[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Prawdopodobnie odnaleziono ją w jej osobistych papierach.
- Bardzo mi przykro - powiedziała automatycznie Hillary.
- Tak... - Paul zamilkł na chwilę. - Wiem, że dziadek
kochał babcię, ale... to nie była Chantal.
- Chantal musiała być jego pierwszą miłością.
- Tak - przytaknął. - Bardzo przeżył jej śmierć. Była jego
muzą. Całe życie ciężko pracował, by zapewnić sławę St.
Etienne". Myślę, że chciał, by żałowała swego wyboru. Nasze
dwa domy zawsze z sobą ostro rywalizowały. Trudno mówić
o sympatii między obiema rodzinami.
- Dlaczego więc Dominique" pragnie doprowadzić do
fuzji z St. Etienne"?
- Rodzina Dominique nigdy nie była akceptowana we
francuskich wyższych sferach. Ich rynek zbytu leży przede
wszystkim za granicą. Na przykład w tym kraju. Nowe
pokolenie dyrektorów u Dominique" to ludzie inteligentni i
pozbawieni skrupułów. Przyznasz, że to niebezpieczna
kombinacja. Proponowali mi kupno receptur. Nie mogłem
sobie na to pozwolić. Zaproponowali mi więc fuzję, a ja na to
też nie mogę przystać.
Hillary zaczynała powoli rozumieć.
- Tak więc teraz chcą cię wypchnąć z rynku.
- W każdym razie będą próbowali - odparł Paul. Spojrzał
na Hillary.
- Mój dziadek był jedynym człowiekiem, który dał mi
odczuć, że mu na mnie zależy, że mnie kocha. Mój własny
ojciec zapomniał o moim istnieniu. - Twarz jego przybrała
nagle twardy wyraz. - Czy wiesz, że kazał anulować swoje
małżeństwo? Anulował je! Czy wiesz, co to dla mnie
oznaczało?
Hillary nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- W nowym życiu mojej matki nie było dla mnie miejsca -
ciągnął dalej. - Za bardzo przypominałem jej czasy
młodzieńczej nierozwagi. Dziadek był i jest dla mnie matką i
ojcem. Teraz przyszła kolej na mnie, by się nim zaopiekować.
Zrobię wszystko, by ochronić jego i przedsiębiorstwo, które
stworzył.
Hillary niezwykle starannie dobierała słów.
- Ja to wszystko rozumiem; to, dlaczego chcesz być
absolutnie lojalny wobec swego dziadka. Ale Dominique"
może urzeczywistnić moje wielkie marzenie. - Zciszyła nieco
głos i niepewnie dodała: - Być może i nasze marzenia...
Mogłabym pojechać do Francji...
Po oczach Paula poznała, że użyła niewłaściwych słów.
Czyżby jego uczucia do niej tak szybko się zmieniły?
W miejsce wahania w jej głosie pojawiła się teraz złość.
- Miałam nadzieję, że zapomnisz o rywalizacji, która
mnie nie dotyczy, i ucieszysz się z mojego sukcesu.
Paul zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią w kolano.
- Przecież wiesz, iż pragnę, byśmy pewnego dnia
wspólnie dzielili nasze sprawy. Zarówno sukcesy, jak i
niepowodzenia. Całe życie.
- A co z twoim nazwiskiem, twoim krajem, twoją firmą,
twoim stylem, twoimi kreacjami...?
Paul złapał ją za ramiona wołając:
- Hillary!
Zacisnęła z całej siły powieki, by tylko nie patrzeć na
niego.
- Czy kiedykolwiek prosiłem cię, żebyś zrezygnowała ze
swoich planów?
Hillary otworzyła oczy.
- Nie. Nigdy nie prosiłeś. Ty zakładałeś, że tak będzie.
Czy nie dlatego właśnie chcesz, bym akurat teraz pojechała z
tobą do Francji? Bym ujrzała potężną St. Etienne" i
zrozumiała, jak nieistotne w porównaniu z nią są moje własne
pragnienia?
Paul gwałtownie pobladł, puszczając jej ramiona.
- Gratuluję, Paul. Rozegrałeś to po mistrzowsku.
Wystarczyło jedynie zamieszać nieco w głowie tej małej
Amerykance, aż będzie sama prosiła o możliwość współpracy
z tobą - oznajmiła z goryczą.
- Wydawało mi się, że coś dla siebie znaczymy -
powiedział Paul cicho.
Hillary zauważyła, jak starannie unika słowa miłość".
- Ja też tak myślałam.
- A więc nie przyjmuj propozycji Dominique".
- A masz może lepszą?
- Nie - wydusił z siebie cichym głosem. Hillary
początkowo ogarnęło poczucie winy,
po chwili jednak uznała, że Paul chce ją wykorzystać.
%7łądał od niej, by zrezygnowała z życiowej szansy w zamian
za mgliste obietnice wspólnego życia.
- Jeśli podpiszę umowę z Dominique", wniosę do
naszego życia... moją własną tożsamość. To dla mnie
niezwykle ważne. Płynęłyby z tego również wymierne
korzyści. Są niezwykle hojni - powiedziała, siląc się na
uśmiech.
- Naprawdę wierzysz w to, że Dominique" wylansuje
perfumy, które opracowała żona ich największego
konkurenta?
Co za uparty człowiek, pomyślała Hillary.
- %7łona? Czyżbym przeoczyła oświadczyny?
Paul zmierzwił włosy palcami, po raz pierwszy
doprowadzony do ostateczności.
- Nie miałem zamiaru... no cóż, tak, miałem taką nadzieję,
za jakiś czas... gdy zobaczysz mój dom... Do diabła, Hillary,
jestem szefem podupadającej firmy. Nie mogę spełnić twoich
marzeń. A ty chcesz, by St. Etienne" wylansowała twoje
perfumy i zrealizowała twoje marzenia. Wszystko, co mogę ci
zaoferować, to moje serce. Czy to ci nie wystarczy?
Poczuła się okropnie, jak zachłanny oportunista,
poświęcający miłość dla kariery. Nie, nie miłość. Oboje
unikali przecież tego słowa.
- Paul - jęknęła, chwytając go za ramię.
Nie pocałował jej, mimo że tak bardzo tego pragnęła.
- Zapomnij o tym wszystkim. Jedz ze mną do Francji -
poprosił.
- Nie! - zawołała odsuwając się. Uniosła dumnie głowę. -
Niczego nie chcesz zrozumieć!
- To ty nie masz pojęcia o tym, czym jest St. Etienne",
inaczej nie wahałabyś się jechać ze mną. - Mówił ostrym,
podniesionym głosem. - Twój sklepik jest mniejszy od
najmniejszego butiku St. Etienne". Zacznij wreszcie myśleć
innymi kategoriami, Hillary. Wydawało mi się, że tu, w
Teksasie, wszyscy tak czynią.
Im większy człowiek, tym twardszy upadek, pomyślała
Hillary. Postanowiła uzmysłowić mu raz jeszcze korzyści
[ Pobierz całość w formacie PDF ]