[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pragnie.
Przepraszam wymamrotał. Ja...
Nie potrafił znalezć słów. Mógłby jej powiedzieć jedynie prawdę.
Prawdą było zaś to, że bardzo jej pragnął. Potrzebował jej. Potrzebował jej
ciepła, jej współczucia, radości życia, jaka promieniowała z każdego jej
ruchu. Niestety, nie miał niczego, co mógłby jej podarować w zamian za te
wszystkie skarby.
Jack chwycił butelkę i zerwał się na równe nogi. Szedł szybko po
starych deskach pomostu. Właściwie prawie biegł. Uciekał. Od Alayny, od
pokusy. Od samego siebie. Od wspomnień, które go prześladowały.
44
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Alayna doskonale znała metodę uników. Zarówno z doświadczeń
zawodowych, jak i osobistych. Bez trudu zauważyła, że Jack także ją
stosuje.
Miała nadzieję, że uda jej się przekonać go, że ta metoda do niczego
nie prowadzi, nie rozwiązuje żadnych problemów. Znacznie lepszym, wręcz
jedynym sposobem radzenia sobie w trudnych sytuacjach jest mówienie.
Ale jak miała go przekonać, skoro sama też stosowała taktykę uników.
I to wobec Jacka.
Westchnęła i zabrała się do ścielenia łóżka. Przez okno sypialni widać
było ukrytą w cieniu dębów chatkę, w której mieszkał Jack.
Przecież on remontuje mój dom, pomyślała. Ciągle kręci mi się pod
nogami, nieustannie muszę go widzieć. Nie zdołam go unikać.
Alayno!
Tu jestem, Billy! zawołała, wychodząc z sypialni.
Dzieci właśnie schodziły ze schodów. Alayna uśmiechnęła się do nich,
choć wiele ją to kosztowało.
Gotowi do szkoły? zapytała.
Przykucnęła, poprawiła wstążkę, którą przedtem wpięła we włoski
Molly.
Molly skinęła głową i na dowód wyciągnęła przed siebie misia. Ale
tylko na chwilkę. Natychmiast z powrotem go do siebie przytuliła.
Alayna pocałowała Molly w policzek.
Zapakowałeś przybory do matematyki? zapytała Billy'ego.
Tak westchnął i wzniósł oczy ku niebu.
Tak, przygotowałem poprawiła go Alayna.
45
RS
Tak, przygotowałem powtórzył bez entuzjazmu.
Na wszelki wypadek jednak zajrzała do plecaka. Wolała sama
sprawdzić, czy chłopiec rzeczywiście wszystko zapakował. Potem szybko
przytuliła go do siebie i nawet zdążyła pocałować.
Udało mi się! roześmiała się, kiedy od niej odskoczył. Billy
starannie wycierał dłonią policzek. Minę miał niewesołą.
Wiem, że to uwielbiasz kpiła z niego Alayna. Billy znów wzniósł
oczy ku niebu, a Molly się roześmiała.
Alayna puściła do niej oczko.
Rozległ się klakson i Alayna wyprowadziła dzieci na ganek. Przed
domem stała furgonetka. Alayna pomachała ręką siedzącemu za kierownicą
Jaime'owi.
Miłego dnia zawołała do biegnących przez dziedziniec dzieci.
Wróciła do pustego i cichego domu. Ale ów spokój nie miał trwać
długo. Za chwilę czekało ją spotkanie z Jackiem. Zawsze przychodził zaraz
po tym, jak wyprawiła Molly i Billy'ego do szkoły.
Alayna trochę się niepokoiła jego stosunkiem do dzieci. Nie chodzi o
to, że był dla nich niedobry. Jack traktował je jak powietrze. Nawet wtedy,
kiedy jedli razem obiad, otaczał się niewidzialną ścianą, żeby dzieci, broń
Boże, nie mogły się do niego zbliżyć.
Robił to chyba bez żadnego konkretnego powodu, jakby na wszelki
wypadek, bo spędzał w towarzystwie Billy'ego i Molly tak niewiele czasu,
że o żadnym zbliżeniu i tak nie mogło być mowy. Zazwyczaj w pośpiechu
połykał jedzenie, przepraszał i uciekał do chatki, jakby go ktoś gonił. Alayna
nie miała wątpliwości, że ich unikał. Dokładnie tak samo jak ona unikała
Jacka.
Znów westchnęła i poszła do kuchni.
46
RS
Nienawidziła siebie za to tchórzostwo. Wiedziała, że musi widywać
Jacka. Uważała, że to, co zaszło wieczorem na pomoście, zdarzyło się z jej
winy, a nie z jego. W końcu Jack jest tylko mężczyzną. Mężczyzną z krwi i
kości. Cóż w tym dziwnego, że miał ochotę na seks?
Problem polegał na tym, że Alayna była kobietą tylko w połowie.
Może nie aż tak, ale na pewno nie była stuprocentową kobietą. Wszystkie
części jej ciała były na właściwym miejscu. Miała nawet związane z nimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]