Indeks Indeks0423. Moreland Peggy Anioł w za dużej sukience (Harlequin Desire)Graham Heather Gorączka nocy 02 Szmaragdowy aniołGraham Masterton Czarny AniołDiaana Palmer AniołekDr Who New Adventures 36 Infinite Requiem, by Daniel Blythe (v1.0) (pdf)Goldy es a svedasztalos gyilkos Diane Mott DavSaga o Ludziach Lodu 36 Magiczny księżycArtur Morena Czas zatrzymuje się dla umarłychSchickler DavHeather_Allison_Zapach_szczescia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • raju.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    dziubała widelcem w swoich ziemniakach.  Nie-
    stety, ten, kto gotuje, musi wszystkiego skosz-
    tować i w końcu traci apetyt.
    Wstała i zaczęła zbierać talerze.
    Znieżny anioł 57
     Zaraz przyniosę miseczki do puddingu.
    Podeszła do Zachariasza i sięgnęła po jego talerz,
    niestety, zbyt pośpiesznie. Nóż i widelec, które
    Zachariasz ułożył na swym talerzu, wylądowały
    na serwetce rozłożonej na jego kolanach.
     Przepraszam pana, najmocniej przepraszam.
    Odstawiła talerz na stół, pochyliła się i niewiele
    myśląc, sięgnęła po ciężkie srebrne sztućce.
     Dość śmiałe poczynanie  syknął Zachariasz,
    odsuwając jej dłoń jak najdalej.  Moja droga...
    Szyderstwo było oczywiste. Honey, ze łzami
    w oczach, chwyciła stos talerzy i umknęła do
    kuchni. Jej rozżalenie nie miało granic. Ten męż-
    czyzna w jednej chwili z układnego dżentelmena
    zmieniał się w zwykłego łajdaka, pragnącego ją
    upokorzyć. Włożyła brudne talerze do zlewozmy-
    waka, oparła ręce o krawędz i zwiesiła głowę. Cóż
    teraz ma zrobić Honey Morris?
    Słyszała, jak otwierają się wahadłowe drzwi,
    nie odwróciła się, wyczuwając doskonale, któż to
    taki zjawił się w kuchni.
     Proszę, proszę, niech pan teraz stąd wyjdzie.
    Ja wszystko już pojęłam. Zaraz spakuję moje
    rzeczy. Powiem panu Josephowi, że podjęłam złą
    decyzję. Zabieram siostrę i wracamy do domu.
    Słyszała z tyłukroki, dziwnie głośne w tej ciszy.
    Potem głos, ostry, nieprzyjemny.
     Nie sądzę. Bo pani już bardzo sprytnie znala-
    zła sobie furtkę w sercu mojego dziadka. I zostanie
    tak długo, jak mu obiecała, to oczywiste. Niech
    58 Carolyn Davidson
    pani jednak ma się na baczności, panno Morris,
    będę śledził każdy pani krok. Mój dziadek jest
    stary, ale to mężczyzna jeszcze pełen energii. Kto
    wie, co tam pani sobie uknuła. Ja w każdym razie
    nie pozwolę, żeby pani wykorzystała go w jakikol-
    wiek sposób.
     Ja?! Wykorzystała?!  Honey odwróciła się
    natychmiast. W błękitnych oczach ani śladu łez,
    tylko gniew.  Przede wszystkim pragnę pana
    zapewnić, że nie zamierzam skrzywdzić pańskiego
    dziadka w żaden sposób. Dlatego, że darzę go
    nawiększym szacunkiem. Pańskie insynuacje są
    zupełnie nie na miejscu, są niesprawiedliwe i obu-
    rzające. I jeszcze coś panu powiem...
    Trąciła go w pierś, niestety, tylko jednym
    palcem, żałując gorzko, że nie ma tyle siły, aby
    cisnąć szydercą o ścianę.
     Nikt mnie jeszcze nigdy tak nie rozczarował,
    jak pan, panie Bennett. Pan swemudziadkowi nie
    dorasta do pięt. I ma pan diabła za skórą! Powinien
    się pan wstydzić, że tak nikczemna myśl w ogóle
    przyszła panu do głowy. Oskarżać mnie o taką
    niegodziwość... Mnie...
    Na dalsze słowa brakło już tchu. Honey zamilk-
    ła, dłonie, zaciśnięte w pięści, ukryła w kieszeniach
    fartucha.
     No proszę... Jaka nader elokwentna dama
     wycedził Zachariasz, nie odrywając oczu od
    kształtnych piersi Honey, falujących z wielkiego
    wzburzenia. Nagle ręka Zachariasza się uniosła,
    Znieżny anioł 59
    smukłe palce delikatnie objęły twarz Honey, roz-
    płomienioną z gniewu.  Jeśli rzeczywiście mam
    diabła za skórą, co szkodzi to potwierdzić...
    Chciała się odsunąć, niestety, zlewozmywak za
    plecami uniemożliwił ucieczkę. A silne ramiona
    Zachariasza już obejmowały ją, drżącą i prze-
    straszoną.
     Nie, nie  wyszeptała gorączkowo, próbując
    go odepchnąć.  Proszę, niech pan tego nie robi.
     Dlaczego?
    Usta Zachariasza spoczęły na ustach Honey,
    niezdolnej już do żadnego protestu, chłonącej
    teraz wrażenia, jakich w swoim życiunigdy jesz-
    cze nie zaznała. Gorące wargi mężczyzny pieściły
    jej wargi, silne ramię obejmowało tak mocno, że
    dwa ciała musiały wtulić się w siebie. I ta dłoń
    Zachariasza, błądząca po jej karku, po plecach....
    Honey wielokrotnie widziała całujących się
    rodziców, a z biegiem lat, coraz starsza i mądrzej-
    sza, domyśliła się, że rodziców, oprócz węzła
    małżeńskiego, łączy także gorąca miłość. Potem
    Honey domyśliła się czegoś jeszcze. Gorąca miłość
    jest także namiętna.
    A teraz... teraz ona chyba tego właśnie doświad-
    czała, tej namiętności. Ten mężczyzna, który czuł
    do niej tylko gniew, teraz rozbudził w niej pło-
    mień, pokonał wszelki opór. Wystarczyło jedno
    dotknięcie jego ust.
    W końcu przestał ją całować. Odchylił głowę,
    spojrzał na nią spod półprzymkniętych powiek.
    60 Carolyn Davidson
     Jest pani łakomym kąskiem, panno Honorio
    Belle, dlatego, niezależnie od pani obietnic, nie
    spuszczę z pani oka.
    Honey, sprowadzona nagle z obłoków na zie-
    mię, z całej siły odepchnęła od siebie męską pierś,
    uderzając pięścią w lśniący bielą gors jedwabnej
    koszuli.
     Co też pan... Niechże pan w końcu prze-
    stanie!
     Nie. I ostrzegam jeszcze raz. Mój dziadek jest
    stary i samotny, sprytna, powabna osóbka bardzo
    łatwo owinie go sobie wokół palca. Ale ja do tego
    nie dopuszczę. Powiedziałem już, będę śledził
    każdy pani krok.
    Głos Zachariasza niby spokojny, mocny, ale
    widać było, że to, co stało się przed chwilą, nie
    przeszło bez echa. Nozdrza mu drżały, a ciemne
    oczy były jeszcze ciemniejsze.
     Panie Bennett, ja nie pojmuję, skąd u pana to
    głębokie przekonanie, że ja chcę pańskiego dziadka
    skrzywdzić. Chcę mu tylko pomóc przez dwa
    tygodnie, do chwili powrotu pani Hawkins. I nic
    za tym się nie kryje, panie Bennett, żadne niecne
    zamiary, zaręczam.
     Przekonamy się, panno Honorio Belle, prze-
    konamy.
    Godzinę pózniej Zachariasz, przekraczając próg
    swego ciemnego, pustego domu, miał minę bardzo
    niewyrazną. Czy on się aby nie zagalopował?
    Znieżny anioł 61
    W końcudziewczyna spełniła tylko prośbę dziad-
    ka. O nic nie prosiła, to przecież dziadek nalegał.
    I chyba za wcześnie na wyciąganie daleko idących
    wniosków.
    Zdjął kapelusz, płaszcz niedbale przerzucił
    przez poręcz schodów i wkroczył do salonu. Lam-
    py nie zapalił, bo i po co? Przez okno sączy się blade
    światło księżyca. Podszedł do tego okna, wyjrzał
    na świat przykryty białym śniegiem. Nagle pożało-
    wał, że nie ma go już w tamtym dużym domu.
    Tam jest ktoś inny, pewna bardzo młoda kobieta
    i mała dziewczynka, teraz to one umilają czas
    staremusamotnemuczłowiekowi. Nie Zachariasz.
    Ej, Zachariaszu, czy ty przypadkiem nie jesteś
    zazdrosny...
    Bzdura. Potrząsnął głową, ubolewając nad
    śmieszną insynuacją, niewartą ani jednej myśli.
    Choć tak w ogóle należałoby się zastanowić nad
    samym sobą, zachował się przecież jak grubianin.
    Napadł na Honey, oskarżył, nie szczędził szy-
    derstw. Trzeba jednak przyznać, że tę rezolutną
    osóbkę niełatwo zastraszyć. Już ona potrafi wyło-
    żyć swoje racje. Jednym słowem, przeciwnik god-
    ny i... jakże słodki! A skradzionego w kuchni
    pocałunku na pewno nie będzie żałował...
    Hm... A może by przenieść się do dziadka na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •