Jared jednak od czasu tego nieszczęsnego
walca unikał przebywania z nią sam na sam i nigdy nie zwracał się bezpośrednio do niej.
I tak jest dla mnie za stary i zbyt napuszony, powtarzała sobie, bo niepokoiły ją własne
reakcje w stosunku do Jareda Dunna. On był teraz tylko uprzejmy.
Andrew nie zaobserwował zażyłości między nimi, ale wciąż miał żal o interwencję
Jareda w sprawie kota. Kot, wyczesany i wykarmiony, stał się milutką maskotką. Miał w
kuchni skrzynkę do spania, a kiedy chciał wyjść na dwór, pani Pate wypuszczała go
kuchennymi drzwiami.
Noelle, podobnie jak kot, została odkarmiona i rozkwitała w dobrych warunkach i
miłym otoczeniu. Starała się pomagać, gdzie tylko mogła: czytała pani Dunn, załatwiała jej
różne sprawy, przepisywała dokumenty dla Andrew. On również, choć coraz bardziej
zainteresowany panną Jennifer Beale, musiał przyznać, że Noelle spełniała ważną rolę w ich
domu. Gdyby jeszcze mogła się powstrzymać od paradowania w tym obrzydliwym
kombinezonie podczas pracy w ogrodzie. Sąsiedzi to zauważyli i od czasu do czasu robili
jakieś aluzje.
- Ten kombinezon jest za obcisły, a w dodatku ona podwija spodnie aż do kolan -
zakłopotany Andrew opowiadał babce. - Tak nieelegancko! Musisz z nią porozmawiać.
- Próbowałam - odpowiedziała poważnie pani Dunn. - Uśmiecha się i potakuje, a
potem pędzi do ogrodu z motyką, kiedy tylko Henry zaniedba się w robocie.
- Może nie zaniedbywałby się tak bardzo, gdyby mniej pił.
Westchnęła.
- Tak, wiem. Myślałam o tym, żeby może Jared z nim porozmawiał.
- Ja z nim porozmawiam - powiedział Andrew pewnym siebie tonem. - W końcu to ja
byłem jedynym mężczyzną w tym domu, kiedy mój braciszek zgrywał ważniaka w Nowym
Jorku.
- Na twoim miejscu - ostrzegła go delikatnie pani Dunn - nie rozmawiałabym z nim
takim tonem. Jest wiele rzeczy, których o nim nie wiesz.
- To laluś, adwokat z miasta. Pewnie spadł z konia i się potłukł. Ja jeżdżę konno od
dziecka.
Starsza pani ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć czegoś na temat przeszłości
wnuka.
- Noelle ma ze mną pójść na wieczorek taneczny w Towarzystwie Dobroczynnym w
piątek - powiedział Andrew. - Pójdziesz z nami?
- Miałam zamiar. Chciałabym też, żebyś namówił Jareda. On nie ma żadnych
rozrywek, a od czasu, kiedy otworzył tutaj kancelarię, o wiele za ciężko pracuje. Nawet przy
stole rzadko go widujemy.
Andrew chciał już powiedzieć, że wcale mu nie brakuje tej ponurej postaci u szczytu
stołu, ale uśmiechnął się tylko.
- Na pewno ma dużo pracy i musi się starać, żeby pozyskać dobrych klientów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]